[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko mistrz znikał zhoryzontu, od razu w ruch szły języki.Było tu dużo kobiettakich jak ona, żon chłopów i wyrobników, które mówiłyjeszcze brzydszym dialektem.I którym z gromadądrobnych dzieci wiodło się jeszcze gorzej niż jej.Lecz tego przesłuchania nie zapomniała nigdy,powtarzała je sobie co wieczór jeszcze długo potem:nazwisko, mężatka, urodzona? Czuła się tak, jakby spadłana samo dno ogromnej otchłani pod Wilczą Skalą.Kimże,do licha, ona jest, skoro nikt nie wie, że ona to Hanna,córka Augusta z Braten, wnuczka bogatego Erika zFramgarden, a potem żona młynarza znad NorweskichStawów?Na szczęście nie była stworzona do medytowania.Lecz w najbliższych latach wiele razy musiała opędzać sięod myśli, że straciła swoje miejsce na ziemi.Piekarnia była wielka jak pałac, ale zbudowananiczym twierdza z ogromnym dziedzińcem pośrodku.Wszystkie cztery skrzydła miały po trzy piętra wysokości,obłożono je cegłami i ozdobiono zielonymi figurami zkamienia.Znajdowały się tam działy wypiekającedelikatesowy chleb wieloziarnisty, chleb razowy, pszenny,chałki i bułki paryskie.Ale najwytworniejszy ze wszystkiego był ogromnysklep na rogu fre Husargata i Risasgata.Hanna musiała tyle rzeczy pojąć i zrozumieć, żeczasami wydawało jej się, iż nie ma na to miejsca wgłowie.Pewnego dnia Hulda spytała mistrza, czy możepokazać koleżance młyn na samej górze tego pałacu.Zastały tam młynarza i cały zastęp pomocników.To tammieszano i przesiewano mąkę na różne gatunki pieczywa. Skąd oni biorą tyle siły? spytała Hanna szeptem.W odpowiedzi usłyszała o maszynach parowych,które dudniły dwadzieścia cztery godziny na dobę, i oprądnicy, która wytworzone siły zamieniała na prąd.Broman chybaby zemdlał, gdyby to zobaczył pomyślała sobie.Jednakże najbardziej ze wszystkiego zadziwiło ją to,co ujrzała na drugim piętrze.%7łona młynarza po prostuzaniemówiła.Stały tam bowiem jedna przy drugiejpotężne maszyny do wyrabiania ciasta i wykonywały tęciężką pracę, od której nie mogła uciec żadna gospodyni.Obie kobiety zjechały potem na dół windą, i to takżeprzeraziło Hannę.Jej synowie włóczyli się po mieście i zabijali pustkęgorzałką.Tak jak robił to kiedyś ich ojciec.Lecz strachnie dawał się przepędzić za pomocą takich środków.Ragnar załatwił im pracę na budowie, ale wydrwionoich tam z powodu śmiesznego języka i delikatnychmłynarskich dłoni.Porzucili więc robotę, wrócili do domui pokrzepiali się wódką.Gdy było z nimi już tak zle, żeprzez całe dni nie wstawali z łóżka, Ragnar zbeształ ichnie na żarty.Wyśmiali go jednak i wyszydzili, doszło dobijatyki i w rezultacie z eleganckich varmlandzkichkrzeseł Hanny zostało drewno na opał. Nigdy krzyczał Ragnar nigdy nie myślałem, żez was takie diabelne maminsynki! Jak wam nie wstyd?Pozwalacie na to, żeby utrzymywała was matka, was,dorosłych chłopów?!Potem wyrzucił ich na ulicę, a sam zamknął drzwi odzewnątrz i poszedł własną drogą.Hanna nigdy jeszcze się tak nie bała jak tej nocy,kiedy samotnie chodziła po mieszkaniu, zamknięta nacztery spusty, i próbowała doprowadzić je do ładu pobójce.Johannę Ragnar zabrał ze sobą do Lisy i oznajmił: Mała będzie mieszkać z nami, dopóki mama niezrobi porządku ze swoimi przeklętymi synkami.Kiedy wrócił do niej w niedzielę przed południem,był już spokojniejszy. Co my mamy zrobić, mamo? Na początek musisz mnie stąd wypuścić, żebymmogła pochodzić po mieście i ich poszukać. Idz na policję.Bardzo prawdopodobne, że tamsiedzą.Policja zbiera wszystkich, którzy włóczą się pomieście pijani. Dobry Boże rzekła Hanna, ale od razu pokręciłagłową, bo przecież ona najlepiej wiedziała, że Bóg wcalenie jest dobry.Uczesała się więc, włożyła swoją najlepsząsukienkę i nowy kapelusz i poszła na komisariat przySódra Allegata.Synowie siedzieli tam w areszcie.Musieliwłasnoręcznie podpisać jakiś papier, zanim Hanna mogłazabrać ich do domu.Mieli też do zapłacenia karę. Jeśli to się powtórzy, skończą w więzieniu oświadczył nadinspektor na odchodne.Ragnar wziął do siebie do pracy na ciężarówce Johna,najstarszego i najsilniejszego z braci. Wielkiej zapłaty dać ci nie mogę, ale jeśli będzieszpił w robocie, obiecuję, że zabiję.Dwaj pozostali poszli do marynarki. Tam już was nauczą moresu rzekł Ragnar.Hanna nie odważyła się sprzeciwić, ale ponocachjęczała przez sen z lęku o swoich synów.I z tymlękiem musiała się zmagać cały długi rok.Obaj jednakprzeżyli, wrócili do domu, bardziej rubaszni, ciężsi ipoważniejsi.Dostali stałą pracę, pożenili się jeden podrugim i pili już tylko w święta.%7łycie Hanny płynęło w samotności.Córka byłanajczęściej u Lisy.Z Johnem, który mieszkał razem z nią,zamieniała słów raczej niewiele.Ale miała swojąsąsiadkę, Huldę Andersson.Mówiła jej, że gdyby nie ona,to chybaby zwariowała.Z Lisą nigdy się nie zżyła.Nadarzyła się jednaksposobność, by podziękować za pomoc, jaką jejwyświadczyła synowa.Właściwie to niezupełnie synowa,bo Ragnar wzbraniał się przed ożenkiem.Lisa spodziewała się dziecka.Odwiedziła teściową i zdaniem Hanny strasznie biadoliła.Mimo wszystkomatka podjęła się porozmawiać z synem.Co mupowiedziała podczas długiej rozmowy w kuchni, nazawsze pozostało tajemnicą, ale na pewno nie omieszkaławspomnieć o bękartach ani o okrucieństwie, jakim jestskazywanie własnego dziecka na życie w hańbie.W każdym razie Ragnar oświadczył Lisie, że mogąsię pobrać. Ale musisz mnie wziąć takiego, jaki jestem.Idobrze wiesz, że jeśli chodzi o kobiety, nie można miwierzyć.Lisa była wdzięczna.Hanna nie mogła odżałowaćtych pięknych varmlandzkich krzeseł, ale przy pomocyHuldy wniosła na górę sofę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]