[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze wiedziała, że Hannah nie jest tylkonieszczęśliwą kobietą uwikłaną w małżeństwo z Engebretem.Teraz dlawszystkich stało się jasne, że Hannah z Rudningen ma i styl, i rozum.Amoże również trochę za dużo śmiałości.Zimą po wsi krążyły plotki owizycie pastora w Rudningen.Wielu reagowało rozbawieniem, słysząc, naco poważyła się Hannah, wielu jednak również kręciło głowami, zoburzeniem patrząc na tę, która ośmieliła się sprzeciwić duchownemu.Barbo wyszła na drogę, by powitać Hannah.Spodziewała się jejodwiedzin.- Nie mogę cię zaprosić do środka, ale mogę ci zaproponować stołek.-Barbo uścisnęła rękę Hannah.- Jest przynajmniej suchy.- Wskazała nakawałek drewnianego bala przybity do dwóch pieńków pod samym płotem.- Wiedziałaś, że przyjadę? - spytała Hannah.Wydawało jej się, żestaruszka przez zimę jeszcze bardziej się przygarbiła.RS65- O, pewne rzeczy człowiek po prostu czuje po sobie.Czekają cię ważnewydarzenia.Hannah kiwnęła głową.Cała wieś wiedziała o ślubie, więc to nie byłożadną tajemnicą, ale słowa, które usłyszała za chwilę, sprawiły, że zadrżała.- No i dobrze się ułożyło z obcym pastorem - uśmiechnęła się Barbotajemniczo.- Zycie czasami potrafi sprawić i miłe niespodzianki.Hannah nigdy z nikim nie rozmawiała o tym, jak niechętnie myśli oudzieleniu jej ślubu przez starego pastora.Jedynie Flemming znał jejwahanie.Teraz Barbo kolejny raz potwierdziła, że widzi więcej niżwiększość ludzi.Być może dlatego staruszka tak się troszczyła o Olego.- Rzeczywiście, zapowiada się, że ten dzień będzie dla nas radosny.-Hannah zmrużyła oczy, patrząc pod słońce.- Po ślubie chcemy urządzićskromne przyjęcie i właśnie w związku z tym do ciebie przyjeżdżam.-Odwróciła głowę i popatrzyła wprost w łagodne oczy Barbo.- Zaprosiliśmytych, którzy są nam najbliżsi i którzy szczególnie wiele dla nas znaczą, więcchciałabym, abyś i ty, Barbo, dzieliła z nami radości tego dnia.Zechceszprzyjść do nas w gościnę na wesele?Hannah w napięciu czekała na odpowiedz.Oczy staruszki napełniły sięłzami, ale dalej się uśmiechała.- Ty się niczego nie boisz, Hannah.Nie myślisz o tym, co ludziepowiedzą, kiedy zobaczą mnie wśród weselników?- Ani trochę.Uratowałaś życie moje i mojej córeczki.Jakże miałabym sięciebie wstydzić? Bez twoich słów i bez tego kamienia poddałabym się, topewne.Z całego serca cię proszę, żebyś przyszła.Hannah mówiła z takim przejęciem, że nie było najmniejszychwątpliwości, iż traktuje sprawę poważnie.Barbo nie chciała jejrozczarować, ale przerażała ją myśl, że nagle miałaby się znalezć wśród tyluludzi.- Będę z tobą przez cały dzień, Hannah, ale musisz pozwolić, że zrobię topo swojemu.- Czy to znaczy, że cię nie zobaczę? - zapytała Hannah z obawą.- Zobaczysz mnie, na pewno.Nie będę się chować, tylko trzymać trochęz tyłu.Zgadzasz się?Hannah już wiedziała, że może być spokojna.Barbo przyjdzie i będziemiała baczenie na wszystko.To wystarczy.- Dobrze - powiedziała z uśmiechem i otworzyła trzymany na kolanachworek.- Mam nadzieję, że nie odmówisz i zgodzisz się to przyjąć.-Wyciągnęła sukienkę w zieloną kratę, ozdobioną krajkami przy dekolcie.Materiał był piękny, a kolory świetnie dobrane, ale nie dało się ukryć, żeRS66sukienka jest używana.Hannah starannie ją wybrała, wiedziała bowiem, żeBarbo kategorycznie odmówi przyjęcia czegoś nowego.- Po porodzie tak utyłam, że mnóstwo moich starych ubrań jest na mnieza ciasne.A przecież nie mogą wisieć w spichlerzu, aż zjedzą je mole.Pomyślałam więc.Barbo rozumiała tę grę i wdzięczna była Hannah za jej troskę.Dziękitemu przyjmowanie czegokolwiek przychodziło z większą łatwością.- Bardzo ci dziękuję, Hannah.Zawsze miło jest mieć coś nowego doubrania.Myślę, że nawet długością będzie na mnie pasować.Czyżbyś odporodu również zmalała?Hannah zerknęła na staruszkę, ale widząc błysk wesołości w jej oczach,roześmiała się:- Masz rację.Wczoraj wieczorem trochę ją skróciłam, żeby oszczędzić ciroboty.Siedziały tak, blisko siebie, młoda i stara, oparte plecami o płot, i głośnosię śmiały w to letnie popołudnie.Hannah cieszyła się, że Barbo będzie przyniej w dzień jej ślubu, a Barbo, że Hannah poświęca jej aż tyle uwagi.- To będzie dla was piękny dzień.Do zobaczenia! Ostatnie słowa Barbotowarzyszyły Hannah w drodze.Skoro Barbo tak mówiła, to na pewno nie powinna się niczego obawiać.Wieczór przed ślubem był przesycony pełnym nadziei spokojem.Mari iSimen przygotowali dom i obejście, Ole zadbał o to, by droga do zagrodybyła w dobrym stanie, a na podwórzu ustawił stołki pod ścianami.Jeślipogoda dopisze, miło będzie posiedzieć na dworze.Narzeczeni nie chcielijechać do kościoła z dużym orszakiem i muzyką.Większość gościzamierzała zapewne przyjść jak w każdą niedzielę do kościoła nanabożeństwo, po którym miał się odbyć ślub.Tej niedzieli do ołtarza szłatylko jedna para i tylko jedno dziecko miało zostać ochrzczone, Hannahprzypuszczała więc, że w kościele nie będzie zbyt tłoczno.Gorzej było, gdyprzed ołtarzem stawały trzy albo i cztery pary jednocześnie, wtedynaprawdę mogło zabraknąć miejsca dla gości.- Boisz się? - Flemming objął Hannah i z uśmiechem patrzył na córeczkę,którą kołysała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]