[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doich rocznicy mamy jeszcze dużo czasu. Skoro ty odwaliłeś najtrudniejszą robotę, ja sięzajmę oprawieniem rysunków. Zgoda.Laurel zamilkła na chwilę. Haley to nie jedyna kobieta, która powróciłaz przeszłości stwierdziła. Zgadnij, kogo wczorajwidziałam u Bloomingdale a? Mów. Annabelle Mastroni.Dylan przewrócił oczami. Widzisz, braciszku, co prawda skończyłam edu-Naga prawda 97kację dwa lata przed tobą, ale doskonale się orien-towałam, że ona i jej koleżanki prześladowały cięprzez cały uniwersytet.Zresztą pytała o ciebie. Rany boskie, chyba nie dałaś jej mojego numeru?Ogarnęła go panika.Tylko tego brakowało, żebyAnnabelle Mastroni wpakowała się w jego życie.Nieuważał jej za kobietę, raczej kojarzyła mu się z bara-kudą. Nie zachichotała Laurel. Nie miałbyś chwilispokoju, gdyby się dowiedziała, że wciąż jesteś dowzięcia, a w dodatku pracujesz jako świeżo upieczo-ny dyrektor i masz wielkie mieszkanie na poddaszuw Village. Posłuchaj, Laurel, czy właśnie dlatego te wszyst-kie kobiety ostrzą sobie na mnie pazury?Dylan poszedł do kuchni, a Laurel podążyła jegośladem.Wziął do ręki butelkę wina i przyjrzał sięetykiecie. Dylan, litości.Rozmawiasz ze swoją siostrą.Popatrzyłeś kiedykolwiek w lustro? Jesteś zabójczoprzystojny.Twoja uroda jest warta miliony.Pozatym fajny z ciebie facet. Ratunku jęknął Dylan. Tylko nie fajny facet. No dobra, wobec tego wrażliwy facet.Dobrzerozumiesz cudze problemy.Właśnie dlatego kobietyciągną do ciebie jak pszczoły do miodu.I jeszcze tentwój zwycięski uśmiech, i pociągające spojrzenie. To jeszcze gorzej.Wrażliwy powtórzył z nie-chęcią, a następnie zajął się wyciąganiem kieliszkówi rozlewaniem do nich wina. No widzisz, braciszku, to twój urok osobistyprzyciąga do ciebie stada kobiet.98 Karen AndersLaurel podeszła do lodówki i wyjęła żółty ser, poczym wygrzebała z szuflady nóż. To chyba nic złego. Dylan upił spory łyk wina. Tylko że ty nigdy nie starałeś się zrozumieć,skąd się bierze to zainteresowanie. Wsunęła plas-terek sera do ust. Jako ogier pierwszej klasy nie muszę się za-stanawiać nad przyczynami powszechnego zaintere-sowania moją osobą zażartował i schylił się, abywydobyć z szafki pudełko z krakersami.Laurel uniosła wzrok i przysunęła się do brata, poczym połaskotała go pod pachami.Roześmiał się,odskoczył i przystąpił do otwierania opakowania.Pochwili wręczył dziewczynie krakersa. Takie powodzenie bywa niekiedy koszmarnieuciążliwe oznajmił.Tym razem to Laurel się roześmiała. Coś mi się widzi, że toaleta Mandy zapycha sięzawsze wtedy, gdy jej właścicielka pokłóci się ze swoimfacetem.Położyła kawałek sera na krakersie i odgryzłakawałek. Ostatnio to się zdarza regularnie jak w zegarku.Chyba przechodzą kryzys. Uniósł brwi. Związekz drugim człowiekiem.Poważny krok. Sięgnął poplaster sera, przycisnął go do krakersa i wpakowałcałość do ust. Trudna sprawa dodała Laurel. Szkoda, żemnie nie udaje się nawet zacząć związku, a co dopierodotrwać w nim do kryzysu. Może powiesz mi, co cię do mnie sprowadzao tak dziwnej porze? zainteresował się Dylan.Naga prawda 99Dostrzegł melancholię w głosie siostry i smutekw jej oczach.Nie miał pojęcia, co się dzieje z nowojor-skimi facetami, skoro nie padają przed Laurel nakolana.Pewnie są po prostu zbyt głupi. Chciałam, żebyś pojechał ze mną przyjrzeć siętortom na przyjęcie rocznicowe. Błagam, Laurel jęknął. Tylko nie to.Wszyst-ko, tylko nie torty.To przecież jedynie kilka pięterciasta i lukier.Do czego ci jestem potrzebny? Jesteś moim bratem i jednym z najważniejszychuczestników uroczystości. Lekko uścisnęła jegoramię. Poza tym twoja wrażliwość pomoże mizdecydować, który tort będzie najwłaściwszy. Akurat. Popatrzył na siostrę i położył rękę nabiodrze z miną: ,,Nie ze mną takie numery . Pozatym chciałaś pogadać, tak? dodał. Czy to takie oczywiste, że mam problem? westchnęła. Wyduś to z siebie zachęcił ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]