[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale niesłyszałem, by zostali ukarani. Prawdaż to, najjaśniejszy panie?! z oburzeniem zawołał Szafraniec.Jagiełło zmarszczył brwi i spojrzałgniewnie na podkomorzego, o którym wiedział, że nie jest mu przychylny. Wasza wielmożność patrz swoich spraw, a w moje nie zaglądaj.Szafraniec pohamował ostrą odpowiedz, tym bardziej że zabrał głos wojewoda Sędziwój, by do niej niedopuścić. Wszakże gród należy całkiem otoczyć, by odciąć Jurszy drogi zaopatrzenia.Głód mu nie zagrozi, jeśli tegoponiechamy. Na co się to zda, wojewodo? Zapasów ma dość i ściągać ich nie potrzebuje.Dotąd nasze patrole nienapotkały jego picowników. Miłościwy panie wtrącił ze złością Szafraniec baczcie, aby was wojsko nie pomówiło, że bardziejwrogowi sprzyjacie niż własnemu żołnierzowi!Jagiełło zignorował tę uwagę i po chwilowym milczeniu zwrócił się do księcia Ziemowita: A wy, książę, co o tym sądzicie? Praw jego wielmożność wojewoda, miłościwy panie! Nie należy takiej sposobności dawać Jurszy, póki brońprzeciw nam dzierży!Jagiełło z wolna skinął głową i trącając konia ostrogą rzucił z niechęcią w głosie: Zatem wydaj w moim imieniu rozkazy tym chorągwiom, kfóre wybierzesz.Niech otoczą gród dookoła.Tegoż dnia rozeszła się w obozie wieść, że Zwidrygiełło jak sądzono po znalezionej odzieży w bitwie niezginął, a zdołał ujść do Stepania, tam się zatrzymał, zebrał nowe wojsko i ciągnie z odsieczą.Całą więc nocwrzało po namiotach.Wzmocniono straże i gotowano się w podnieceniu do rozprawy.Toteż kiedy słońce wstałoprzeganiając nocne mgły milionami iskier rozbłysło w porannej rosie, chorągwie gotowe do bitwy ustawiały sięw ordynku, czekając na pojawienie się nieprzyjaciela.Wszakże książę nie ukazał się, a po paru godzinach przybył od niego poseł, więc zawiedzione wojsko zjechało zpola.Przywiózł list, jaki ponoć Wielki Książę otrzymał od tatarskiego chana.W liście tym wzywał on polskiego króla,by odstąpił od wojny z Litwą, a Podole oddał jej bez zwłoki, jako że on, tatarski chan, już z dawna ziemie tepodarował Zwidrygielle dla władania nimi po wieczne czasy.Skoro wieść o tym rozeszła się wśród rycerstwa, śmiech powstał powszechny, gdyż sądzono, że Zwidrygiełło samdo siebie taki list napisał.Nie wiadomo wszakże, czy tak było istotnie, gdyż władcy tatarscy takie pisma zwyklipisać obdarowując ziemiami, których w ręku nie dzierżyli.Nie tylko bombardy wyrzucające kamienne bądz lane z żelaza kule zasnuwały dymami resztki spalonego miasta.Również płonęły niektóre budynki grodu, podpalone ognistymi pociskami, i dym z tych pożarów znoszonylekkimi podmuchami wiatru mieszał się z prochowym, zwiększając gęstość czarnych, leniwie sunących smug,niczym welony szeroko rozciągniętych nad ziemią.Kiedy silniejszy podmuch wiatru skłębiał je i przepędzał nad pola, wyłaniały się z tej zasłony wielkie machiny,wokół których uwijało się ludzkie mrowie, ruchliwe, kręcące się w pozornie bezładnym popłochu, wrzeczywistości świadome swych czynności, gdyż sprawnie obsługiwało miotacze i podskakujące po każdymodpaleniu bombardy.Grzmot ich strzałów mieszał się z hukiem łyżek osłów oraz niedzwiedzi , z ludzkimi krzykami i głuchymhukiem uderzających w mury pocisków.Ukazały się w nich nowe wyłomy, z których zdawały się wyciekać strugi gruzów, a także przy wtórzetriumfalnego wrzasku puszkarzy i pełnego przerażenia obrońców zawaliła się kolejna baszta.Czarny i Rudy siedzieli przed namiotem Jaksy i patrzyli na toczoną po drugiej stronie rzeki