[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inny stary żołnierz poszedł na jego miejsce.Gdy dobrze zmierzchło, część tej młodzieży,która tak niecierpliwie wyglądała dnia rozpoczęcia potajemnej mustry,powoli schodzić się zaczęła do fabryki, w której już oczekiwał na nią,pułkownik.Drzwiczki odmykały się nieustannie, ale po za niemi i zamurem rozstawione straże i policya czyhały już tylko na zebranie sięwszystkich aby ich razem zagarnąć.Chłopcy schodzili się pospiesznie a pułkownik poglądając na tepiękne zapałem rozjaśnione twarze, uśmiechał się i płakał razem zradości.Zciskal i całował każdego, zapoznawał się z nimi i jakbywkrótce miał ich prowadzić do boju dawał nauki jak się wobecnieprzyjaciela znajdować było potrzeba.Obraz, jaki przedstawiała ta sala słabo oświecona, w której siwy jużwojak rozgorączkowaną młodzież, to hamował, to rozpalałprzypomnieniami przeszłości, był wielki swą prostotą i tym spokojemwśród niebezpieczeństwa, które stanowiło charakter wszystkichczynności naszej epoki.Każdy z nich wiedział na co się narażał tąnocną schadzką w której kije wprawdzie zastępowały broń, ale naktórej celu i myśli omylić się nie było podobna.Zmiechy i żartytowarzyszyły tej improwizowanej mustrze gwarnej, wesołej iruchliwej.Zamiast karabinów, na kształt ich i podobieństwopowyrabiane z drzewa bronie służyły większej części, gdy resztamiała tylko proste kije, a jeden stary żołnierz co ich uczył,zardzewiały karabinek wydobyty widać z długiego ukrycia.W chwili,gdy ustawieni we dwa rzędy chłopcy maszerowali jakby już szli naszeregi moskiewskie stukot jakiś dał się słyszeć u drzwi, wprawneucho starego żołnierza poznało brzęk broni uderzonej o posadzkękorytarza.Z wszystkich twarzy znikł wyraz wesołości, a straszliwaodmalowała się niepewność.Jeden z młodzieży pobiegł poza machiny do ciemnego okna, i ujrzał,wśród dosyć jasnej nocy, cały budynek ostawiony rzędem żołnierzy.Na okrzyk jego, wszystko się rozbiegło po sali, szukając sposobuwyrwania lub ukrycia, pułkownik jeden został na swojem miejscu jakwryty, przerażony, osłupiały, poczuwszy, że był niejakoodpowiedzialnym za zgubę tej młodzieży.Szukał on w głowiesposobów ratunku, ale już do drzwi stukać i kolbami je wybijaćzaczynano.Przytomny, bo nie jednem doświadczonyniebezpieczeństwem pułkownik skinął na żołnierza, do któregoprzyłączyło się kilku śmielszych, aby drzwi zabarykadowano, stojące blisko machiny dostarczyły do tego materyału. Przeciągnięto paręmłynków i kilka sieczkarni podpierając niemi łamiące się jużpodwoje.Po pierwszej chwili przerażenia nastąpiły rady i rozmysły jakby sięjeszcze ratować. Sala miała z obu stron okna dosyć wysokie, aleniemi wkrótce się też moskale do wnętrza dostać mogli; pod jednemiwidać już było przesuwające się bagnety.Pułkownik badając pozycyą,wdrapał się z drugiej strony na przymurek, aby zobaczyć czy siętamtędy wymknąć nie będzie można.Na nieszczęście i tu stało wojskoi policya.We drzwi walono coraz mocniej a co chwila oknami możnasię było tych gości spodziewać.Nim się jednak salę dobywaćrozmyślili z tej strony, ktoś z młodzieży dostrzegł w głębi refektarzazamurowane w jednę cegłę drzwiczki, ale nikt nie mógł powiedziećdokąd one wychodziły.Być bardzo mogło iż i poza niemi staliżołnierze, ale równie też spodziewać się godziło, że z tej strony mogłobyć nieosadzone przejście.Gdy moskale szturmują do drzwi, pułkownik zakomenderował abykołem żelaznem, które się pod ręką znalazło próbować wybić dziurę wmurze.Na tę ostatnią nadzieję ratunku skupiły się wszystkich siły;zaczęli tłuc, parę cegieł wypadło i chłodny wiatr powiał od pola.Zaotworem nie widać było moskiewskich żołnierzy.Drzwi