[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgadnijcie, w jakiej sprawie?- Powiesz nam, czy mam to z ciebie wydusić? Nawrockiego pomału ogar-niała senność i nie miał ochoty na quizy.- Z tego telefonu dali nam cynk o tej imprezie na Ratajach.- O w mordę! Nawrocki aż drgnął i od razu wstąpiły w niego siły. Czylite dwie sprawy jednak się łączą.- Jednak?- Takie miałem wrażenie.To coś już mamy.- Spieszcie się.Dzwonili już z Codziennej i pytali o tę bijatykę.- Kiedyś utłukę tępym narzędziem naszego rzecznika prasowego.- Zarzeka się, że to nie jego robota.Któryś z naszych pokrzywdzonychmusi mieć bliskie kontakty z prasą.- Oczywiście zrobią z tego sprawę polityczną.- To już jest sprawa polityczna.Skoro wie o niej Codzienna , jutro będągadały wszystkie media.- Kurwa mać!Starzak odszedł.Nawrocki z Emilą zastanawiali się, co jest grane.- Tu zaszło coś na tej imprezie.To nie porachunki gangów narkotykowych,bo mielibyśmy nieboszczyków głośno myślał Nawrocki.- Ci czterej to aktywiści polityczni.Założę się, że sami nie odmawiają pro-chów, ale na pewno nimi nie handlują.To by ich skompromitowało.- Zapytam się skąd szli, a ty dowiedz się wszystkiego o przebiegu i uczest-nikach tamtej imprezy.Emila odeszła podpytać drugi zespół przesłuchujący.Nawrocki poszedł pokawę.Gdy wrócił z napojem, Emila czekała już pod pokojem.- Wyciągnęli coś od nich? zapytał.- Jak zwykle nic.Nikogo innego nie było, oni sami wpadli tylko na chwilę ioczywiście przypadkiem.O niczym nie wiedzą.Prochów bezpośrednio unikogo nie znaleziono, jedynie trochę trawy.Nie będzie z tego zarzutów,nie ma kogo jak przycisnąć.- Ok, wchodzimy i przyciskamy tego z Che.Weszli.183- Przepraszam za zwłokę.Mamy dziś pracowitą noc powiedział do tamte-go Nawrocki. Ok, opowiadajcie dalej.Szliście do nocnego tramwaju, do-brze się domyślam?- Tak, do tramwaju, tam za tunelem.- Skąd szliście?- Co takiego?- Skąd szliście? Co robiliście na Ratajach?- Panie, co to pana obchodzi.Szliśmy, i już.- Obchodzi, bo może ktoś was widział i śledził od początku.Muszę to wie-dzieć.- No dobra, panie.Skoro pan musi wiedzieć.Byliśmy u kolegi.- Gdzie?- Na osiedlu Orła Białego.Nawrocki zanotował na protokole.- Przeczytaj i podpisz.Tamten przeczytał, wzruszył ramionami i podpisał.- Podrzucimy cię radiowozem do domu.- Muszę zostać z kolegami.- Masz złamany nos, miałeś krwotok, przeżyłeś szok.Zemdlejesz mi tu, aja wylecę za to ze służby.Jedziesz do domu.- Poskarżę się pana przełożonym.- Proszę bardzo.Komisariat to nie poczekalnia ani nie szpital.Przyznają mirację. Nawrocki sięgnął po telefon i skinął na Emilę.Ta wyprowadziłaChe z pokoju.Nawrocki wydał dyspozycje swoim ludziom.Poczekał, ażEmila wróci.- Starzak pojechał za nimi? zapytał.- Tak, razem z Kaczmarkiem.Mają go na oku, mogą go w każdej chwilizgarnąć.- Powinniśmy go zgarnąć za tego Che na koszulce.Tylko jutro mielibyśmytu na karku całą sforę.Dawaj ostatniego.Następny był Greenearth.Nawrocki przepytał go w sprawie bójki.Mówił zgrubsza to samo, co Che, tyle tylko, że nie pamiętał dalszego przebiegu.Twier-dził, że dostał w ryj na samym wstępie i film mu się urwał.Tu akurat Nawrockiskłonny był mu wierzyć.- Czyli szliście do tramwaju, kiedy was napadli? spytał w końcu.- Tak.- A skąd szliście?Greenearth zrobił zdziwioną minę.Nie spodziewał się tego pytania.184- Jak to skąd?- Co robiliście na Ratajach?- A nie mogliśmy tam być?- Nie mówię, że nie mogliście.Pytam, bo mogli was śledzić wcześniej.Greenearth zastanowił się, nim odpowiedział.- Byliśmy na zakupach w centrum handlowym.