[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obsługiwała ichmłodziutka dziewczyna.417Na terenie posiadłości były też domy dla pracowników i zarządcy,ten przy samym wejściu; ale z tego miejsca, skąd patrzyliśmy, wy-glądało, że są dość daleko od głównego budynku.Nigdy nie widziałemtak pięknej posiadłości.Po tygodniu mieliśmy wszystko przygotowane.Nauczyliśmy się napamięć, jak i kiedy poruszają się mieszkańcy domu.Francisco po-wiedział, że nie będziemy czekać ani chwili dłużej.Po co? Nie mu-sieliśmy nawet niczego planować, bo doskonale wiedzieliśmy, jakimamy plan; taki jak zawsze: wkraczamy w połowie kolacji, bez ner-wów, on z karabinem, ja z moją strzelbą.Mieliśmy też zabrać granatyręczne, na wszelki wypadek.Zamierzał zażądać dwustu pięćdziesię-ciu tysięcy peset.Jeśliby nie mieli pieniędzy w domu, mieliśmy wziąćzakładnika i przetrzymać go, kiedy oni pójdą po pieniądze.Jeśliby cośsię miało spieprzyć, strzelamy, tak by zabić.Ale Francisco był całkiempewien, że obejdzie się bez krwi, to bogaci ludzie, którzy bez szem-rania zapłacą za swe życie.Po południu drugiego sierpnia umyliśmy się starannie mydłem iwodą.Obciąłem Franciscowi włosy, bo zawsze lubił nosić bardzokrótkie.Ogoliliśmy się obaj, twarze mieliśmy gładziutkie jak po wyjściuod fryzjera.On włożył spodnie z welwetu i koszulę milicjanta, co jąskądś wytrzasnął.Ja garnitur z czarnego welwetu.Przynieśliśmysobie z obozu nowiutkie espadryle.Wyglądało, jakbyśmy się wybieralina bal, a nie na napad.Zaczekaliśmy, aż się ściemni, i poszliśmy na nasz punkt obser-wacyjny.Tam czekaliśmy spokojnie.Zabraliśmy ze sobą tylko wodędo picia.Jak się idzie na napad, trzeba być bardzo spokojnym.Wreszcie zapadła noc.Kolację jedli zawsze o dziesiątej, ale tego dniazaczęli nieco pózniej, nie wiem dlaczego.Kiedy Francisco zobaczył,że wynoszą z domu pierwsze talerze z potrawami, powiedział: Chodzmy , i zeszliśmy po zboczu ścieżką, która prowadziła prosto dowejścia.Umówiliśmy się, że będziemy całkiem spokojni, tak jakby to418miał być zupełnie zwyczajny napad, taki, jakich mnóstwo mieliśmy zasobą; ale coś dziwnego chodziło nam po głowach, bo żaden z nas nieodezwał się ani słówkiem od dłuższej chwili.Kiedy wchodziliśmy na teren posiadłości, zaszczekały psy, alemusiały być zamknięte w zagrodzie, bo nie wybiegły nam naprzeciw.Szliśmy z bronią w ręku.Pierwszą osobą, na którą się natknęliśmy, byłzarządca, poznaliśmy go, bo zawsze nosił bardzo długą białą koszulęwypuszczoną na spodnie.Francisco wycelował do niego z karabinu ipowiedział:,, Zaprowadzisz nas do swego pana i powiesz mu, żechcemy z nim pomówić.Weszliśmy za nim do ogrodu, cały czas go trzymaliśmy namuszce, nawet ust nie otworzył.Odezwał się dopiero, kiedy przybli-żyliśmy się do wielkiego kamiennego stołu, przy którym jadła wie-czerzę cała rodzina.Służąca podawała właśnie drugie danie.Wtedyzarządca przemówił; powiedział, że to Francisco mu kazał.Usłysza-łem: Panie Nomen, ci panowie chcą z panem rozmawiać.Ale, na-turalnie, już zobaczyli, że to my jesteśmy tymi panami i że wchodzimyze strzelbą i karabinem, a Francisco ma pas z granatami.Starszy syn właściciela mas�i wstał.Był młody, mógł mieć dwadzie-ścia parę lat.Francisco