te zadawnych czasów prowadziły do korytarzy pózniej obalonych;Moskale widząc goły mur bez drzwi i okien nie widzieli potrzeby,ubezpieczyć go strażą.Nadzieja wstąpiła w serca wszystkich.Cegłysypały się z obu stron otworu, który się coraz powiększał, ale tuż iżołnierze nie mogąc drzwi wyłamać, wstrząsać zaczęli oknami.Komuś na myśl przyszło pogasić światła i wszystkiemi siły starać sięwyłom w murze rozszerzyć.Z biedy można się już było nimprzecisnąć.Ale w chwili gdy uznano możność ucieczki, wszyscy sięwstrzymali chcąc naprzód ocalić pułkownika.Skryty w ciemnościachani chciał o tem słyszeć i krzyknął tylko głośno: Do sto tysięcy fur bataljonów djabłów! mazgaje jakieś,korzystajcież z Bożej łaski, słowo żołnierskie, że inaczej nie wyjdę jakna ostatku. Wy młodzi potrzebniejsi jeszcze jesteście ojczyznie, odstarego jak ja trutnia, jam tu was wprowadził i jak kapitan z rozbitegookrętu ostatni wyjdę lub zginę. Jeden czy dwóch z wielką biedą wydostało się przez otwór, gdymoskale wpadli do sali a razem z nimi policyanci z latarkami;postrzegłszy ów otwór zaraz go równie jak drzwi i okna opanowali.Nie było tam ani narzekania, ani jęku, ani upadlających prośb, któretych katów zmiękczyćby nie mogły.Głuche tylko milczenieprzerywane ich naigrawaniem, przekleństwy i głuchemi razami.Niekiedy krzyk wydobył się z piersi jakby przechodzącą, siły boleściąwydobyty, ale umilkł natychmiast poskromiony męzkiemwytrwaniem.Moskale bijąc i znęcając się wydobywali młodzież ze wszystkichzakątków sali.Pułkownik stał wzięty między cztery bagnety zespuszczoną głową i jakby zobojętniały.Trudno opisać radośćoprawców, gdy ujrzeli tyle ofiar w swoim ręku, ale dowodzący tejwyprawie oficer policyjny, który się innego połowu spodziewał, kląłpo moskiewsku widząc, że to nie byli wcale naczelnicy spisku alechłopcy młodzi, na których policya miała tysiące sposobów ujęcia ichw swe szpony.Pułkownika oddzielono jako najważniejszego z więzniów, wsadzonodo dorożki i powieziono przodem, gdy resztę bocznemi uliczkamipopędzono do cytadeli.%7łona Preslera była jedną z tych nieszczęśliwych kobiet, które tylkomiłość macierzyńska trzyma jeszcze przy życiu; niegdyś bardzopiękna, czego jeszcze ślady na jej twarzy pozostały, niegdyśszczęśliwsza, powoli przyszła do tego stopnia niedoli, w którejczłowiek na pół drętwieje, budziła się z tego snu tylko aby cierpiećprzyszłością, syna, dolą córki, obawą o tego męża, dla którego miałatylko pogardę i obrzydzenie.Całe dnie spędzała przy pracy zadumana,wijąc ten kłębek myśli szarych, który przędzie nieszczęście; ręce jejmachinalnie zajmowały się robotą a w głowie marzyły się ciągle,ciągle jedne obrazy przyszłych nieszczęść, które się jej zdawałynieuniknionemi.Widziała męża to ze stryczkiem na szyi, to z piersiąprzybitą, córkę swą zamiatającą błoto uliczne, syna z zakrwawionąskronią, żółtym gdzieś na bezdrożu przysypanego piaskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Zbigniew Błażyński Mówi Józef Œwiatło. Za kulisami bezpieki i partii 1940 1955
    Pilsudski Jozef Bibula(1)
    34. Przygody Hana Solo II Zemsta Hana Solo (Daley Brian) 5 2 lata przed Era Powstania Imperium
    35. Przygody Hana Solo III Han Solo i utracona fortuna (Daley Brian) 5 2 lata przed Era Powstania Imperium
    22. Czarny Lord, Narodziny Dartha Vadera (James Luceno) 19 lat przed Era Powstania Imperium
    016. Medstar II, Uzdrowicielka Jedi (Michael Reaves, Steve Perry) 20 lat przed Era Powstania Imperium
    Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego
    Klejzerowicz Anna List z Powstania
    shiver sasha keegan mlrpress[1]
    Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl