[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomimo tych wszystkich koszmarnychrzeczy, jakie nam przypisujecie, wysłaliście Danausa, żeby mnie odnalazł.Nie sądzę, żeby chodziło tylko o uzyskanie mojej pomocy w zdobywaniuinformacji.Dlaczego więc?- Jeśli wierzyć w te opowieści, to wampirom raz już udało się powstrzymaćnaturi.Sądziłem, że możecie uczynić to ponownie - odparł James, nadalprzyciskając księgę do piersi.- Ty sądziłeś? Nie wy wszyscy?- Niektórzy.nie popierali tego pomysłu.- A czy oni wiedzą o tym naszym spotkaniu?Zerknął na Danausa, a potem na mnie.- Nie.Jeszcze mocniej zacisnął ręce na księdze, zupełnie jak gdyby mogła go onaustrzec przed gniewem przełożonych.- W takim razie wykazałeś się odwagą.Oczywiście jest tu Danaus, żebychronił cię przede mną, ale mam przeczucie, że twoi przyjaciele nie będą tymwszystkim zachwyceni.Ciekawe.- Co zamierzasz uczynić? - zapytał z niepokojem.Usiadłam na krześle iznów umieściłam nogi na biurku.- Na razie nic.Czy masz jeszcze coś interesującego do przekazania?- O czym? - zapytał, wracając na swoje miejsce.Usiadł i niepewnie odłożyłksięgę.- O naturi.Otworzył jedną z szuflad, wyciągnął z niej szarą kartonową teczkę i podał micoś, co wyglądało na plik zdjęć.Niechętnie wzięłam je do ręki.To właśniefotografie spowodowały, że podjęłam się tego szaleńczego zadania.Zacisnęłamzęby, wzięłam zdjęcia i omal nie krzyknęłam z bezsilnej wściekłości, widząc nanich znowu symbole naturi wypisane krwią.Zerwałam się na nogi, jakby te zdjęcia parzyły mnie w dłonie.- Kiedy to się stało?Usłyszałam, jak Danaus wstaje i podchodzi, a odgłos jego ciężkich kroków nadrewnianej posadzce odbija się echem.Podałam mu zdjęcia, nie odrywającwzroku od bladej twarzy Jamesa.- Zaczęły napływać w ostatnich paru dniach.- Skąd? - Chciałam, aby potwierdził moje podejrzenia.- Nie jestem do końca pewien.Sądzę, że jedno jest z Hiszpanii - odrzekł,nerwowym ruchem poprawiając krawat.- To Alhambra - przyznałam.- Gdzie jeszcze?- Inne wykonano w Kambodży.- W Angkor Wat.- Wyrwałam Danausowi zdjęcia z ręki i rozłożyłam je nabiurku.- Mamy tu sześć fotografii.To Angkor Wat i Alhambra.- Odsunęłam nabok dwa zidentyfikowane miejsca.Znałam je dobrze.Jabari zapoznał mnie znimi szczegółowo, dosłownie wbił do głowy.Wzięłam następne przedstawiającegłaz o różowej barwie.- To jest Petra, a to pałac w Knossos na Krecie.-Dorzuciłam na kupkę trzecie i czwarte zdjęcie.Znałam tamten pałac, zanimjeszcze zetknęłam się z Jabarim.Przyszłam na świat na Krecie.- O, przypominam sobie to miejsce.- James wziął zdjęcie, na którym widniałciemnobrązowy znak na tle drzew.- Podobno taki symbol był na odwrocie tablicy w parku narodowymYellowstone.- A to ostatnie? - spytał Danaus, podnosząc fotografię.- Mesa Verde, w stanie Kolorado.- Rozpoznałam charakterystycznąbudowlę.Zwracając spojrzenie ku Jamesowi, walczyłam z panicznym lękiem,który zaczął mnie ściskać w żołądku.- Co z pozostałymi pięcioma miejscami?Czy wasi ludzie je sprawdzili?- Pięcioma pozostałymi?- Chodzi o święte miasta naturi.Mam nadzieję, że je sprawdzacie.-Spojrzałam na Danausa, zaciskając zęby.- Mówiłeś, że wasi ludzie obserwująpotencjalne miejsca ofiarne.Kłamałeś?- Mamy je na oku - odrzekł ostro, robiąc krok w moją stronę.- Wszystkie dwanaście?- Dwanaście? - Przez moment wydawał się zupełnie zbity z tropu.- Chybaznacznie więcej? Obserwujemy wszystkie starożytne świątynie i budowlepowiązane ze starymi mitami.Stłumiłam w gardle krzyk bezsilnej wściekłości.Wiedziałam, że jużwcześniej powinnam była go poprosić u więcej wyjaśnień.Wydawało mi się, żewie tak dużo, że zna całe dzieje naturi.Pomyliłam się, a ten błąd mógł nas drogokosztować.Zwróciłam się w stronę biurka i zebrałam zdjęcia.- Pora na krótki wykład o naturi - powiedziałam, a polem spojrzałam naJamesa.- Pewnie zechcesz notować.Członek Temidy niezwłocznie usiadł na swoim krześle i przygotował papier idługopis.- Jest dwanaście tak zwanych świętych miejsc naturi rozrzuconych po całymświecie, związanych z energiami, skupionymi w tamtych okolicach.W AmerycePółnocnej to Old Faithful i Mesa Verde.W Ameryce Południowej - WyspaWielkanocna i Machu Picchu.W Europie mamy Stonehenge, Alhambrę i pałacw Knossos.W Afryce Dolinę Królów i Abu Simbel, Petrę w Jordanii.Wreszciew Azji Konark i Angkor Wat.Danaus pokręcił głową, ściągając brwi.- To bez sensu.Niektóre z tych miejsc wcale nie są zbyt stare, a świątynięAbu Simbel przeniesiono z jej pierwotnego miejsca.Poza tym naturi są starsi odtych wszystkich zabytków.- Nie budowle czynią z tych miejsc ich sanktuaria, tylko moce emanujące zziemi.- Znowu wzięłam do ręki zdjęcia i rozłożyłam je na blacie biurka.-Ludzie wznieśli tam wspaniałe budowle.Dlaczego? Ponieważ ciągnęło ich dotych miejsc.Ludzki mózg wyczuwa coś szczególnego, choćby i nieświadomie.- Abu Simbel przesunięto.- Ale tylko o jakieś dwieście metrów.Wciąż znajduje się dostatecznie bliskopierwotnego miejsca, które znalazło się pod wodą, więc stało się dostępnewyłącznie dla naturi z klanu wodnego.- A co z tymi znakami na drzewach? - zapytał James, unosząc głowę znadswoich notatek.- Odkryto je z dala od tamtych miejsc.Pokręciłam głową, przygryzając dolną wargę.Wkraczałam na grząski grunt.W historiach o naturi nie natknęłam się nigdy na wzmiankę o tym, bypozostawiali znaki na drzewach.- Wydają się inne od symboli ze świętych miejsc.Nie mam pojęcia, do czegosłużą.Danaus oparł się o biurko i skrzyżował ręce na piersi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]