[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem odezwała się rzeczowym tonem:- Eff została w domu.Zagotuje wodę na herbatę, zanim wrócimy.Wielkie nieba, jak jasię cieszę, że cię widzę! Niech no ci się przyjrzę.Niezle wyglądasz.Tak się martwiłam.Ażwłos nam się jeżył na myśl, co się tam działo.Szkoda, że nas nie widziałaś, kiedyśmy siędowiedziały, że wróciłaś.Eff i Fleur także.O, ona cię świetnie pamięta.Prawdę mówiąc, Effjest czasami trochę zazdrosna.Taki już ma charakter.Ale dobrze, że nareszcie przyjechałaś.Pisałam ci, że przez cały czas chodziłam i śpiewałam, a Eff omal nie dostała od tego bzika.No i jesteś!W dorożce rozmawiałyśmy niewiele.I w końcu ukazał się drogi, znajomy dom.Drzwi otworzyły się na oścież i zobaczyłam Eff i Fleur.Eff nic się nie zmieniła, Fleurnatomiast urosła znacznie bardziej, niż się spodziewałam.Zliczna, ciemnowłosa dziewczynkazarzuciła mi ręce na szyję i ucałowała mnie serdecznie.- Chyba nie będziemy tu stały dowieczora - powiedziała z naciskiem Eff.- Trzymam imbryk na ogniu.I są słodkie bułeczki doherbaty.Trzeba je podpiec.Czekałam z tym na was.Nie chciałam, żeby obeschły.Usiadłyśmy w kuchni, zbyt wzruszone, by dużo mówić, lecz szczęśliwe, że jesteśmyrazem.Musiałam poznać guwernantkę. Pani Childers, prawdziwa dama" - usłyszałam.- Nie powiodło jej się w życiu - dodała Polly.- Jest bardzo skrupulatna i cieszy się, żema uczennicę.Ani trochę się nie wywyższa, lubi Fleur, a Fleur ją, i to jak jeszcze! Pojętnedziecko.Historia, geografia i francuski, dałabyś wiarę? Fleur ma do tego wrodzone zdolności.Powinnaś posłuchać ich paplaniny.Skręcamy się ze śmiechu, co, Eff?- Może ty - odparła Eff. Ja tam wiem, że francuski to francuski i nie ma się z czegośmiać.Wypada, żeby Fleur mówiła po francusku, bo prawie wszystkie damy tak mówią, aona kiedyś będzie damą.Pani Childers okazała się bardzo sympatyczną kobietą.Dobiegała czterdziestki, byławdową i ogromnie lubiła dzieci.Bez wątpienia nie powiodło jej się w życiu", lecz -jakorzekła Eff- nie zadzierała nosa".Godziła się z rzeczywistością, a Polly i Eff, choć nie były -wedle określenia Polly - jaśnie wielmożnymi hrabinami , traktowały ją jak równą sobie imogła to zaakceptować albo nie.Pani Childers najwyrazniej to zaakceptowała.Dowiedziałam się od niej, że jestzadowolona i przepada za Fleur.Wszystko zatem układało się doskonale.Każdego ranka pani Childers zabierała dziewczynkę do parku.Oglądały kwiatki i innerzeczy, jak poinformowała mnie Eff.A nazywało się to botaniką.Eff często wychodziła na targ po zakupy, dzięki czemu mogłam zostać sam na sam zPolly.Opowiedziała mi o wizycie lady Harriet.- Wezwała mnie ni stąd, ni zowąd. Proszę niezwłocznie przybyć do rezydencjiFramlingów.Za kogo ona się uważa? Wypchaj się sianem - odpowiedziałam, ale tylko wmyślach.A potem się tu zjawiła.Szkoda, żeś jej nie widziała.Chętnie bym ją wprowadziła dokuchni, tylko Eff się uparła, żeby przyjąć ją w salonie.No i ta kobieta oznajmiła, że zamierzazabrać Fleur. Jeśli pani tak sądzi, grubo się pani myli - ja na to.