[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arthurpostanowił naśladować jej pozę, więc tak samo pociągał nogami izwiesił głowę tak nisko, że brodą niemal dotykał klatki piersiowej.Rondo kapelusza skutecznie zasłaniało mu twarz.Minęła długa chwila, zanim dotarł do rakiety, dlatego miałwystarczająco dużo czasu, żeby oszacować, ilu było wsiadających dotarana czarnoksiężników.Doliczył się ich łącznie około pięciu tysięcy,przy czym większość była pełnoprawnymi czarnoksiężnikami.Niektórzy nieśli parasole ze złota i srebra, co oznaczało że zjechali zwyższych poziomów wieży, nie widzianych przez Arthura.Na samymszczycie przebywało kilkadziesiąt istot w lśniących, atłasowychcylindrach Wewnętrznych Audytorów.Takich właśnie Rezydentówzabił Szczurołap w kryjówce Pani Piątek w Zrodkowym Domu.Najednym ze środkowych pięter rakiety znalazł się oddział PrzemyślnychMarkierantów, którzy rozsiedli się na skraju piętra i kołysali nogamiwystawionymi za pręty.Zbliżając się do podstawy tarana, Arthur zauważył, że przydrabinie stoi czarnoksiężnik z tęczowym parasolem i sprawdza, czymijający go Rezydenci znajdują się na liście.Co gorsza, u jego bokuczuwał wyniosły Rezydent w nieskazitelnym srebrnym fraku,kruczoczarnych spodniach i wypolerowanych butach.Na ramionachnosił gołębioszary płaszcz z siedmiu peleryn, a każda kropla deszczu,która znalazła się w pobliżu jego osoby, wyparowywała z sykiem. To z pewnością Sobotni Zmierzchnik uznał Arthur. Z miejscasię zorientuje, kim jestem.a wówczas wykończy mnie pięć tysięcyczarnoksiężników.Pozornie obojętnym gestem uniósł dłoń do twarzy, podrapał się ponosie i jednocześnie częściowo zasłonił usta. Wola! syknął.Karaluch-albinos z czerwonym napisem Wola na grzbieciewdrapał się Arhurowi na nadgarstek, a stamtąd popełznął do dłoni. Myśl do mnie zasugerowała Wola bezgłośnie. Nie musiszmówić. No tak zorientował się Arthur. Zapomniałem.Przed namiSobotni Zmierzchnik.Chyba musisz odwrócić jego uwagę.Możeprzybierz postać Szczura w Wyproście i rzuć się do ucieczki, a następniepobiegnij ratować Suzy, bo ja nie będę miał okazji. Wcale tego nie wiesz zauważył Szósty Fragment. Poza tymwątpię, żeby Sobotni Zmierzchnik cię rozpoznał, otacza go zbyt dużomagii, żeby cię wywęszył.Ten obiekt z brązu niemal ociekaczarnoksięską mocą, nie wspominając o platformie, na której stoi.Dwustu pięćdziesięciu czarnoksiężników szczebla wykonawczegoprzygotowuje się do podniesienia konstrukcji.Wystarczy, że pochyliszgłowę. Mimo to chcę, żebyś wyruszył na ratunek Suzy! upierał sięArthur. Najlepiej od razu, póki jeszcze jest sposobność. Nie oświadczył Szósty Fragment w jego umyśle. Moimzadaniem jest znalezienie Prawowitego Dziedzica, a skoro mi się toudało, zamierzam przy nim, czyli przy tobie, pozostać.Kto wie, możenam się uda zdobyć Klucz.W takiej sytuacji wszystko jest możliwe,skoro od dołu naciera Armia Szczurołapa, a od góry grożą nam owadyNiedzieli. %7łyczę sobie, żebyś poszedł uwolnić Suzy! To rozkaz! Nazwisko? spytał czarnoksiężnik ze złotym parasolem.Arthur opuścił rękę, a Szósty Fragment Woli wpełzł mu dorękawa. Ehem, Woxroth wymamrotał. Jak zwykle na szarym końcu podsumował czarnoksiężnik.Jazda po drabinie, zajmij miejsce.Gdy Arthur się wspinał, czarnoksiężnik popatrzył na SobotniegoZmierzchnika, który założył monokl na prawe oko i wbił wzrok w bruk. Załadunek niemal zakończony, sir. Nareszcie skomentował Zmierzchnik. Nie mamy czasu dostracenia.Siły Szczurołapa wylądowały i posuwają się w górę.Wszystko jedno, mogą zająć Podnóże.Nie zdołają wspiąć się wysoko nawieżę, a my wkrótce będziemy w Ogrodach. Czy one naprawdę są tak piękne i cudowne, jak się uważa? spytał Południk i zaczął się wspinać za nim.Znajdował się w odległościkilku metrów od Arthura, który doskonale słyszał każde jego słowo. Wkrótce się przekonamy zapowiedział Zmierzchnik. Chybapora zaczynać.Jedną ręką przytrzymał się drabiny a drugą zwinął w trąbkę przyustach i odwrócił się do innego czarnoksiężnika ze złotym parasolem,stojącego w najbliższej, narożnej wieżyczce na platformie. W górę! wrzasnął. Na sam szczyt!ROZDZIAA DWUDZIESTYCzarnoksiężnicy Nadliczbowi stali na najniższym poziomierakiety, bezpośrednio ponad podstawą z lite.go brązu.W szczelinachwiklinowej podłogi Arthur wyraznie dostrzegał połyskujący metal.Nawet nie chciał myśleć o tym, co mogło się znajdować w jego wnętrzu.Zakładał, że umieszczono tam jakiś materiał napędzający rakietę.Byłojasne, że taran zostanie wystrzelony w kierunku fundamentówNiezrównanych Ogrodów, a najbardziej prawdopodobnym miejscemodpalenia konstrukcji był szczyt wieży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]