kazał mu usiąść. Wszyscy spokój i cisza.Nie chcę, żeby ktokolwiek został rannylub zginął.Jedli rybę i pili wino; tak pięknych kieliszków nie widziałem nigdy wżyciu.Młodziutka służąca zaczęła się cała trząść jak listek, jakbydostała jakiegoś ataku albo czegoś w tym rodzaju.Matka położyła jejrękę na ramieniu i uspokoiła ją.Pierwsze, co zrobił Francisco, to związał mężczyznie ręce, z tyłu,dobrze je ścisnął sznurem.Kazał mi wszystkich przeszukać, kobietyteż.Na twarzach mieli raczej obrzydzenie, kiedy ich dotykałem, niżlęk, choć widać też było, że się boją.Nic nie mieli przy sobie podej-rzanego.Wtedy Francisco powiedział, że idzie z Nomenem zwiedzić419dom i sprawdzić, czy nie mają gdzieś ukrytej broni.Ja zostałem jakostrażnik, celując do całej rodziny i nasłuchując przy drzwiach, czy ktośnie nadchodzi spoza terenu posiadłości.Starsza kobieta westchnęła: O mój Boże , to jej powiedziałem, żeby się zamknęła.Dom był bardzo duży, więc zaraz się zorientowałem, że Francisconie da rady wszystkiego sprawdzić, chociaż jakby tam były strzelbymyśliwskie albo inne duże karabiny, mógłby je znalezć.Wrócili pojakiejś półgodzinie z pistoletem.Nomen nie denerwował się.Powiedział Franciscowi, żebyśmyusiedli jak ludzie cywilizowani, żeby porozmawiać i dojść do porozu-mienia, bo jak ludzie rozmawiają, to się i dogadają, i wszystko możnajakoś urządzić.Francisco też nie był zdenerwowany i odpowiedziałmu, że to jest właśnie to, czego chcemy, porozmawiać i dojść doporozumienia, bo może słyszeli, że jesteśmy jakimiś mordercami iludzmi bez serca, ale to nieprawda, robimy to, co robimy, zmuszeniprzez okoliczności i ten cały frankizm, tak powiedział.Ale potem dalejmówił i wytłumaczył im, że obserwowaliśmy dom, więc mamy wszelkieinformacje o tym, co się tu dzieje, i o wszystkich, co tu mieszkają. %7ładnych prób oszustwa, bo się krew poleje! , krzyknął tak, że aż misię włoski na rękach zjeżyły, tak to powiedział.Ojciec Nomenów poprosił go, żeby się uspokoił, żebyśmy usiedliwszyscy przy stole, także zarządca, bo on jest człowiekiem honoru imożemy mu zaufać.Usiedliśmy.To prawda, że tamten człowiekbudził zaufanie.Wtedy Francisco powiedział, że chcemy dwieściepięćdziesiąt tysięcy peset. Czy ty masz pojęcie, o co prosisz? To jakaś bzdura.Jak ty tosobie wyobrażasz, że trzymam tyle pieniędzy w domu, który jest tylkodomem letnim, a nie tym, gdzie mieszkamy na stałe? Nawet tam,gdzie mieszkam na stałe, nie mamy tyle gotówki.Człowieku, bądzrozsądny, proszę.Zaczęła się gadka szmatka, taka, jaką słyszałem już wiele razy.420Ale Nomen mówił wolno, bardzo spokojnie i tak, jakby w gruncierzeczy mówił coś tylko dla twego dobra.Jasne, że Francisco nie dawałsię zmiękczyć miłymi słówkami i obstawał przy swoim. Ale pan jestbogaty. %7łe jestem bogaty, nie oznacza, że dysponuję na miejscupieniędzmi.Ponadto jestem bogaty, bo wiele się w życiu napraco-wałem. Mnie to wszystko jedno odpowiedział Francisco ja teżpracowałem jak ten muł przez całe życie, a biedny jestem jak myszkościelna.I tak minęły prawie dwie godziny, ale to nie było dla mnieniespodzianką, bo wiedziałem od początku, że ta noc będzie bardzodługa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]