[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam go rozśmieszyć, ale na to nie byłam gotowa.Nie wiem, jak sobie z tym poradzić.Kompletnie go rozłożyłam, a niewiedząc, co zrobić, leżę tak pod jego drżącym ciałem i czekam, ażzbierze się w sobie.Ale nie zapowiada się na to, by nastąpiło to szybko. Wszystko w porządku? pytam, wciąż zadziwiona i zezmarszczonymi brwiami. Olivio Taylor, twoja babcia jest skarbem. Chichocze,przyciskając mocno usta do moich. Osiemnastokaratowym złotymskarbem. Jest wrzodem na zadzie. Nie mów o swoich bliskich w ten sposób. Odsuwa się iwidzę, że znów ma tę poważną minę, a całe rozbawienie zniknęło,jakby go nigdy nie było.Ta nagła zmiana nastroju uświadamia mi, jaknieczułe były moje słowa.Miller nie ma nikogo.Kompletnie nikogo. Przepraszam. Czuję się tak głupio, widząc jegooskarżycielskie spojrzenie. Nie pomyślałam. Ona jest wyjątkowa, Olivio. Wiem odpowiadam cicho.%7łartowałam, chociaż powinnampamiętać o tym, że Miller Hart nie jest typem żartownisia. Wcale taknie myślę.Zamyśla się, przyglądając się mojej twarzy.Spogląda na mnieznów ciepło. Przesadziłem, przepraszam. Nie trzeba. Kręcę głową i wzdycham, nie odrywając wzrokuod jego oczu. Masz kogoś, Miller. Kogoś? Marszczy piękne brwi. Tak mówię z entuzjazmem. Mnie. Ciebie? Jestem twoim kimś.Każdy kogoś ma, ty masz mnie, tak jak jamam ciebie. Jesteś moim kimś? Tak. Kiwam gwałtownie głową, obserwując, jak rozmyślanad moją deklaracją. A ja twoim? Właśnie tak.Miller kiwa delikatnie głową. Olivia Taylor jest moim kimś?Wzruszam ramionami. Albo nałogiem.Natychmiast przestaje kiwać głową i z radością patrzę, jak jegowargi znów zaczynają drżeć. Jednym i drugim? Oczywiście. Będę, czym tylko chce, bym była. Nie masz wyboru. Drganie warg zamienia się w jegoprzepiękny uśmiech, prawie mnie oślepiając. I go nie chcę. W takim razie& Tak, ta dyskusja jest bezcelowa, zgadzam się. Przyciskam godo siebie i obejmuję nogami w pasie.I coś w tej chwili sprawia, żemówię to jasno i wyraznie: Kocham cię na wskroś, Millerze Hart.Przestaje ssać moją szyję i odsuwa się, by na mnie popatrzeć.Zbieram się w sobie, chociaż nie wiem na co.On wie, co do niegoczuję.Myśli przez chwilę, po czym nabiera głęboko powietrza. Zaryzykuję tezę, że chodzi ci o to, że bardzo mnie kochasz. Zgadza się. Zmieję się, a on znów zaczyna całować mnie wszyję. Doskonale. Jego usta wędrują do mojej żuchwy, po policzku,aż do ust. Też jestem tobą bardzo zafascynowany.Rozpadam się na te słowa.Tyle mi wystarczy.To w jego stylu.Taki jest Miller Hart, emocjonalnie upośledzony pseudodżentelmenwyrażający uczucia słowami dziwnymi słowami, ale ja je rozumiem.Rozumiem jego.Pozwalam, by mnie całował, by ocierał swoją nieogoloną twarz omoją i cieszę się każdą sekundą.Prycham z niezadowoleniem, gdy sięodsuwa. Idę dziś przed pracą na siłownię. Podnosi się i sadza mnie nakolanach. Chcesz iść ze mną? Och? Nie jestem pewna, czy tego jeszcze potrzebuję.Całamoja złość i zdenerwowanie zniknęły dzięki Millerowi i jegoczczącemu podejściu.Już nie muszę zatłukiwać na śmierć workatreningowego. Nie mam karty członkowskiej do żadnej siłowni kłamię,uznając, że nie muszę też patrzeć, jak Miller tłucze worek treningowy.Nie mam ochoty powtarzać ani przypominać sobie scen z siłowni przedLodem. Będziesz moim gościem. Całuje mnie szybko i podnosi złóżka. Ubieraj się. Muszę się wykąpać. Patrzę, jak znika w garderobie.Czuję nasobie