[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aylo, nie płacz, to radosna okazja - powiedział Jondalar, czule ją obejmując.Nie mogła mówić; wiedziała, co się czuje, kiedy się stoi obok niewłaściwegomężczyzny.Dla Joplai jednak nie było żadnej nadziei, nawet w marzeniach, że pewnego dniamężczyzna, którego kocha, odrzuci dla niej uświęcone obyczaje.Nie wiedział nawet, że gokochała, a ona nie mogła o tym mówić.Był kuzynem, bliskim kuzynem, niemal bratem,niedostępnym mężczyzną - i kochał inną.Ayla czuła ból Joplai i łkała u boku mężczyzny,którego obie kochały.- Myślałam o tym, jak stałam tak koło Raneca - wykrztusiła wreszcie.Jondalar pamiętał to aż nazbyt dobrze.Poczuł ból w piersiach oraz ucisk w gardle imocniej ją objął.- Ej, kobieto, wkrótce mnie też doprowadzisz do płaczu.Zerknął na Jerikę, którasiedziała wyprostowana z godnością, a łzy ciekły jej po policzkach.- Dlaczego kobiety zawsze płaczą przy takich okazjach? Jerika spojrzała na Jondalaraz nieodgadnionym wyrazem twarzy, potem na Aylę cicho łkającą w jego objęciach.- Pora, żeby związała się z kimś i zapomniała o niemożliwych do spełnieniamarzeniach.Nie możemy wszystkie mieć doskonałych mężczyzn - szepnęła cicho i odwróciłasię.- Czy Pierwsza Jaskinia Lanzadonii akceptuje ten związek? -spytał Dalanar.- Akceptujemy - odparli wszyscy jednogłośnie.- Echozarze, Joplayo.Złożyliście obietnicę połączenia się.Oby Doni, Wielka MatkaZiemia, pobłogosławiła wasz związek -zakończył przywódca i drewnianą rzezbą dotknąłgłowy Echo-zara oraz brzucha Joplai.Odstawił doni na miejsce przed ogniskiem i wepchnąłjej ostro zakończone nogi w ziemię, żeby stała bez podparcia.Para odwróciła się w kierunku zgromadzonych ludzi i powoli zaczęła obchodzićśrodkowe palenisko.W uroczystej ciszy nie-wysłowiony smutek tej pięknej kobietyprzydawał jej jeszcze więcej urody.Idący obok niej mężczyzna był odrobinę niższy Jegowielki, haczykowaty nos sterczał nad ciężką, wystającą szczęką bez podbródka.Nawisie wałynadoczodołowe łączyły się pośrodku, podkreślone jeszcze przez gęste, krzaczaste brwi, któreprzecinały czoło jedną, prostą linią.Ramiona miał bardzo muskularne, a potężną, beczkowatąklatkę piersiową i długie ciało podtrzymywały krótkie, owłosione i wygięte łukowato nogi.Tecechy odziedziczył po klanie.Nie można go było jednak nazwać płaskogłowym.Odmiennieod nich jego czoło nie przechodziło ukośnie w dużą, wydłużoną i spłaszczoną głowę, odktórej pochodziło ich miano.Czoło Echozara wznosiło się równie prosto i wysoko nad łukamibrwiowymi co czoło każdego innego członka jaskini.Echozar był jednak nieprawdopodobniebrzydki.Był przeciwieństwiem idącej obok niego kobiety.Jedynie oczy, dominujące wtwarzy, były piękne: duże, błyszczące, brązowe i tak pełne czułego uwielbienia dla kobiety,którą kochał, że przezwyciężały nawet niewymowny smutek wokół niej.Nawet jednak widomy dowód miłości Echozara nie mógł złagodzić bólu Ayli nawidok Joplai.Ukryła twarz na piersiach Jondalara, bo patrzenie zanadto bolało, i starała siępokonać nieutulony żal spowodowany głębokim zrozumieniem losu Joplai.Kiedy para po raztrzeci okrążyła ognisko, ludzie przerwali milczenie i wstali, żeby im złożyć życzeniapomyślności.Ayla stała z tyłu i próbowała opanować się.Wreszcie, ponaglana przezJondalara, podeszła z nim razem, żeby życzyć im szczęścia.- Joplayo, tak się cieszę, że będziesz obchodzić swoje Zaślubiny razem z nami -powiedział Jondalar i uścisnął ją.Przywarła do niego.Zdziwiła go intensywność jej objęć.Miał niepokojące wrażenie, że żegna się z nim, jakby go już nigdy nie miała zobaczyć.- Nie muszę życzyć ci szczęścia, Echozarze - powiedziała Ayla.- %7łyczę ci, żebyśzawsze był tak szczęśliwy jak teraz.