[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nikogo tu nie było.Od razu zauwa\yła, \e Wenny jej nie wierzy.Zawsze wyczuwa-ła, kiedy próbowała kłamać, ale prawdę mówiąc, Grace sama niewiedziała, czy Barnett wszedł do domu.I czy to on zostawił tegoidiotycznego krasnoludka.A jeśli nawet tu przyszedł, to po co? Bywiedziała, \e w ka\dej chwili mo\e się tu dostać?- Czuję to.On był w tym domu.- Ostatnio kręciło się tu sporo ludzi, wiesz, ekipa remontowa.- Nie, to był zły człowiek.To on zabrał Ciapka.ROZDZIAAPIDZIESITY TRZECI20.50Droga Nr 6Melanie czuła, \e powieki same jej opadają, choć wcią\ widziałaprzed sobą światła nadje\d\ających samochodów.Kiedy ostatniospała? Naprawdę nie pamiętała.Początkowo pomagała jej adrenali-na, ale wraz ze zmierzchem zaczęła od niej odpływać cała energia.Sądząc z pochrapywania, Charlie spał z tyłu co najmniej od go-dziny.Natomiast Andrew Kane chyba nie był śpiący, chocia\ oparłgłowę o boczną szybę.Widziała jednak, \e patrzy przed siebie.Jaredte\ był czujny.Mogła go obserwować we wstecznym lusterku, wświetle przeje\d\ających samochodów.Usłyszała szelest rozkładanej mapy i zauwa\yła strumień światłaz latarki, która była w schowku.Znalezli tam te\ inne rzeczy, wcią\budzące jej niepokój, na przykład zdjęcie kobiety z długimi, ciem-nymi włosami i małym chłopcem na ręku.Oboje patrzyli na nią ta-kimi samymi oczami.250Andrew przez przypadek kopnął te\ niewielkiego pluszowegomisia, który le\ał na podłodze.Uderzyło ją to, \e podniósł go takostro\nie, jakby zwierzątko było \ywe.Poło\ył go na siedzeniu obokniej i chocia\ wcale jej się to nie podobało, nie potrafiła go jednakstamtąd usunąć.Za bardzo podobny był do Puchatka Charliego.Azdjęcie przypominało jej, \e ten samochód nale\y do jakiejś matki,która tyra w fabryce tylko po to, \eby utrzymać siebie i dziecko.Aoni zabrali mu jeszcze jego ulubionego misia, z którym pewnie za-sypiał.- Za chwilę będzie skrzy\owanie z Trzydziestką Czwórką - po-wiedział Jared.A\ drgnęła, kiedy pochylił się w jej stronę.- Skręć wprawo.- Nie ujadę ju\ za daleko, Jared.- Wiem.Obserwuję cię od jakiegoś czasu.- Zcisnął serdeczniejej ramię.- Zwietnie się spisałaś, siostrzyczko.Spojrzała we wsteczne lusterko, zastanawiając się, czy z niej kpi,ale wyglądał zupełnie powa\nie.W dzieciństwie mówił do niej sio-strzyczko tylko wtedy, kiedy musiał się nią zająć i chciał ją przeko-nać, \e wszystko będzie dobrze.Ale czasami nawet przy nim nieczuła się bezpieczna.Zanim jednak zdą\yła pogrą\yć się wewspomnieniach, brat wskazał tablicę z reklamą.- Zatrzymamy się w Comfort Inn.Musimy tylko przejechaćprzez Hastings.Chciała spytać, czy mogą sobie na to pozwolić, ale się po-wstrzymała.Było jej wszystko jedno.Myśl o ciepłym prysznicu iłó\ku dodała jej sił.Gdy chwyciła mocniej kierownicę, poczuła, \ema obolałe ręce i zesztywniały kark.Tak, prysznic i sen na pewno251jej pomogą.A jutro? Kto by się tam troszczył o jutro! W tej chwililiczyła tylko minuty i godziny, nie myśląc o następnym dniu.Najpierw zobaczyła po lewej stronie jasno oświetlony znak z na-zwą hotelu, a potem sam budynek.Po raz pierwszy, od kiedy zacząłsię ten koszmar, odetchnęła z ulgą.Być mo\e to samo czuli wędrow-cy na pustyni na widok oazy.- Nie podje\d\aj pod główne wejście.Zaparkuj poza zasięgiemświateł.- Jared znowu zaczął wydawać rozkazy, było jej jednakwszystko jedno.Myślała tylko o prysznicu i czystej pościeli.- Niepodawaj swojego prawdziwego nazwiska.I powiedz, \e jesteś samaz Charliem.- Ale czy nie zauwa\ą w recepcji, \e wchodzimy we czwórkę?- To wygląda na motel, więc ka\dy pokój powinien mieć od-dzielne wejście.Jeśli nie, poszukamy bocznych drzwi i skorzystamyz twojej karty magnetycznej.Jeśli ka\ą ci wypełnić dokumenty,powiedz, \e jesteś z Kalifornii i jedziesz do Chicago.- Jaki adres mam wpisać?- Wszystko jedno.Wymyśl coś.Przecie\ nie mogę myśleć owszystkim.- Odliczył osiem dwudziestodolarówek i podał jej przezramię.- To powinno wystarczyć.Spojrzała na pozostałą część pieniędzy, którą wcią\ trzymał wdłoni.Nawet w przyćmionym świetle widziała, \e jest tego więcejni\ cztery stówy.Chciała spytać, czy wziął trochę forsy ze sklepu,ale szybko uznała, \e nie ma to sensu.Hol był jasno oświetlony i przytulny, z niewielką poczekalnią za-raz po prawej stronie i jadalnią, która znajdowała się tu\ za recepcją.252Powitał ją zapach świe\o parzonej kawy.Zerknęła za siebie, chcącsprawdzić, czy widać stąd ich auto.Nie dostrzegła go.Rzeczywiściezaparkowała tak jak trzeba.- Och, jak fajnie pachnie - powiedziała do młodego recepcjoni-sty.Mę\czyzna wyglądał na zadowolonego z jej przyjazdu.Wa\nybył ka\dy gość, bo na parkingu stało niewiele samochodów.- Proszę sobie nalać.Przed chwilą ją zrobiłem.Czy chce się pa-ni zatrzymać na noc? - Sięgnął po formularze.Wcią\ myślała o kawie.Dawno, bardzo dawno jej nie piła.- Czy będzie pani potrzebowała pokoju? - powtórzył.- Co? Tak, oczywiście.- Jedynka? Dwójka?- Dwójka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]