[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy jeszcze nie byłam wtak niepomyślnych warunkach finansowych.Stan konta sześćdziesiąt złotych.Pojutrze jadędo Warszawy na konferencję w sprawie remilitaryzacji Niemiec.Mam mieć ośmiominutoweprzemówienie.28 IV [1953]Rano pisałam mój speech.Jeszcze go jutro przeczytam na świeżo.[.] Obawiam się,287Włodzimierz Sokorski (1908-1999), prozaik, publicysta, działacz komunistyczny, od 1927 członekKPP, lata drugiej wojny światowej spędził w ZSRR, m.in.w 1943 był współorganizatorem Związku PatriotówPolskich w Moskwie.Po wojnie członek PPR, następnie PZPR, zastępca członka KC PZPR, od 1948 pracowałw Ministerstwie Kultury i Sztuki, w latach 1952-1956 minister, poseł na Sejm PRL.Od 1960 do 1972przewodniczący Komitetu ds.Radia i Telewizji.W latach 1966-1990 pełnił funkcję redaktora naczelnego nowoutworzonego Miesięcznika Literackiego.288Hanna Hirszfeldowa (1884-1964), profesor pediatrii Uniwersytetu Wrocławskiego, żona profesoraczy po naradzie warszawskiej nie zechcą mnie wysłać za granicę, co znowu oderwałoby mnieod pracy, następnie nie mam dość sił, wreszcie dość wyrobienia politycznego.Mojepożegnanie na dworcu we Frankfurcie brzmiało po pensjonarsku.Muszę sobie wyrazniewytyczyć nowy tryb życia, bo stracę zupełnie możność skupienia się, nie skończę Frycza,popadnę w nędzę.Hirszfeld powiedział, że prawdziwą klęską współczesnego człowieka jestroztargnienie, rozproszenie psychiczne.Jak dalece to paraliżuje twórczość, wie tylko ten, cosam pracuje twórczo.30 IV [1953]Przedwczoraj, dwudziestego ósmego [kwietnia] we wtorek przydarzyło mi się cośzupełnie niepojętego.Otóż na sekretarzyku leżało przed moimi oczami zaproszenie KomitetuObrońców Pokoju, zawiadamiające o wyjezdzie, wieczorem o dwudziestej drugiej pięć doWarszawy.Przed południem napisałam tekst mego przemówienia.Z domownikamizastanawiałam się, jaką walizkę wziąć, i czy nie lepiej, by Marysia zawiozła mi rzeczy nadworzec, bo przed wyjazdem miało się odbyć - jeszcze o dwudziestej - zebranie w komitecie.Ale wszystko to omawiałam na dzień następny.Otóż co w tym było dziwnego, to straceniepoczucia czasu, a więc dnia, w którym się znajdowałam i daty.Jak gęsta mgła coś osiadło mina mózgu.Wieczorem załatwiałam dużą korespondencję, wszędzie zaznaczając, żewyjeżdżam dwudziestego ósmego - myśląc, że to nazajutrz, właśnie, kiedy odjeżdżał pociąg,w którym było zarezerwowane dla mnie łóżko.Potem poprawiałam Frycza.Kiedy po północyskończyłam i spojrzałam w lustro, przeraziły mnie moje oczy, wytrzeszczone, widać byłobiałka szeroko koło tęczówki i niesamowicie szkliste.I nagle jakby opadła zasłona -wiedziałam, że to dziś miałam jechać.[.]Nagle ogarnia mnie przerażenie, że mogę i u Frycza coś pomylić i to drastycznie.Pojemność, czy jak to nazwać, nerwowa, mózgowa, fizyczna jest ograniczona.Nie możnapodejmować się coraz to nowych rzeczy, nakładać na siebie zobowiązania na zobowiązania,bo musi się to fatalnie odbić na możliwościach wykonania prawidłowego.Myślę, że nie tylkowakacje, niedziele, powinny przynosić mądre, lekarsko, naukowo obmyślane odprężenienerwowe, ale cały schemat roku powinien być z góry obmyślany tak, aby rozłożenie ciężarubyło racjonalne.Wiele mówi się o wynalazkach racjonalizatorskich, ale najważniejszymzadaniem jest opracowanie racjonalnego gospodarowania siłami, uwagą, potencjałempsychicznym człowieka pracującego.