[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Komandor twierdził,że ich okręty znajdują się bliżej Tulonu i na pewno nie ruszą naSR południe, prosto w paszczę nadciągającego huraganu.Raz tylkowidzieli z daleka francuski statek, ale był za mały, by zaryzykowaćspotkanie z działami ich okrętu.W nocy pogoda się pogorszyła i okrętem zaczęło mocno kołysać.Hebe obudziła się i zobaczyła, że ich rzeczy suną po podłodze, a Mariazawodzi z przerażenia.Wygramoliła się z koi i ciasno owinęłaszlafrokiem.Postanowiła pójść do Sary i przynieść Marii trochęlaudanum na uspokojenie nerwów, ale zanim dotarła do drzwi,usłyszała pukanie.Za drzwiami stał kompletnie ubrany sir Richard.- Hebe, moja droga, twoja mama zachorowała.Czy mogłabyśprzysłać Marię, żeby się nią zaopiekowała? Ja niestety nie mogę się niąteraz zająć.- przerwał i popatrzył nad ramieniem Hebe na zawodzącąhisterycznie pokojówkę.- Zajmę się mamą, tylko najpierw dam Marii coś na uspokojenie.Wpadła do pokoju Sary, która blada jak ściana wymiotowała domiski.Szybko przejrzała zawartość torby z lekarstwami.Znalazłalaudanum i wróciła do Marii.Przyrządziła jej słabą dawkę lekarstwa zwodą i kazała wypić, zapewniając dziewczynę, że po tym od razuzaśnie.I rzeczywiście, po kilku minutach Maria już spokojniedrzemała.Hebe, zaskoczona tak szybkim działaniem leku, pobiegła domatki.Tutaj sytuacja wyglądała dużo gorzej.Sara bez przerwy wymiotowała i jej żołądek nie był w stanieutrzymać nie tylko żadnego leku, ale nawet odrobiny wody.Pobiegłado kambuza, gdzie okazało się, że z rozkazu kapitana ogień zostałstarannie wygaszony i o gorącej wodzie nie ma co marzyć.SR Zataczając się i obijając o ściany, wróciła do matki.Przykryła jąkocem, umyła jej twarz i natarła skronie wodą lawendową.Próbowałają poić wodą, ale wymioty nie ustępowały i chora nie była w stanie pić.Godziny mijały, a woda nie przestawała walić o pokład.Okręttrzeszczał, jakby miał się rozpaść; smród okrętowych nieczystościmieszał się z odorem choroby.Sara była tak wyczerpana, że zaczynałatracić przytomność.Hebe zerknęła na zegarek kieszonkowy sirRicharda, który został w kajucie.Była szósta rano.Zostawiła matkę i wróciła do siebie.Maria jakimś cudem nadalspokojnie spała.Ubrała się i walcząc z przechyłami okrętu dotarła napokład.Być może już świtało, ale niebo było jednym kłębowiskiemczarnych chmur.Wściekły wicher, wyjąc jak potępiona dusza, smagałelegancką sylwetkę okrętu z coraz to innej strony, a z nieba lały sięstrumienie wody.W jednej chwili zupełnie przemokła, udało się jej jednak jakośdotrzeć do schodków prowadzących na mostek, gdzie zgromadzili sięoficerowie.- Co pani tu robi, panno Carlton?- Szukam lekarza.Moja mama jest bardzo chora.- Zaraz go do pani przyślę.Proszę pozwolić, że odprowadzępanią pod pokład.- Co się dzieje? - zapytała, z trudem walcząc z silnymi po-dmuchami wiatru.Nawet tak okropna pogoda nie tłumaczyła szalonegoSR tańca, jaki okręt wykonywał na wzburzonych falach.- Pierwsze uderzenie wichury złamało nam główny maszt.Marynarze próbują go zwalić, ale jest zaklinowany, przez co niemożemy odzyskać panowania nad żaglami.- Porucznik nagleprzypomniał sobie, do kogo mówi i pospiesznie zaczął ją zapewniać, żesytuacja niedługo zostanie opanowana.Nagle rozległ się krzyk, zagłuszony przez wiatr, i na pokładrunęła część omasztowania, a razem z nim zaplątany w liny młodszyaspirant Murray.Porucznik bezceremonialnie pchnął ją w stronęschodów prowadzących pod pokład i rzucił się do głównego masztu.Hebe widziała, że nikt nie interesuje się losem chłopca, ruszyła więc wjego stronę.Nogi ślizgały się jej po mokrych deskach, ale dotarła domiejsca, gdzie mogła się uchwycić rei, z którą spadł Murray.- Murray! Nic ci nie jest? - krzyknęła i wtedy zauważyła, żechłopiec ma zmiażdżoną czaszkę.Zaszokowana, odwróciła głowę.Nie mogąc opanować drżenia ani łez, z trudem stanęła na nogach.Okręt wspinał się na falę i pokład zaczął się coraz bardziej przechylać.Zrozumiała, że wiatr poczynił dalsze spustoszenia w ożaglowaniu.