[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem nowe plany dojrzewały w głowie proboszcza z Ars.Dotychczas wioskanie posiadała szkoły we właściwym tego słowa znaczeniu.Tylko podczas zimowychmiesięcy przebywał tu jakiś nauczyciel, który wspólnie dziewczynki i chłopców poduczałnieco czytad, pisad i rachowad.Tak bardzo troskliwemu duszpasterzowi nie podobała sięszczególnie ta wspólna nauka.Ponadto dziewczynki potrzebowały innych wiadomości zewzględu na to, że miały kiedyś zostad dobrymi gospodyniami. Muszę założyd szkołę dla dziewcząt postanowił proboszcz, i zaraz zabrał siędo poszukiwania odpowiednie go pomieszczenia.Znalazł je w bezpośrednim sąsiedztwiekościoła.Nie miał tylko potrzebnych pieniędzy na zakup domu. Kasiu zwrócił się pewnego wiosennego poranka 1824 roku do młodejLassagneówny musisz się znowu razem ze mną modlid, bo mam nowy projekt.Młodadziewczyna obiecała swoją pomoc w modlitwie, lecz z iście kobiecą ciekawością zaczęławypytywad, na czym ten projekt polega. Chcę kupid dom, żeby założyd w nim szkołę dla dziewcząt.Ty będziesz w niejpierwszą nauczycielką. Ja nauczycielką? zawołała zdziwiona Kasia.I za niosła sięśmiechem aż do łez. Co w tym śmiesznego? zapytał proboszcz, marszcząc brwi. Ależ ja ledwie, jako tako umiem pisad.Niewiele zdołaliśmy się nauczyd podczaszimy z nauczycielem. Nauczysz się, czego trzeba.Po Wielkanocy pójdziesz do sióstrjózefitek do Fareins.Te dobre zakonnice nauczą cię wszystkiego, co jest konieczne doprowadzenia szkoły.Gdy zdobędziesz odpowiednie wiadomości, wrócisz i będziesznauczycielką.Nie mogę ci obiecad pensji, ale nad koniecznymi wydatkami będę czuwał. Jesteśmy biedni i tatuś nie będzie mógł płacid za naukę. Biorę to na siebie.Ale, czy przypadkiem nie znasz jeszcze jednej dziewczyny, która by przystała na mójprojekt? Jest przecież Benedykta Lardet odrzekła bez wahania Kasia. Rzeczywiście.Masz słusznośd.Porozmawiam z nią.Ostatecznie obydwiedziewczyny udały się do Fareins, gdzie siostry józefitki zajęły się ich wykształceniem.Ksiądz proboszcz zaś rozpoczął kwestę.Hrabia des Garets przekazał mu znaczną sumę.Wójt, Fleury Treve, Michał Cinier i inni parafianie dołożyli swoją częśd.Jaricot oraz paruinnych dobrodziejów z Lyonu też odpowiedziało na jego prośbę.I tak doszło do zebraniawiększej części kwoty, potrzebnej do zakupienia domu.Pomimo to, trzeba było jeszczesporo pieniędzy.Pewnego ciepłego pazdziernikowego dnia ksiądz proboszcz ujrzał przybywającegobrata Franciszka. Przynoszę ci twoją częśd rzekł, wyjmując z kieszeni sakiewkę.103Zbiory w tym roku były dobre, a ponadto mogliśmy korzystnie sprzedad wino z 1822roku.Dlatego, jeżeli ci to odpowiada, mogę ci z góry wypłacid za dwa lata. Sądzę, żemi to będzie na rękę odrzekł ksiądz Vianney rozpromieniony. Pomyślałby jeszcze,kto, że i ty biedę klepiesz wtrącił z niedowierzaniem Franciszek. A cóż ty myślisz?Biedny wiejski proboszczyna zawsze potrzebuje pieniędzy.I Franciszek wyłożył na stółdziewiędset franków. , Ale bądz oszczędny dodał ze śmiechem, bo przez następne dwa lata nicnie dostaniesz. Oczywiście, proboszcz zapewnił, że oszczędnie będzie gospodarowałpieniędzmi.Ale skoro tylko brat odszedł, natychmiast pobiegł do starego Lacóte'a,którego własnością był dom przy kościele, i wyłożył mu na stół należnośd.W dzieo świętego Marcina ksiądz Vianney mógł otworzyd swoją szkołę.KatarzynaLassagne i Benedykta Lardet, po powrocie z Fareins, zamieszkały w nowo otwartymdomu.Przyłączyła się do nich Joanna-Maria Chanay, młoda dziewczyna z Jassans, któramiała uczyd dziewczynki robót ręcznych i czuwad nad stroną materialną pozostałychdwóch nauczycielek.Oby tylko było co do garnka włożyd! Ale kuchnia i spiżarnia świeciły pustkami.Ipewnie wszystkie trzy dziewczyny byłyby pomarły z głodu, gdyby nie zlitowały się nadnimi matki oraz inne miłosierne osoby.Ludzie z Ars chętnie posyłali swoje córki do nowej szkoły.Były też uczennice zsąsiednich wiosek.Wkrótce trzeba było urządzid sypialnię dla szesnastu dziewcząt, po-chodzących z dalszych okolic i stąd zmuszonych do zamieszkania na miejscu.Było to zródłem wydatków dla nieszczęsnej kucharki.Ksiądz proboszcz, bowiemnie chciał od swoich podopiecznych żądad opłaty za naukę ani za utrzymanie.Poprzestawał na tym, co rodzice albo dobrodzieje dawali mu dobrowolnie. Nazwałem ten dom Domem Opatrzności.A więc Pan Bóg będzie się troszczył orzeczy konieczne.I rzeczywiście żadna dziewczyna nie cierpiała głodu.Jednakże częstowszystkie trzy nauczycielki musiały sobie łamad głowy, żeby wymyślid, co jutro podadwychowankom.Codziennie około południa dobry ksiądz proboszcz przychodził odwiedzad szkółkę.Cieszył się apetytem dziewczynek, podziwiał zapał do pracy, przeglądał uważniewykonane przez nie prace. Mam dośd tej całej historii oświadczył pózniej Andrzej Verchere. Nie chcęjuż więcej mied do czynienia z diabłem.Od tej pory ludzie coraz bardziej byli skłonniwierzyd, że rzeczywiście diabeł wyładowywał swój gniew na plebanii.Ksiądz proboszczznalazł dwóch innych wartowników, którzy pilnowali go razem.Maciek, starszy synwójta, rosły i tęgi parobczak, przyszedł spędzid noc ze swym kolegą, Janem Cotton,synem ogrodnika ze dworu, ale ich snu nic nie zakłóciło.Spędzili tak dwanaście nocy naplebanii, lecz nie słyszeli niczego podejrzanego.104Biedny jednak kapłan, który już teraz nie sypiał na strychu, ale w sąsiednim pokojuurządził sobie posłanie z chrustu i słomy, myślał, że cały regiment kozaków wyprawiaharce wokół jego nędznego legowiska. Nic nie słyszeliście? zapytał nazajutrzchłopców. Nic, zupełnie nic.Może jest ksiądz ofiarą swoich nerwów, które płatają psiefigle księdzu.A może raczej ten Grappin jest słyszalny tylko dla uszu księdza, ponieważboi się naszych pięści odrzekł Maciek Mandy. Wielka szkoda dodał, pokazującswoje mocne bicepsy. Tak bardzo chciałbym mu przetrzepad skórę.Lecz wkrótceszatan miał uciec się do jeszcze gorszych metod niż dziecinny hałas w sypialninieszczęsnego księdza proboszcza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]