zapach seksu. Zajmie mi to ledwie dwie minuty.Ruszam do łazienki, gdy nagle Miller bierze mnie na ręce. Nie stwierdza stanowczo i zanosi z powrotem na łóżko. Niemamy czasu. Ale jestem cała& lepka. Krzywię się, gdy stawia mnie napodłodze.Miller jest tylko w szortach, a jego naga pierś działa na mnieniczym płachta na byka.Nie mogę oderwać od niej wzroku, gdy zbliżasię coraz bardziej. Ziemia do Olivii. Jego jedwabisty głos wyrywa mnie z transui się cofam.Unoszę wzrok i moim oczom ukazuje się jego szerokiuśmiech.Odpowiadam tym samym. Bóg wyjątkowo się starał, gdy cię tworzył.Miller unosi brwi i uśmiecha się jeszcze szerzej. I stworzył mi ciebie. To prawda. Cieszę się, że to ustaliliśmy. Wskazuje głową łóżko. Chceszmi pomóc pościelić? Nie! odpowiadam natychmiast.Już i tak zużyłam za dużoenergii na zajmowanie się jego ukochanym łożem.Poza tympamiętałam, jak ostatnio je idealnie pościeliłam.Z trudem opanowałchęć zerwania prześcieradeł i pościelenia od nowa.W końcu zresztą takzrobił. Sam się tym zajmij. I tak by po mnie poprawiał. Jak sobie życzysz. Kiwa głową. Ubieraj się.Nie protestuję.Sięgam po rzeczy z dolnej szuflady. Nie mam stroju na siłownię. Zabiorę cię do domu. Jednym ruchem idealnie rozpościerakapę na łóżku, a potem i tak obchodzi wkoło i prostuje ją dodatkowo.A potem zawiozę cię do pracy.O której musisz tam być? O dziewiątej. Zwietnie, w takim razie mamy jeszcze trzy i pół godziny.Układa poduszki i cofa się, by ocenić dzieło. Migusiem!Uśmiecham się, wkładając sukienkę i buty. Zęby? Mogę zrezygnować z prysznica, ale koniecznie muszęodświeżyć oddech. Zrobimy to razem. Wskazuje mi drogę, a ja idę przodem zuśmiechem na ustach.Wciąż jest spięty, ale wyczuwa się, że ogarnął gopewien spokój, i wiem, że to ja jestem jego zródłem. Rozdział 13W klubie jest tłum.Znajduję trochę wolnego miejsca w damskiejprzebieralni, szybko wkładam strój i wrzucam torbę do szafki, abyuciec od rozmów siłownianych znajomych.Już czuję się zmęczona.Rozglądam się po korytarzu, ale nigdzie nie widzę Millera, więckieruję się na koniec budynku, w stronę siłowni, mijając liczne szklanedrzwi i obserwując różne kursy.Zatrzymuję się przy ostatnich drzwiachi obserwuję, jak dziesiątki kobiet podskakują naprzeciwko wielkiegolustra.Każda jest niesamowicie wysportowana, a chociaż widać ponich zmęczenie, to każda ma też idealny makijaż.Unoszę dłoń dokoczka na głowie i patrzę na moje odbicie w drzwiach.Nie nałożyłamnawet odrobiny makijażu ani nie wyglądam na stałą bywalczynię.Wydaje się, że wyjście na siłownię nie oznacza rezygnacji z dobregowyglądu. Och! Podskakuję, gdy czuję przy uchu gorący oddech. Nie w tę stronę szepcze, obejmując mnie ramieniem w pasie iunosząc nad ziemię. My idziemy tu.Bez słowa daję się zanieść z powrotem.Wchodzimy do sali, wktórej szpiegowałam Millera.Gdy zamykają się za nami drzwi, wciążjestem wtulona w jego pierś, ale szybko obraca mnie i pcha na drzwi.W pierwszej chwili żałuję, że jest w koszulce, ale szybko zapominam otym, gdy unosi mnie i przyciska usta do moich.To zupełnie innećwiczenia, niż się spodziewałam. Mogłeś smakować mnie w łóżku mruczę, czując, jak sięuśmiecha.Wszystkie te uśmiechy i jego spokój, zwłaszcza pozasypialnią, zupełnie mnie powalają.Uwielbiam to, ale też strasznie mnie to zaskakuje. Mogę cię smakować, gdzie mi się podoba. Odsuwa się iopuszcza mnie na ziemię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]