[.]Ludwika Hirszfelda.Dostałam Zegar słoneczny Jasia289.Dziwne, jakeśmy się spotkali.Trudno mi ocenićwartość Zegara i Rogatki.Rogatka jest mocniejsza kompozycyjnie.Surowsza.Antysnobistyczna.Jasia jest w zdobniejszym stylu.Konwencjonalna.Ma w sobie to, co siębardziej podoba.W Rogatce może zakończenie, chociaż jest rdzeniem prawdy, powinno byćszerzej rozbudowane i mocniejsze, bardziej niezależne.Sama już nie wiem, co myśleć oswoim stylu.Chciałabym, by stał się surowszy.4 V [1953]Dziś ważny dzień w życiu Tuli i naszym.Odprowadziłam ją do szkoły.Najbardziejbyła przejęta nowym tornistrem (dzięki Hernasowi).Niosła kałamarz w ręku i oczywiścieposmarowała sobie ręce.Zaprowadziłam ją do kierownika.Zapytał, jak się nazywa,odpowiedziała: Wanda.Co jest niespodziane, bo zawsze chciała być Marysią.Kierownikzwrócił uwagę, że ma podpuchnięte oczy.Powiedziałam, że to chroniczne.Radził witaminy.Wtedy mówię, że właśnie zażyła pięćdziesiąt, co jest prawdą.Na to Tula: Nie pięćdziesiąt, adwie.Skąd jej się bierze takie głupie gadanie? Przekora, czy też myślała, że dwie? Klasadość ponura.Aawki stare i brzydkie.Nauczycielka, p.Nowakowa, ma wielką ochotę, by Tulachodziła do jej klasy.Jest wielbicielką Uliczki klasztornej.Na coś się wreszcie moja pracaprzydaje.PIW zawiadomił mnie o wypłaceniu reszty honorarium za Rogatkę - cztery tysiące.Zapłacili po dwa tysiące od arkusza, mimo że wyszła w pięciu tysiącach egzemplarzy.13 V [1953, Warszawa]Od ósmego jestem na Polnej.W radio o dziewiątej zostawiłam egzemplarz Frycza.Mają opracować kawałki.Jeśli wezmą więcej, da to sporo grosza.Obawiam się, żepierwsza część jest za mało dramatyczna i upolityczniona.Jedenastego na obiedzie uWygodzkich290.Nieprzyjemnie.Nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia.%7łonazdenerwowana, dziecko wrzaskliwe.Obiad marny.Wczoraj u Jasiów.Zimno, kwaśno, nudno.Emerytura duchowa.W niedzielę przyszedł Stryjkowski291, zapraszając Maryjkę i mnie na podróż289Zob.J.Parandowski, Zegar słoneczny, Warszawa 1953.290Stanisław Wygodzki (1907-1992), prozaik, poeta, tłumacz, i jego żona Irena z Beitnerów.Po wojniew latach 1948-1953 Wygodzki był redaktorem naczelnym działu literackiego PR.Od 1956 do 1964 byłprezesem Oddziału Warszawskiego ZLP.W styczniu 1968 wyjechał na stałe do Izraela.291Julian Stryjkowski (1905-1996), prozaik, tłumacz.Absolwent polonistyki na Uniwersytecie JanaKazimierza we Lwowie.W latach 1934-1938 był członkiem nielegalnej Komunistycznej Partii ZachodniejUkrainy, współpracował z prasą żydowską.Po wybuchu drugiej wojny światowej przedostał się do Lwowa,miesięczną do Związku (Radzieckiego).Zdecydowałam, żeby jechać.Maryjka najpierwbardzo zdenerwowana, teraz cieszy się na wyjazd.PIW odkrył, że należy mi się drugie czterytysiące za Rogatkę.Mam więc na koncie siedem tysięcy, a Maryjka tysiąc.Do sierpniapowinno wystarczyć.Za kilka dni jadę do domu, aby się spakować i tu wrócić.Zimno, palisię w piecach.Mam bronchit.[.]21 V [1953]Dostałam zaproszenie na Walne Zebranie.Pierwszy raz nie pojadę.Wciąż, mimowszystko, rozkoszuję się domem, samotnością.Przyjemnie w lustrze wyglądam.Rzeczrzadka.Zawsze jestem jakby obrzękła.Teraz kiedy odeszły ode mnie sprawy bliskości z M.izobojętniałam, czuję się dość dobrze w nowej formie życia.Jest to jakby samo życie.Uniezależnienie się.Powrót do siebie z dzieciństwa.Bez szarpaniny wewnętrznej, bez chęciwtargnięcia w świat drugiego człowieka czy wciągnięcia go w swój.Mój świat jest szczelny,nikt nie towarzyszy mi w życiu.Stosunki z M.stały się bardzo zewnętrzne, prawie żezdawkowe.Przestałam zupełnie słuchać radia.Cieszę się, że nikt mnie nie odwiedza.Wracamdo siebie.[.]2 VI [1953]Wczoraj w południe skończyłam pierwszy tom Frycza, spakowałam go już, odszedł.Urządzam sobie małe wakacje.[.] Pojechałam na Ostrów Tumski.Wiele tam budynków ifigur odnawiają.Wstąpiłam do katedry, odbywały się nieszpory z wielką pompą.OglądałamOdrę z różnych punktów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]