walkę.Dzień byłbezchmurny, na niebieskiej kopule nieba tylko kilka małych, rozrzuconych tu i ówdzie obłoków bielało wsłonecznym blasku, który oblewał jasną zieleń łąk i ciemną lasów, otaczających kręgiem krwawe zmagania.Wpięknie i spokoju letniego dnia zdawały się być tylko zabawą płochych młodzików.Dał temu wyraz Jaksa, patrząc na toczącą się bitwę. Z dala wygląda to nie tak znów groznie.Jakby jeno wojenne igraszki. Wszakże pożary tak nie wyglądają. mruknął Czarny. W słońcu mało ich widać. Dymy jednak widać całkiem wyraznie.One są prawdziwe i zawsze przejmują grozą. Dość napatrzyłeś się na nie, aby przywyknąć. Im więcej ich oglądam, tym bardziej rozumiem, co znaczą. Miłościwy pan woli niczego nie dostrzegać.Mało kiedy namiot opuszcza, a wojska także rzadko objeżdża. Rani mu serce niszczenie jego dziedzictwa.Rycerstwo tego nie rozumie i zaczyna sarkać, że wojnę tylko dlapozoru prowadzi, a bardziej Zwidrygielle sprzyja. I ja słyszałem takie gadanie, ale wiary temu nie daję zaopiniował Czarny. Ze wojnie tej przeciwny, niedziwota, boć nie tylko bratnią krew przelewa, ale działa po myśli swego największego wroga, niemieckiegocesarza! Wszakże i wojsko ma swoją rację.Przecież sam oblężeniem nie kierując nikogo na wodza nie wyznaczył!Toteż każdy z panów na własną rękę wojuje! Gdyby było inaczej, Auck byłby już dawno zdobyty!Przerwali rozmowę, gdyż zza pobliskiego namiotu ukazał się pan Bukwa i dostrzegłszy Jaksę, zbliżył się dosiedzących. Witam waćpana. zwrócił się do Rudego. Widzę, że masz waść kompana, może zatem przeszkadzam? Ależ nie, to Hubert z Czepiel, mój krewniak Jaksa z kolei przedstawił przybysza Czarnemu.Ponieważ ten jużo nim słyszał, więc obrzucił go ciekawym spojrzeniem i odsunął się, dając miejsce na kłodzie, gdzie siedzieli. Nie przeszkadzasz, waszmość.Racz przysiąść choć na takiej ławie. W polu dobra każda Bukwa przysiadł z sapnięciem i zwrócił się do Jaksy: Cóż to, zaniechałeś waść szachów z Holeszką? Teraz rycerstwo tą grą się zabawia, bo szturmów mało, azresztą głównie czeladz łakoma zdobyczy do nich Się pcha. Zaniechałem, bo sposobności nie było.Istotnie, dziwno mi, że miłościwy pan nie każe uderzyć na mury.Dośćjuż są wątłe i nietrudno byłoby się na nie wedrzeć.Bukwa ściszył głos. To waść nie wiesz? Nie. zaciekawił się Rudy. A o czym to? Na jutro generalny szturm wyznaczono! Wszakże tylko co znaczniejsi dowódcy o tym wiedzą, aby wieść niedotarła do Jurszy.Sądziłem wszakże, że kto jak kto, ale wam ta sprawa nieobca. Dlaczego właśnie mnie ma być wiadoma? ostentacyjnie zdziwił się Jaksa.Bukwa na chwilę jakby się zmieszał, ale odpowiedział z uśmiechem: Boć kancelaria królewska chyba bardziej od innych świadoma rozkazów naszego pana. Ale tylko tych, które dotyczą listów i posłań, a nie wojennych zamiarów zimno odparł Rudy.Kiedy sokolniczy odszedł, wkrótce i on podniósł się na nogi. Idę do proboszcza wyjaśnił Czarnemu. Może pozwoli powojować. Nie zapomnij, że takoż i mnie ckni się bezczynne siedzenie upomniał go Hubert.Ale kiedy szwagier wkrótce wrócił, już po jego twarzy pognaj, że nie przynosi dobrych wieści.Mimo to spytał: No i co? Zezwolił? Powiedział jeno, że skoro zmieni rozkazy, to będziem o tym powiadomieni.Szturm istotnie wyznaczono na następny dzień, to znaczy na poniedziałek 13 sierpnia.Jeszcze w nocnychciemnościach podciągnięto drabiny, rozstawiono myszki do ochrony przed pociskami, a także podtoczono barana do jedynej od tej strony bramy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]