[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To powinna być prosta decyzja, ale im dłużej z nim jestem, to,chociaż to głupie i nierozsądne, pragnę zmienić zdanie i przyjąć jegodwudziestoczterogodzinną propozycję. Znasz już moje imię. Jego usta wyginają się lekko, ale nie jestto jeszcze uśmiech. I nic więcej odpowiadam. Ani twojego nazwiska, ani wiekuczy pracy. I musisz to wszystko wiedzieć, by spędzić ze mną noc?Unosi ciemne brwi.Gdyby tylko uśmiechnął się porządnie, tomiałabym wrażenie, że znam go lepiej.Ale czy powinnam się nimjeszcze bardziej interesować, skoro to oznacza tylko, że bardziej się doniego przywiążę?Nie wiem, więc tylko wzruszam ramionami i opuszczam głowę.Włosy opadają mi na podołek. Nazywam się Miller Hart zaczyna mówić, a ja podnoszęznów wzrok. Mam dwadzieścia dziewięć lat& Stop! Unoszę rękę, by powstrzymać potok słów. Nie mówmi.Nie muszę wiedzieć.Przekrzywia głowę, rozbawiony, ale wciąż jeszcze się nieuśmiecha. Nie musisz czy nie chcesz? Jedno i drugie prycham, czując, że pojawia się złość, coś dlamnie nietypowego.Zirytował mnie, zanim jeszcze zaproponował coś tak szalonego,ale teraz naprawdę to czuję.Wstaję, zmuszając go, by się cofnął ipodniósł na mnie wzrok. Dziękuję za propozycję, ale odpowiedz brzmi nie. Biorętorebkę i telefon i ruszam do drzwi.Nie dochodzę nawet do końcakanapy, gdy on łapie mnie delikatnie i popycha do ściany.Torebkaupada na podłogę.Zamykam oczy.Czuję jego brodę na ramieniu,przysuwa usta do mojego ucha. Nie wydajesz się przekonana szepce, wsuwając kolanomiędzy moje uda. Bo nie jestem przyznaję, przeklinając się w duchu za swojąsłabość.Jego ciało wtulone we mnie wydaje się tak dobre, kiedychciałabym czuć, że jest złe.Wszystko mi mówi, że to zły pomysł, alejakieś niesamowite poczucie prawidłowości sprawia, że trudno miwyłapać znaki ostrzegawcze. Dlatego właśnie nie pozwalam ci wyjść, dopóki się niezgodzisz.Pragniesz mnie odwraca mnie i opiera dłonie po obustronach mojej twarzy. A ja ciebie. Ale tylko na dwadzieścia cztery godziny dyszę, z trudemwypowiadając te słowa.Kiwa głową i powoli przybliża usta do moich.Jest niepewny.Widzę to w jego oczach.Decyduje się jednak skubnąć moją dolnąwargę, delikatnie, zarazem szepcąc coś, co brzmi jak słowa odwagi, poczym wsuwa język do moich ust, a ja rozluzniam się i akceptuję tenatak.Nie mogę powstrzymać jęku.Aapię go za ramiona.Jest cudownie,właśnie tak, jak to sobie wyobrażałam, ale to nie wpływa na mójrozsądek.Tak czy inaczej tłumię w sobie wątpliwości i oddaję się mu.Wielbi mnie i myśl, że mogłoby to trwać przez dwadzieścia czterygodziny, sprawia, że mam ochotę przerwać pocałunek i krzyknąć tak! , ale tego nie robię.Mimo przyjemności i coraz większegopodniecenia skupiam się na czerpaniu rozkoszy z jedynego pocałunku,jakim obdarzy mnie Miller Hart.I będę go pamiętać do końca życia.Miller jęczy i wpycha członek w mój brzuch.Czuję jego sztywność. Chryste, smakujesz cudownie.Powiedz tak jęczy do moichust, przygryzając moją wargę. Proszę, powiedz tak.Chcę jeszcze wstrzymać się z odpowiedzią, byle tylko przedłużyćten cudowny pocałunek, ale z każdą chwilą wpadam coraz bardziej. Nie mogę rzucam, odwracając głowę, by przerwać kontakt.Chciałabym więcej.Wiem, że chciałabym więcej, bez względu na to, jak idiotycznieto brzmi.Nigdy nie szukałam takiego związku, ale gdyby tak było, toszukałabym właśnie tego czegoś boleśnie dobrego, kompletnie mniepochłaniającego& czegoś wyjątkowego i poza moją kontrolą czegoś,co zmieniłoby zupełnie moje dotychczasowe odczucia na tematzażyłości.Wpadłam na to przez przypadek, w chwili, kiedy się tegonajmniej spodziewałam, ale stało się i nie mogę oddawać się temudalej, wiedząc, że po dwudziestu czterech godzinach czeka mnie tylkozłamane serce.Miller prycha sfrustrowany i odsuwa się ode mnie. Cholera klnie, odchodząc ode mnie i patrząc w sufit. Niepowinienem był cię tutaj przywozić.Zbieram się w sobie, cały czas opierając się o ścianę, by nieupaść. Nie, nie powinieneś przyznaję, dumna, że potrafię się zdobyćna taką stanowczość. Pójdę już.Podnoszę torbę z podłogi i nie odwracając się, szybko idę dodrzwi.Kiedy jestem już na klatce schodowej, osuwam się na ścianę.Ztrudem łapię powietrze, cała się trzęsę.Jestem rozsądna.Muszę tosobie powtarzać.Z tego nic dobrego by nie wyszło, pozawspomnieniami o cudownej nocy i dniu, których już nigdy niepowtórzę.To byłaby tortura, a ja nie chcę się na to decydować,spróbować czegoś cudownego, bo wiem, że takie by było, a potem tostracić.Nigdy.Nie będę taka jak moja matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]