- Fleur ma tutaj dom i tupozostanie.Zaczęła nam wyliczać, o ile więcej może dla niej zrobić. My też możemy -odpowiedziałam.Wiesz, że ten dom jest teraz naszą własnością? Spłaciłyśmy go i zaczynamyspłacać sąsiedni.Eff myśli o wyprowadzeniu się na wieś.- Na wieś? Ależ Polly, przecież ty kochasz Londyn!- Cóż, z wiekiem człowiek inaczej patrzy na różne sprawy, i Eff zawsze lubiła miećkoło siebie trochę zieleni.W każdym razie to jeszcze nie teraz.Może za jakiś czas.Ipotrafimy zaopiekować się Fleur bez pomocy jaśnie wielmożnej pani.No, ale co z tobą?Mieszkasz pod jednym dachem.z tą kobietą.- Są tam dzieci, Polly.Luiza i Alan.Pokochałabyś je.- Niewykluczone, jeżeli choć trochę przypominają swoją siostrę.Na pewno się cieszą,że jesteś z nimi, choć dla ciebie to żadna przyjemność, mieć stale do czynienia z jaśnie paniądziedziczką.- Jakoś sobie radzę.Polubiła dzieci i wie, że mnie potrzebują.Pamiętasz, byłam przynich podczas tych wszystkich okropnych wydarzeń w Indiach.Polly kiwnęła głową.- Ale jak już nie będziesz mogła z nią wytrzymać, przyjedz tutaj.Lokatorzy płacą wterminie i dom już ostatecznie jest nasz.Sporo nas to kosztowało i był taki czas, że ledwośmywiązały koniec z końcem.A właśnie, jest coś, o czym powinnam powiedzieć.Nie miałaminnego wyjścia.Wiem, że zrozumiesz.- O co chodzi, Polly?- Fleur zachorowała.- Nie pisałaś mi o tym.- Nie było sensu cię martwić, skoro i tak nie mogłaś nic poradzić.W pewnymmomencie jej życie wisiało na włosku.- Och, Polly! Mówisz poważnie?- Hm, gdyby ta jej babka wtedy przyjechała, Fleur byłaby teraz u niej.Musiałybyśmysię poddać.Miała coś w gardle.Tylko operacja mogła ją ocalić.- To okropne.Nie wiedziałam.- Doktor Clement powiedział nam o pewnym człowieku.wybitnym chirurgu czykimś takim.Uważał, że to jedyny lekarz, który może uratować małą.Ale on należał do tychspecjalistów z Harley Street, wiesz.co to trzeba im płacić krocie, żeby cokolwiek zrobili.Musiałyśmy skądś zdobyć pieniądze.Dopiero co spłaciłyśmy dom.Gdyby to się zdarzyłowcześniej, po prostu zrezygnowałybyśmy z kupienia go.Wtedy jednak nie miałyśmy nicodłożonego.Co by nam przyszło z tego domu, gdybyśmy utraciły Fleur? - Widząc mojeprzerażone spojrzenie, pokręciła głową z uśmiechem.- Teraz już wszystko dobrze.Tenchirurg całkowicie ją wyleczył.Powiem ci, cośmy zrobiły.Pamiętasz ten wachlarz, którydostałaś w testamencie?Przytaknęłam.- Były w nim szlachetne kamienie.- Tak, Polly, wiem.- Zaniosłam go do jubilera, a on ocenił, że te błyskotki są warte sporo pieniędzy.-Popatrzyła na mnie przepraszająco - Powiedziałam do Eff: Tego by chciała Druzylla, gdybytu była. Zgodziła się ze mną.Potrzebowałyśmy pieniędzy jak najszybciej, musiałam wjednej chwili podjąć decyzję.Z jednej strony klejnoty, a z drugiej kochana mała Fleur.Więcwróciłam do tego jubilera, a on kupił kamienie.wyjął je bardzo ostrożnie.Uratowały życiedziewczynki.Nawet trochę pieniędzy zostało, więc zabrałyśmy ją za to nad morze.Imiałyśmy przednią zabawę.Trzeba ci było widzieć, jak małej wracały kolory.Bo wiesz.- Oczywiście, Polly.Cieszę się.Bardzo się cieszę.- Tak też sobie pomyślałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]