[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A suczka przez pierwsze noce była naprawdęuciążliwa, ponieważ uznała, że Gwyn znajduje się w niebezpieczeństwie,protestowała więc głośnym szczekaniem.Trzeba było ją skarcić i odesłać nakocyk.Lucas zrobił to bez sarkania.Gwyn zastanawiała się dlaczego i niemogła pozbyć się wrażenia, że Lucas w jakiś sposób czuje się wobec niejwinny.Tak jak i wcześniej, ich wspólne pożycie nie powodowało ani bólu,ani krwawienia.Wręcz przeciwnie, z czasem zaczęła cieszyć się na mężowskie czułości i przyłapywała się na tym, że po wyjściu Lucasa sama zaczyna się głaskać.Pocieranie i łaskotanie intymnych części ciała, które od tegowilgotniały, sprawiało jej przyjemność.Ale nie było żadnej krwi.Z biegiemczasu stała się odważniejsza i coraz głębiej sięgała palcami, a przyjemnośćstawała się coraz intensywniejsza.Pewnie byłoby równie przyjemnie, gdybyLucasowi udało się tam wprowadzić swojego członka.To chyba próbowałzrobić, ale zawsze za wcześnie mu wiotczał.Gwyn się zastanawiała, czy onteż nie mógłby posłużyć się ręką.Na początku Lucas odwiedzał ją każdego wieczoru po położeniu się dołóżek, ale z czasem zdarzało się to coraz rzadziej.Zawsze najpierw grzecznie pytał ją: To jak, mój skarbie, spróbujemy dziś wieczorem jeszcze raz?",i nigdy nie protestował, gdy Gwyneira była zmuszona odmówić.Jak dotądich pożycie małżeńskie wydawało się Gwyn całkiem udane.Za to Gerald bardzo uprzykrzał jej życie.Upierał się, żeby przejęła obowiązki pani domu, a Kiward Station miało być prowadzone tak jak wielkopański dom w Europie.Witi miał się zamienić w dyskretnego kamerdynera,Moana w doskonałą kucharkę, a Kiri w ideał pokojówki.Maoryscy służącybyli przy tym jak najbardziej chętni i posłuszni, szczerze kochali swoją nowąpanią i starali się odgadnąć każde jej życzenie.Ale Gwyn uważała, że wszystko powinno zostać tak, jak było, nawet jeśli do niektórych rzeczy trzeba211się będzie przyzwyczaić.Na przykład dziewczęta nie chciały nosić w domubutów.Czuły się w nich skrępowane.Kiri pokazała Gwyn modzele i pęcherze, które powstały na jej nieprzywykłych stopach po długim dniu pracy w skórzanych pantoflach.Także swoje stroje uważały za niepraktyczne,a Gwyn trudno było się z tym nie zgodzić.Latem było w nich za gorąco,nawet Gwyn pociła się w kilku warstwach spódnic.Ale była przyzwyczajona do tego, że konwenanse narzucają pewne przykre ograniczenia.Maoryski jednak tego nie rozumiały.Najgorzej było, gdy Gerald wyrażał konkretne życzenia, które zwykle dotyczyły menu.Gwyneira musiała przyznać,że rzeczywiście wybór potraw podawanych w Kiward Station był bardzoskromny.Kuchnia maoryska nie była zbyt urozmaicona.Moana gotowałasłodkie kartofle i inne warzywa na piecu i piekła mięso lub rybę z egzotycznymi przyprawami.Wszystko to miało co prawda dość szczególny smak,ale jak najbardziej nadawało się do jedzenia.Gwyneira, która nie potrafiłagotować, zjadała wszystko bez narzekania.Gerald natomiast wyraznie życzył sobie urozmaicenia menu. Gwyneiro, chciałbym żebyś w przyszłości bardziej zadbała o kuchnię powiedział pewnego ranka przy śniadaniu. Mam już dosyć tych maoryskich potraw i najchętniej zjadłbym zwykły irlandzki gulasz.Czy mogłabyśpoprosić o to kucharkę?Gwyn skinęła głową, choć myślami była już przy pędzeniu owiec z młodymi psami, które zaplanowała na dzisiaj z McKenziem.Trochę młodychowiec zeszło z położonych wysoko łąk i wałęsało się po leżących przy dworze pastwiskach.Młode tryki niepokoiły stada.Gerald polecił więc poganiaczom, żeby pozbierali je i zapędzili z powrotem na łąki.Do tej pory byłoto zadanie trudne i uciążliwe.Ale z nowymi owczarkami powinni poradzić sobie w jeden dzień, a Gwyneira chciała przyjrzeć się pierwszym próbom.Krótka rozmowa z Moaną na temat lunchu nie powinna jej w tymprzeszkodzić. Do irlandzkiego gulaszu potrzebna jest kapusta i baranina, prawda? zapytała. A cóż innego? burknął Gerald.Gwyn przypomniała sobie niewyraznie, że obie te rzeczy układa sięchyba warstwami i gotuje. Baraninę jeszcze mamy, a kapusta.Mamy w ogrodzie kapustę,prawda, Lucasie? zapytała niepewnym głosem.212 A jak myślisz, czym są te wielkie zielone liście, które układają sięw kształt głowy? ofuknął ją Gerald. Ja.Oj. Gwyn już dawno stwierdziła, że praca w ogrodzie nieleży jej nawet wtedy, gdy jej rezultaty są jadalne.Nie miała dosyć cierpliwości, żeby czekać, aż z nasion powstaną główki kapusty czy ogórki, a tymczasem niekończące się godziny spędzać na wyrywaniu chwastów.Dlategorzadko zaszczycała ogród warzywny swoją uwagą, wszystkim zajmował sięHoturapa.Moana wydawała się zdziwiona, gdy Gwyn poleciła jej ugotować razem kapustę i baraninę. Jeszcze nigdy tego nie robić wyjaśniła.Sama kapusta była dla niejcałkowitą nowością. Jak to ma smakować? Jak? Tak jak irlandzki gulasz.Po prostu ugotuj i sama się przekonasz odpowiedziała Gwyn.Z radością pośpieszyła do stajni, gdzie czekał osiodłany przez Jamesa Madoc.Gwyneira jezdziła teraz na kucach na zmianę.Młode psy spisały się znakomicie i nawet Gerald był zadowolony, gdypołowa poganiaczy wraz z Gwyneira powróciła do domu już w południe.Udało się zebrać wszystkie owce, a Livingston i Kennon pojechali zapędzićje z powrotem w góry przy pomocy trzech owczarków.Zadowolona Cleoskakała wokół swojej pani, a Daimon wokół McKenziego.Jezdzcy od czasudo czasu uśmiechali się do siebie.Dobrze im się współpracowało i czasemGwyneira miała wrażenie, że z tym ciemnowłosym poganiaczem potrafi sięporozumieć równie szybko i bez słów jak z Cleo.James zawsze wiedział,którą dokładnie owcę chce oddzielić od stada czy do niego z powrotem zapędzić.Domyślał się, co chce zrobić, i często gwizdał na Daimona w tymsamym momencie, w którym ona chciała poprosić o pomoc.Przed stajnią odebrał od niej ogiera. Proszę już iść, panno Gwyn, bo inaczej nie zdąży się pani przebrać dolunchu.A pan Gerald przecież tak się na niego cieszy.Podobno zamówiłjakąś potrawę ze starej ojczyzny?Gwyneira przytaknęła, choć nieco się zirytowała.Czy Gerald naprawdę tak się zawziął na ten irlandzki gulasz, że opowiada o nim nawet poganiaczom? Miejmy nadzieję, że mu posmakuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]