[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarze tych szkodników były tak szkaradnie obiecuj sobie za wiele, kochanie, ale bardzo mi ciebie brakowało.zmutowane, że ich zagłada dostarczała mu niemal fizycznej przyjemności.Michael P.Kube-McDowell Przed Burzą197 198Dwadzieścia trzy godziny po opuszczeniu Polneye Płat Mallar włączył kamerę w - Kamery bojowe mojego statku zarejestrowały dowody zbrodni Obrazkabinie myśliwca.Twarz, miał bladą i mokrą od potu, gardło ściśnięte i z trudem zniszczenia mojej ojczyzny.Wróg zamordował moich pobratymców, zamordowałudawało mu się skupić spojrzenie na jednym punkcie.tysiące spośród nich.Proszę o pomoc.Proszę, jeśli ktoś z nich żyje, spróbujcie ichZaprojektowany bez silników napędu nadświetlnego myśliwiec typu TIE nie był uratować.Ktokolwiek zdoła to obejrzeć, niech odszuka te potwory i surowo je ukaże.przystosowany do odbywania podróży takich jak ta, którą planował Mallar, zamierzając Tak się nie robi.To bardzo, ale to bardzo nie w porządku.Błagam, błagam opokonać w przestrzeni rzeczywistej pustkę międzygwiezdną.Umknął z Polneye, zmylił sprawiedliwość dla poległych.Dla moich rodziców.Moich przyjaciół.Dla mnie.Yevethów, zostawił Gromadę Koomacht za plecami, ale nie mógł oszukać czasu, nie Wyczerpany wysiłkiem opadł na fotel.Rejestrator wciąż działał; Plat nie był wmógł zmienić tego, o czym decydowały prawa fizyki.stanie unieść ręki, by go wyłączyć.Wytrwale zapisywał się więc obraz twarzy Mallara,Gnał na pełnej szybkości tak długo, aż baterie słoneczne i kondensatory zaczęły jak długo ten dawał jakiekolwiek oznaki życia.odmawiać posłuszeństwa.Rozpędził stateczek na prostej bardziej niż jakikolwiek pilot Zatrzymał się gdy młody pilot zemdlał.czyni to w walce.Przekonał nawet autopilota, który zwykłe miał sobie radzić z %7łycie zaledwie tliło się w nieprzytomnym Mallarze, kiedy załoga należącego doprostszymi zadaniami nawigacyjnymi, by uznał Galantos jako cel lotu.Jednak obecnie Piątej Floty statku zwiadowczego 5P8 przechwyciła dryfujący myśliwiec i wciągnęłamilczące od paru godzin silniki zdążyły już wystygnąć, a w koło rozpościerała się go do hangaru.wyłącznie pustka.Nos myśliwca mierzył w gwiazdę Galantos, lecz osiągnąć ją miałdopiero za prawie trzy lata.Mallar wyliczył wszystko dokładnie i wiedział, ze żywytam nie dotrze.Jego koniec powinien nastąpić przed upływem trzech godzin.Skoro pokładowe rezerwy tlenu już się wyczerpały.Odświeżacz nie mógłregenerować powietrza w nieskończoność.Każdy oddech coraz uboższą mieszanką tylko wzmagał ból głowy.Wprawdziesystem utrzymywał właściwą wilgotność, ale własne gazowe produkty przemianymaterii, z wolna zatruwały organizm Malla.Pamięć zaczynała płatać mu figle.Pojawiły się obrazy dzieciństwa, wizje Polneyejako ruchliwego portu, centrum przesiadkowego dla okolicznych linii kosmicznych.Obrazy zbyt, silnie utrwalone by ulec dobijającym się do świadomości faktom.Dawałyteż złudną nadzieję - że spotka jeszcze inny statek, który udzieli mu pomocy ischronienia.Całe dotychczasowe życie spędził na powierzchni planety i dopiero terazodkrywał, jak przerazliwie pusta jest przestrzeń kosmiczna.Albo jak pustą się stała.Przez dwadzieścia trzy godziny skanery nie wykryły ani jednej przelatującej w pobliżujednostki.Wiedział już, że musi zginąć i że umrze przerażająco samotny.Odchrząknął, co zabrzmiało jeszcze gorzej niż jego chrapliwy oddech.- Nazywam się Piat Mallar - powiedział.- Urodziłem się w mieście Północ Trzyna planecie Polneye.Moją matką była Fall Topas.Była biologiem i była piękna.Ojciec,Piat Hovath, był mechanikiem, specjalizował się w droidach.Jestem ich jedynymsynem.Mieszkaliśmy w mieście Południe Dziesięć, na poziomie niebieskim, bliskozbiornika algowego.Wczoraj był czterdziesty dzień miesiąca mofat.Wczoraj bezżadnego ostrzeżenia zaatakowały Polneye wrogie okręty.Uczyniły to bez widocznejprzyczyny.Niezidentyfikowane statki imperialnych wzorów.Zniszczyły większośćmiast planety, zabiły moich rodziców.Zabiły większość z nas.Sądzę, że ci, którzyprzetrwali, są teraz jeńcami lub zakładnikami wroga.Widziałem wielkitransportowiec.Przerwał z bijącym mocno sercem, spróbował złapać oddech.Głos zaczął mu zwolna uciekać.Michael P.Kube-McDowell Przed Burzą199 200- Otwórz - polecił głośno komputerowi domowemu.- Zapal światło.Gdy powódz światła zalała sypialnię, Han obrócił się odruchowo na plecy i siadłROZ DZ I AAwyprostowany.Do nagłego wzrostu poziomu adrenaliny nie doszło tylko dlatego, żerozpoznał Ackbara.- A, to ty - burknął, westchnąwszy.- Masz wielkie szczęście, że nie sypiam już zblasterem pod poduszką.- %7ładne szczęście - stwierdził Kalamarianin.- Sam mi o tym powiedziałeś.Po tejnocy, kiedy Jaina wystraszyła ciebie, a ty ją.15Ruch i rozmowa rozbudziły w końcu i głęboko śpiącą Leię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]