- Hebe! - krzyczał Alex.- Trzymaj się!Zostawił marynarzy, którzy wściekle rąbali zwalony wiatremtakielunek i zaczął się przedzierać w jej kierunku.Z przerażeniempatrzyła na mokry, zdradziecko śliski pokład i na bose stopy Aleksa.Wkońcu udało mu się do niej dotrzeć.Chwycił ją za ramię tak mocno, żezabolało.- Do diabła, kobieto! Co ty tu robisz?SR - Szukam lekarza.Mama.- Wracaj pod pokład.- Alex zaczął ciągnąć Hebe w stronęwejścia.W świetle podskakującej dziko latarni zauważyła, że byłnieogolony, a jego purpurowa kurtka wydawała się czarna od wody.Nagle statek stanął dęba.Przez chwilę znieruchomiał, zupełniejakby zawisł na fali, a potem runął w dół.Pokład zalały masyspienionej wody i zwaliły Hebe z nóg.Coś uderzyło ją w żebra.Naglezdała sobie sprawę, że spada, choć mocny uchwyt na ramieniu niesłabł.Słona woda zalewała jej usta i oczy, pozbawiając oddechu.Pochwili znowu uderzyła w coś twardego.Siła uderzenia wypchnęła z jejpłuc resztę powietrza.Myślała, że to pokład, ale zrozumiała, żeznalazła się w morzu.Topię się, pomyślała zaskakująco spokojnie.A więc tak wyglądaśmierć.Och, Alex.Poczuła, że ręka ściskająca ją za ramię puszcza, a potem cośchwyciło ją pod brodę i zaczęło ciągnąć w górę, ku powierzchni.- Machaj nogami! - usłyszała tuż przy uchu i posłuszniewypełniła polecenie.- Oddychaj! - polecił ten sam głos, a kiedy odetchnęła, zdałasobie sprawę, że jej głowa znajduje się nad wodą.- Grzecznadziewczynka - pochwalił Alex.- A teraz trzymaj się mnie tak mocno,jakby od tego zależało twoje życie, i módl się.Nie wiedziała, czy zdołała się pomodlić.Mętnie pamiętała, żeAlex ją trzymał i że starała się machać nogami.Pamiętała jego głos,kiedy ją chwalił, a potem ogarnęła ją łaskawa ciemność i wszystkoSR znikło.Rozdział dziesiątyTo łóżko było nieprawdopodobnie niewygodne, do tego mokre.Najwidoczniej dach przeciekał.Było jej bardzo zimno.Pomyślała, żeposkarży się właścicielowi zajazdu, jak tylko.Przekręciła się na bok i nagle uświadomiła sobie, że jej usta pełnesą mokrego piasku.Wypluła go i poczuła, że jest okropnie obolała.Bolało ją całe ciało.Ból żeber prawie uniemożliwiał oddychanie.Gardło było suche i spieczone, a opuchnięte, piekące oczy z trudemdawały się otworzyć.Z ogromnym wysiłkiem uniosła głowę, byprzekonać się, że leży na brzegu morza, a fala odpływu liże jejzmarznięte stopy.Z trudem usiadła i po chwili zaczęła jej wracać pamięć.Przy-pomniała sobie falę, która zmyła ją z pokładu i głos Aleksa, którykrzyczał jej do ucha, zmuszając do walki o życie.- Alex! - zawołała z rozpaczą, choć krzyk rozdzierał suche,spieczone gardło.Odpowiedziała jej cisza.Nadludzkim wysiłkiem stanęła i ro-zejrzała się dookoła.W obu kierunkach ciągnęła się na wiele mil pustaplaża.Wiatr ucichł i przestało padać, ale chmury nisko wisiały nadziemią i jak na maj było bardzo zimno.SR Jeszcze raz rozejrzała się po plaży.Tuż przy linii wodydostrzegła fragmenty jakiegoś wraku.Potykając się podeszła bliżej iwtedy zobaczyła, że to ciało mężczyzny leżącego nieruchomo twarządo piasku.- Alex!Rozpacz dodała jej sił.Odwróciła nieruchome ciało na plecy iprzyłożyła ucho do piersi mężczyzny.Nie słyszała bicia serca, nieczuła oddechu.Po chwili zauważyła jednak, że jego blade wargidrgnęły.- Alex! Alex, otwórz oczy! - zawołała z rozpaczą i wymierzyłamu policzek.- Obudz się, do diabła! - uderzyła go jeszcze raz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
    § Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
    Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
    Chuck Wendig [Double Dead 01] Double Dead [Tomes of the Dead]
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    § Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
    Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
    Christie Agata Morderstwo w Mezopotamii
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • meypaw1.opx.pl