- Czy może być inaczej z Joplayą? - spytał.Spontanicznie go uściskała.Dla niej niebył brzydki, miał przyjemny, znajomy wygląd ludzi klanu.Zamarł na chwilę; urodziwekobiety nie obejmowały go często, i wezbrały w nim ciepłe uczucia dla tej złotowłosejpiękności.Potem Ayla zwróciła się do Joplai.Spojrzała w jej zielone oczy, a słowa, które miałazamiar wypowiedzieć, zamarły jej na ustach.Z bolesnym szlochem wyciągnęła ręce do Joplai,przytłoczona jej biernym pogodzeniem się z losem.Joplayą ją objęła, klepała po plecach,jakby to Ayla potrzebowała pociechy.- Tak jest dobrze, Aylo - odezwała się Joplayą głuchym głosem.Oczy miała suche.-Co innego mogę zrobić? Nigdy nie znajdę mężczyzny, który będzie mnie kochał tak jakEchozar.Już od dawna wiedziałam, że się z nim połączę.Po prostu nie było powodu dłużejczekać.Ayla cofnęła się o krok i starała się opanować łzy, które wypłakiwała za kobietęniezdolną do płaczu, i zobaczyła, że Echozar podsunął się bliżej.Z wahaniem objął Joplayę wtalii, nadal niezupełnie wierząc w to, co się stało.Bał się, że się obudzi i to wszystko okaże sięsnem.Nie wiedział, że obejmuje tylko cień kobiety, którą kochał.To nie miało znaczenia.Tomu wystarczało.- No cóż, nie.Nie widziałem tego na własne oczy - mówił Hochaman - i wtedy w tonie wierzyłem.Ale jeśli ty możesz jezdzić na koniu i kazać wilkowi chodzić za sobą, todlaczego ktoś inny nie miałby jezdzić na grzbiecie mamuta?- Gdzie, mówisz, to się działo? - spytał Dalanar.- Daleko na wschodzie, zaraz po naszym wyruszeniu w drogę.To musiał byćczteropalczasty mamut.- Czteropalczasty mamut? Nigdy o czymś takim nie słyszałem - odezwał się Jondalar -nawet od Mamutoi.- Nie oni jedni polują na mamuty i nie mieszkają dość daleko na wschód.Uwierz mi,że są jeszcze stosunkowo bliskimi sąsiadami.Jeśli naprawdę pójdziesz na wschód i dojdzieszblisko do Bezmiernego Morza, znajdziesz tam mamuty o czterech palcach.One są takżeciemniejsze, niektóre prawie czarne.- No tak, skoro Ayla mogła jezdzić na grzbiecie lwa jaskiniowego, nie wątpię, że ktośmógł się nauczyć jezdzić na mamucie.A ty jak sądzisz? - spytał Jondalar, patrząc na Aylę.- Jeśli uda się go złapać, kiedy jeszcze jest bardzo młody.Sądzę, że niemal każdezwierzę można czegoś nauczyć, jeśli się je od małego wychowuje wśród ludzi.Co najmniejtego, żeby nie bało się ludzi.Mamuty są inteligentne, mogą się dużo nauczyć.Patrzyliśmy, jakłamią lód na wodę.Wiele innych zwierząt także z tego korzystało.- Potrafią też wywąchać wodę na dużą odległość - rzekł Hochaman.- Na wschodziejest bardziej sucho i ludzie tam zawsze mówią: Jak zabraknie ci wody, poszukaj mamuta".Potrafią dość długo obywać się bez wody, jeśli muszą, ale w końcu zawsze cię do wodydoprowadzą.- To dobrze wiedzieć - powiedział Echozar.- Tak, szczególnie jeśli się dużo podróżuje - dodała Joplaya.- Nie zamierzam zbyt dużo podróżować.- Ale przyjdziesz na Letnie Spotkanie Zelandonii? - upewniał się Jondalar.- Oczywiście, na nasze Zaślubiny - odparł Echozar.- I chcę was jeszcze raz zobaczyć.- Uśmiechnął się niepewnie.- Miło by było, gdybyś razem z Aylą zamieszkał tutaj.- Tak.Mam nadzieję, że oboje zastanowicie się nad naszą propozycją - wtrąciłDalanar.- Wiesz przecież, Jondalarze, że to zawsze jest i będzie twój dom, a nie mamyuzdrowiciela, poza Jeriką, która nie ma właściwego treningu.Potrzebujemy też Lan-zadoni ioboje uważamy, że Ayla doskonale by się nadawała.Moglibyście odwiedzić twoją matkę iwrócić z nami po Letnim Spotkaniu.- Uwierz mi, Dalanarze, doceniamy twoją propozycję - powiedział Jondalar - irozważymy ją.Ayla zerknęła na Joplayę.Była milcząca, zamknięta w sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]