[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli nie będzie jej wiele, poddamy to dyskusji, ale jeśli będzietak, jak myślę, znajdziemy rozwiązanie wielu problemów.- Ty manipulacyjny draniu - burknęłam.- Czy to miało oznaczać zgodę? - zapytał.- Tak - odrzekłam.Richard przytulił mnie.Pozwoliłam mu trzymać się w ramionach,ukoić mnie, ale wtedy napotkałam oczy Jean-Claude'a.Wyraz jego twa-rzy był trudny do opisania.Właśnie tak musiał wyglądać diabeł, popodpisaniu się nad wykropkowaną linią i zaprzedaniu mu swej duszy.Zadowolony, podniecony i troszeczkę głodny.Rozdział 25- Ty i monsieur Zeeman odbądzcie miłe spotkanie.Ja z kolei udamsię do toalety, aby następnie do was dołączyć.Samo usłyszenie, jak wypowiada te słowa, sprawiło, że miałamochotę odmówić.Ale tego nie zrobiłam- Jesteś pewien, że to nie jest wyszukany sposób zaaranżowania trój-kącika?- Czy mógłbym być tak przebiegły?- O tak.Roześmiał się; ten dzwięk wywołał dreszcze, jakby kostka lodu do-tknęłam mego kręgosłupa.- Zostawię was samych.- Wyminął nas, idąc w stronę łazienki.Podążyłam za nim, złapałam drzwi, nim zdążyły się zamknąć.Spoj-rzał na mnie przez szczelinę.- Tak, ma petite?- Oby pod tym szlafroczkiem znajdowało się coś więcej niż gołaskóra.Uśmiechnął się na tyle szeroko, aby ukazać sugestię kła.- Mógłbym być aż tak wulgarny, ma petite?- Nie wiem.Skinął głową i zamknął drzwi.Wzięłam głęboki oddech i obróciłam się, by stawić czoło drugiemumężczyznie mojego życia.Ubrania Richarda leżały złożone na walizce.Ruszył w moją stronę.Rozcięcie w bokserkach sięgało na tyle wysoko,że praktycznie odsłaniało skórę od stóp do talii.Gdybyśmy naprawdę byli sami, zbliżyłabym się do niego.To, cowinno być romantyczne, nagle stało się dusząco niezręczne.Byłamświadoma dzwięku lejącej się w łazience wody.Jean-Claude zamierzałdo nas dołączyć.Słodki Jezu.Richard nadal wyglądał ekstra, z włosami przesłaniającymi jednooko.Przestał się zbliżać.W końcu pokręcił głową.- Dlaczego nagle zrobiło się tak niezręcznie?- Myślę, że główny powód szykuje się w łazience, by do nas dołą-czyć.Roześmiał się i powtórnie potrząsnął głową.- Zwykle o wiele szybciej wpadamy sobie w objęcia.- Owszem - powiedziałam.Jeśli dalej tak pójdzie, gdy wejdzie Jean-Claude, będziemy się sobie przypatrywać jak licealiści podczas potań-cówki.- Zejdzmy się w połowie dystansu - poprosiłam.Richard uśmiechnął się.- Z miłą chęcią.- Ruszył mi na spotkanie.Gdy szedł, mięśnie jegobrzucha poruszały się przy każdym kroku.Nagle zrobiło mi się przykro, że mam na sobie jeansy i koszulkę po-lo.Chciałam, żeby zobaczył mnie w zakupionej bieliznie.Chciałam,żeby przebiegł dłońmi po jedwabiu i skrytym pod nim ciałem.Dzieliły nas centymetry, ale nie dotykaliśmy się.Poczułam nutkępłynu po goleniu.Stałam na tyle blisko, że czułam ciepło jego ciała.Chciałam przebiec dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej, po fronciejedwabnych bokserek.Wyobrażenie było na tyle żywe, że skrzyżowa-łam ramiona na piersi, aby zająć czymś ręce.Richard nachylił się nade mną.Jego usta podążyły wzdłuż moichbrwi, tak niezwykle delikatnie pocałował powieki.Kiedy zwrócił się wstronę moich ust, stanęłam na palcach, by wyjść mu na spotkanie.Objąłmnie.Naparłam na niego, moje ręce błądziły po jego ciele, nasze ustazwarły się w pocałunku.Pochylił się i zsunął ręce pod moje pośladki,unosząc mnie do góry, aż nasze twarze znalazły się na jednakowympoziomie.Przerwałam pocałunek i zaczęłam mówić: - postaw mnie naziemi - ale wpatrując się w jego twarz z odległości parunastu centyme-trów, nie byłam w stanie tego powiedzieć.Objęłam go nogami w talii.Zaparł się, żeby utrzymać równowagę.Pocałowałam go i pierwszydrażniący skórę dotyk mocy zalał mnie łaskoczącym w brzuchu cie-płem.Richard wydał cichy, gardłowy odgłos, który zabrzmiał bardziej jakwarknięcie niż jęk.Uklęknął, nadal go dosiadałam i kiedy obniżył mniena podłogę, nie powstrzymałam go.Uniósł swój tułów, napinając ra-miona, dolne partie ciała były dociśnięte do mojego frontu.Kiedy pa-trzył na mnie z góry, jego oczy stały się wilcze.Musiał coś wyczytać zmojej twarzy, bo odwrócił głowę, tak, bym nie mogła się przyjrzeć.Uniosłam się pod nim, chwyciłam garść jego grubych włosów i nie-zbyt delikatnie obróciłam go ku sobie.Czy powodowany bólem, czyczymś innym, odwrócił się z warknięciem.Nie wzdrygnęłam się.Nieodwróciłam wzroku.Richard zbliżył swą twarz do mojej; z powrotem ułożyłam się napodłodze.Jego usta ociągały się tuż nad moimi.Gdy złączyliśmy się wpocałunku, pojawiła się fala mocy, jak gdybym smakowała jego energii,istoty.Otworzyły się drzwi łazienki.Dzwięk zmroził mnie, mój wzrok po-dążył za jego zródłem.Richard wahał się przez chwilę, jego usta nie-pewne nad moimi, potem pocałował brzeg brody, podążając wargami wdół mojej szyi.Jean-Claude stał w drzwiach ubrany w czarną jedwabną piżamę.Gó-ra z długim rękawem była rozpięta na tyle, że falowała wokół jego na-giego ciała przy każdym ruchu.Wyraz jego twarzy, spojrzenie, przera-ziło mnie.Poklepałam Richarda po ramieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]