- No tak, możliwe, że tam już ktoś was przyuważył powiedział bez zmru-żenia oka Nawrocki, choć o 23:00 żadne centrum handlowe nie było jużczynne. Wróćmy jeszcze na chwile do bójki.Jak byli ubrani napastnicy?- Jeden, taki szczupły, czarny, był w dżinsach, niebieskiej koszuli i kurtce.Drugi, ten duży blondyn, miał biały t-shirt i był w takich luznych, jasnychspodniach.- To skąd wiecie, że to byli żołnierze?!Greenearth spojrzał na niego zaskoczony.Upłynęło w ciszy kilka sekund, nimodzyskał mowę.- Ja coś takiego powiedziałem?- Tak, jeszcze na Ratajach.Twój kumpel twierdził to tutaj, w pokoju.Mamjego podpisane zeznanie.- Nic takiego nie mówiłem- Owszem, mówiłeś.Powiedziałeś też, że byliście na zakupach.A twój ko-leś z wizerunkiem Guevary twierdził, że byliście u kolegi.- Bo byliśmy, tylko pózniej.- Na którym osiedlu?- Na Lecha.- On twierdził, że na Orła Białego.- Kłamiesz pan.- To ty kłamiesz synu.A za to są już paragrafy o składaniu fałszywych ze-znań, za co jako świadek możesz trafić na kilka lat do pudła.A być może ofałszywe oskarżenia.- Nie groz mi pan.- To mów prawdę.Gdzie byliście?- Nie pański interes.- Może i mój.Okaże się.Więc gdzie byliście? Na imprezie w pawilonie?Greenearth podniósł wzrok znad stołu i spojrzał na Nawrockiego z przeraże-niem.Nawrocki był już pewien, że się nie myli.- Powiem ci synu, co o tym myślę improwizował. Byliście na tej impre-zie.Poznaliście tam żołnierzy na przepustce. Nawrocki zauważył, żeGreenearth wpatruje się w niego tępo. Poczuliście trochę trawy i pomy-185śleliście, jak dobrze byłoby wrobić w coś wojskowych przed tymi waszymijutrzejszymi występami.Wyszliście i daliście nam cynk o prochach.Więczrobiliśmy nalot, zgarnęliśmy kilkanaście radośnie podchmielonych impre-zowiczów, ale wśród nich nie było ani jednego żołnierza.%7łołnierze wyszli,zanim my się zjawiliśmy.Spotkali się z wami i sklepali wam michy.Amoże uśmiechnął się może to wyście na nich napadli.?!Greenearth odzyskał nagle mowę.- Ty faszystowska świnio! wrzasnął.Zerwał się z krzesła, odepchnął usi-łującą go zatrzymać Emilę i wypadł na korytarz.Nawrocki, Emila i dwaj mundurowi rzucili się w pościg za Greenearthem, alestracili na początku wystarczająco wiele, by pościg był beznadziejny.Greene-artha powinny zatrzymać otwierane na zamek magnetyczny z dyżurki drzwiwejściowe.Miał jednak szczęście.Przez drzwi przechodził właśnie zmęczonyfunkcjonariusz, na korytarzu panował harmider i stukot butów policjantów zprewencji, którzy zgarnęli grupę blokersów pod starym paragrafem nielegal-nych zgromadzeń.Tupot nóg Greeneartha zniknął gdzieś w tym hałasie.Dy-żurny w wartowni pochylił się nad papierami, gdy chłopak wpadł na wycho-dzącego policjanta, powalając go na lastrykową posadzkę, minął dyżurkę i do-padł do drzwi.Popchnięty przez niego gliniarz momentalnie oprzytomniał,podniósł się i rzucił w pościg.Nawrocki i Emilia wypadli tuż za nim w ciem-ność nocy.Nawet nie krzyknął, bo nie chciał strzałów i przypadkowych ofiar.Dobiegając do wyjścia, zobaczył tylko zdziwioną minę dyżurnego.Wszystko na nic.Greenearth rozpłynął się w ciemnościach. Wszystko w porządku, panie komisarzu? zapytał policjant z dyżurki,wybiegłszy za nimi przed komendę. A tak odrzekł zasapany Nawrocki. Tylko przesłuchiwany wybrał sięna jogging. Ogłosić alarm? Nie trzeba.To świadek, spanikował Nawrocki usiłować spacyfikowaćgorliwego dyżurnego. Wracajcie do siebie. Aadna mi panika burknął coś aspirant i wrócił na posterunek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]