[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wspólne \ycie z nim w tym małym pomieszczeniu, które było ich własnym światem,wydawało się najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem.Luke \artował, i\ \yją teraz jak wilki, i wjakimś stopniu miał rację, była w nich bowiem teraz jakaś wyzbyta wstydu zwierzęcość.Wieczorem, przed pójściem spać, nastawiali garnek z wodą, rozbierali się, a potem myli jednodrugie.śaden z jej dotychczasowych kochanków nie był tak czuły i nigdy te\ - nawet przy Joelu- ona sama nie czuła się tak cieleśnie rozbudzona i namiętna.Z Joelem dzieliła uczucie, przyjemność i przyjazń, ale dopiero teraz uświadamiała sobie,i\ nigdy nie zrodziła się między nimi taka intymność, jakiej doświadczała teraz z Lukiem.Wówczas nieustannie się kontrolowała, gdy\ chciała być kobietą, jakiej on pragnął.Obecnie zaczynała pojmować, \e prawdziwa intymność rodzi się tylko wtedy, gdy dwojeludzi jest po prostu sobą, bez ciągłego zastanawiania się, co robić i jak się zachować.PrzyLuke u czuła się po\ądana, piękna i - co mo\e najwa\niejsze ze wszystkiego - nie osądzana.Jak jednak chocia\by cząstkę tego przekazać jego matce? Mo\e istotnie lepiejzrezygnować i wracać do domu? W duchu ofuknęła samą siebie i zmusiła się do wyjścia z pick -upa.Zwie\o pomalowane drzwi nie wyglądały lepiej ni\ z wyskrobanym napisem.Lukeznalazł w przedstawicielstwie toyoty w Helenie odpowiedni lakier i sam zajął się jegonakładaniem, rzecz jednak w ty m, \e cała reszta wozu była tak pordzewiała i zniszczona, \edrzwiczki niczym pusta plansza wręcz zachęcały do umieszczenia na nich jakiegoś hasła.Dzwonek u wejścia do Paragonu wydawał się przerazliwie głośny.Na szczęście niebyło \adnych klientów; za ladą stała Ruth.- Ej, Helen? Co u ciebie?- Wszystko w porządku.A u ciebie?- Tak\e.Na szczęście ju\ po zimie.- Na szczęście.Jest mo\e pani Calder?- Tak, na zapleczu.Zaraz ją zawołam.Chcesz kawy?- Nie, dziękuję.Helen czekała, nerwowo nucąc coś pod nosem.Z daleka dobiegł ją odgłos rozmowy obukobiet.Pojawiła się Ruth w płaszczu.- Muszę wyjść na chwilę.Do zobaczenia, Helen!- Do widzenia.Znowu odezwał się dzwonek, a Helen zauwa\yła, i\ Ruth wychodząc, przekręciła nadrzwiach tabliczkę, która teraz do wewnątrz oznajmiała Otwarte.- Dzień dobry, Helen.- Dzień dobry.pani Calder.Nie widziały się od Zwięta Dziękczynienia i Helen po raz kolejny zaskoczona była tym,jak bardzo Luke podobny był do Eleanor: ta sama jasna cera, tak samo piękne zielone oczy.- Chciałaś porozmawiać?- Eee.No tak, chciałam.- Chodz na tę stronę, to nikt z zewnątrz nie będzie nas widział.Usiadły naprzeciw siebiena stołkach.- Kawy?- Nie, dziękuję, chyba \e będzie pani robić sobie.- Mam ochotę na Co Się Martwić.- A ja na Zmartwioną.Wielką.Ciągle nie wiedziała, jak zacząć i w milczeniu patrzyła, jak matka Luke a przyrządzakawę.Zastanowiła się, jak taka kobieta mogła tak długo wytrzymać u boku Bucka Caldera, a nadodatek niczego nie utracić ze swej gracji i wdzięku.- Przyszłam, \eby powiedzieć ci.pani o mnie i Luke u, to znaczy nie wytłumaczyć, ale.\e.cholera, nie wiem, jak to powiedzieć.Eleanor uśmiechnęła się.- Mo\e ci trochę pomogę.Zacznijmy od tego, \e przestań się męczyć z tą panią.-Postawiła przed Helen kawę.- Sprawiłaś, \e Luke jest bardzo szczęśliwy i jeśli chodzi o mnie,widzę same dobre tego strony.Usiadła naprzeciw i zaczęła mieszać w fili\ance.Helen zaniemówiła, a potem bąknęła:- Dziękuję.- A jeśli chodzi o to, \e wprowadził się do ciebie, powiedziałabym tylko tyle, \e wielumieszkańców Hope jest odrobinę staromodnych.Ale to twoja decyzja, czy się zgadzasz czy nie.Mówiąc szczerze, nie bardzo wiem, gdzie indziej miałby się podziać.- Luke mówi, \e tak\e.ty się wyprowadziłaś.- Tak.- Czy to z jego powodu?- Powinnam była to zrobić wiele lat temu.Jeśli coś robiłam z powodu Luke a, to właśnietrwałam w tym domu.Przez chwilę rozmawiały o studiach Luke a, a potem o wilkach.Helen powiedziała, \eteraz zostało ich ju\ tylko trzy lub cztery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]