[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałam, że oboje są ciekawi, co się dzieje, bo nie rozmawiałam znimi od wieków, ignorując pozostawiane wiadomości.Zdawałamsobie sprawę, że zachowuję się dziecinnie, ale z jakiegoś powoduwłaśnie to mi odpowiadało.Zupełnie jakby taka postawa stanowiłakolejny element mojej nieukończonej misji, nadrabiania straconegoczasu.Choć tak naprawdę jakaś cząstka mnie bała się, że jeśliporozmawiam z którymś z nich - zamienię choćby słówko - to, coodkryłam w sobie tamtego dnia, kiedy wychodziłam z hotelu, rozlejesię szeroką falą, zatapiając nas wszystkich.Rozmawiałam tylko z Hollisem, ale i w tym przypadku kontakt był wnajlepszym razie sporadyczny, głównie dlatego że nowe życie z Laurąbardzo go absorbowało.Mimo że małżeństwo mojego ojca sięrozpadało, a związek mamy jak zwykle nawet się nie zaczął, Hol-lisciągle zmagał się z oczekiwaniami matki i własną przeszłością.Codziwne, wciąż sprawiał wrażenie szaleńczo zakochanego, choć dawnominął termin, kiedy zwykle tracił zainteresowanie kolejną dziewczynąi ruszał dalej.A teraz zrobił coś jeszcze bardziej szokującego.-HollisWest.Mimo że sama wybrałam jego numer i wiedziałam, że to mój brat,zaskoczył mnie jego poważny ton.- Hollis?- Aud! Cześć! Zaczekaj chwileczkę, wyjdę na zewnątrz.Usłyszałamjakieś stłumione odgłosy, a potem stukot zamykanychdrzwi.Po czym głos w telefonie odezwał się ponownie:- Przepraszam za to.Akurat mamy przerwę w zebraniu.- Ty i Laura?- Nie, ja i reszta specjalistów do spraw finansowych.-Kto?Hollis odchrząknął.- Moi współpracownicy.Pracuję w Main Mutual, mama ci niemówiła?Jak przez mgłę przypomniałam sobie, że wspominała coś o banku.- Chyba tak mruknęłam.- Od dawna tam pracujesz?- Trzy tygodnie czy coś koło tego - odparł.- Ale szybko zleciało.Naprawdę niezle sobie radzę.- I jak, podoba ci się ta praca?- Bardzo! - Usłyszałam dzwięk klaksonu. Okazało się, że jestemświetny w relacjach z klientami.Zdaje się, że to obijanie się po całejEuropie czegoś mnie jednak nauczyło.- Znajdujesz z nimi wspólny język?- Najwyrazniej. Roześmiał się.- Zatrudniłem się w kasie, ale potygodniu przenieśli mnie do punktu obsługi klientów.Zajmuję sięzakładaniem kont, wnioskami o wynajęcie skrytek, takimi rzeczami.Próbowałam sobie wyobrazić Hollisa za biurkiem w banku czy wogóle gdziekolwiek.Ale jedyny obraz, jaki miałam przed oczami, tojego uśmiechnięta twarz, kiedy stoi na tle Tadz Mahal.To byłynajlepsze chwile?- Słuchaj, Aud - podjął - mam tylko parę minut, zaraz muszę wracać.Co u was słychać? Jak tam tata, Heidi i moja malutka siostrzyczka?Zawahałam się.Powinnam go poinformować o wyprowadzce ojca.Miał prawo wiedzieć.Ale z jakiegoś powodu nie chciałam być tą, któraprzekaże mu złe wieści.Zupełnie jakby ojciec po raz kolejny niedokończył zdania, mnie zostawiając całą brudną robotę.W rezultaciepowiedziałam tylko:- Wszystko w porządku.A jak mama? Ciężko westchnął.- Och, no wiesz.Marudna jak zawsze.Najwyrazniej strasznie jąrozczarowałem, odwracając się plecami od mojego niezależnego duchai dołączając do burżuazji.- No jasne.- Poza tym tęskni za tobą.Szczerze mówiąc, ta informacja zaszokowała mnie niemal równiemocno, jak nazwa jego nowego stanowiska.- Mama nie tęskni za nikim - odparłam.- Jest całkowicie samo-wystarczalna.- Nieprawda.- Hollis zamilkł na chwilę.- Posłuchaj, Aud.Wiem, że ocoś się tam ostatnio poprztykałyście, ale naprawdę powinnaśspróbować z nią porozmawiać.Ciągle ma te cyrki z Finnem i.- Finnem?- Tym studentem, który sypia w samochodzie.Mówiłem ci o nim,zgadza się?Pomyślałam o okularach w czarnych oprawkach.- Aha, tak mi się wydaje.- Znasz schemat.On ją kocha, ona nie chce się angażować, bla, bla,bla.Zwykle łatwo ich odstraszyć, ale ten akurat jest wytrwały.Niepoddaje się.To pogłębia wszystkie jej problemy.- Rany - mruknęłam.- Niezła porcja wrażeń.- Jak wszystko w jej przypadku - odparł Hollis.- Posłuchaj, Aud,muszę wracać na tę burzę mózgów.Ale na serio, daj jej jeszcze jednąszansę.- Hollis, ja nie.- Przynajmniej się nad tym zastanów.Zrób to dla mnie.Tak naprawdę nie wydawało mi się, żebym była winna Hollisowi ażtaką przysługę.Więc chyba niezle to świadczyło o jego umiejęt-nościach perswazji, skoro po chwili usłyszałam własne słowa:- W porządku.Zastanowię się nad tym.- Dzięki.I hej, zadzwoń do mnie pózniej, dobrze? Chcę wiedzieć, cosię dzieje.Zapewniłam go, że tak zrobię.A on już się rozłączył, żeby wrócić naswoje ważne zebranie.Dotrzymałam słowa i zaczęłam zastanawiać sięnad rozmową z mamą.Nie zdecydowałam się na nią.Ale wzięłam takąopcję pod uwagę.Potem wszystko potoczyło się po staremu.Starałam się trzymać zdala od Heidi, która z entuzjazmem zabrała się do przygotowywaniaplażowej imprezy.Ignorowałam wiadomości od rodziców.Przeczytałam kolejny rozdział, rozwiązałam nowy zestaw pytań kon-trolnych.Kiedy poczułam, że powieki zaczynają mi ciążyć, zgasiłamświatło, a potem leżałam w ciemnościach, tak naprawdę nie wierząc, żesen nadejdzie, aż do chwili, kiedy to się stało.Jedynymi momentami,podczas których mój umysł zajmował się czymś innym poza szkołą ipracą, były rowerowe przejażdżki.A wtedy myślałam tylko o Elim.Od tamtego dnia, kiedy przemknęliśmy obok niego deptakiem,widziałam go parę razy.Przechodził pod oknem wystawowym butiku,kiedy wyjmowałam coś z kasy, albo stał przed sklepem, pokazującrower potencjalnemu kupcowi.Bez większego problemu mogłamsobie wmawiać, że nie rozmawiamy, bo jesteśmy tak zajęci innymisprawami.Prawie w to wierzyłam.Ale zaraz potem przypominałamsobie, co powiedziałam mu o obijaniu się, i wyraz jego twarzy nachwilę przed tym, nim sobie poszedł - wiedziałam już, że to nieprawda.Taka była konsekwencja mojego wyboru, moja decyzja.O Elim, jakojednej z nielicznych osób i rzeczy w moim życiu, prawie mogłampowiedzieć, że coś dla mnie znaczy.Chociaż to prawie" i tak się nieliczy.Albo coś to znaczenie ma, albo nie.Podczas rowerowych przejażdżek najczęściej jednak rozmyślałam omojej misji.Na początku przypominała niewinną, głupią zabawę dlazabicia czasu, ale teraz zdałam sobie sprawę z tego, że było to cośznacznie ważniejszego.Noc za nocą, zadanie po zadaniu, Eli pomagałmi uporządkować pewne - jeśli nie wszystkie - sprawy.Ofiarowywałmi drugie szanse niczym cenny dar.Ale potrzebowałam jeszcze jednej.A kiedy pedałowałam przez parking przy torze przeszkód, z Maggietrzymającą za siodełko albo biegnącą tuż za mną, żałowałam, że Elimnie nie widzi.Zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie naprawiłobycałej reszty.Ale z jakiegoś powodu chciałam, żeby wiedział.Rankami ćwiczyłam więc jazdę na rowerze, powoli nabierającpewności siebie i prędkości.A wieczorami przesiadywałam przylaptopie, wyszukując w serwisie Live Vid klipy z występami Eliego zkolejnych zawodów.Kiedy obserwowałam go przesuwającego się poekranie, takiego szybkiego i zdecydowanego, trudno mi było uwierzyć,że te dwie rzeczy moje pierwsze próby i jego mistrzow-ska biegłość mają ze sobą coś wspólnego.Ale w istocie niczym sięnie różniły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]