[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lord Lloyd wyraznie się ucieszył.- Mam jej powiedzieć sam, Madoc, czy ty to zrobisz?- Mówi, że jesteś bardzo piękna, a ja mam szczęście - odrzekł Madoc.Starszy pan wybuchnął śmiechem i poklepał lady Roslynn po ramieniu.32SR- Oj, prawda, prawda! Mam nadzieję, że nie przeraża cię, pani, porywczośćmojego bratanka.Madoc jest namiętnym mężczyzną.- Owszem, zauważyłam.- Z miny lady Roslynn nie sposób było dociec jejmyśli.- Nie ma się o co martwić, milady.- Lloyd zmarszczył czoło.- Madoc jest jakbłyskawica.W jednej chwili może zapałać gniewem i równie szybko jego gniewgaśnie.Poza tym nie jest pamiętliwy, w każdym razie nieczęsto i tylko jeśli mapoważny powód.Madoc przesłał stryjowi ostrzegawcze spojrzenie.Lloyd wyraznie zapuszczałsię na niebezpieczny teren.- Zwietnie strzela z łuku - dodał stryj, zręcznie zmieniając temat.- Ze stu stópbez trudu trafia w sam środek celu.- Posługujesz się łukiem, panie? Mimo szlachetnego urodzenia? - spytał zwyrazną pogardą lord Alfred.Madoca doprawdy mało obchodziła opinia Normana na jego temat,odpowiedział więc całkiem spokojnie:- Tak.Cokolwiek wydaje się Normanom, łuk to dobra broń.Nieprzyjacielmusi uważać, mimo że jest jeszcze daleko.Wystarczy zasypać go gradem strzał iucieka, zanim szczękną miecze.- Trudno to nazwać rycerskim postępowaniem - skonstatował lord Alfred.- Tak mówi człowiek, który nosi na sobie sześćdziesiąt funtów żelastwa -wtrącił Lloyd.- Powiedz to, panie, swojej piechocie.- Walijczycy mają swoje zwyczaje, a Normanowie swoje - zauważył Madoc.-Czas pokaże, kto jest bardziej skuteczny, porozmawiajmy o czym innym niżtechnika wojenna.- Racja - wielkodusznie poparł go stryj.- Stawiam trzy do jednego, że Janstraci tron, zanim doczeka się dziedzica.33SR- Również polityka nie wydaje mi się dobrym tematem - przerwał mu szybkoMadoc, usiłując nie okazać irytacji w obecności Normanów.Kochał stryja jak ojca, zdarzało się jednak, że do Lloyda trzeba było miećanielską cierpliwość, a on nie był aniołem.- Jeśli już mowa o dziedzicach - odezwała się lady Roslynn - to spodziewałamsię poznać podczas kolacji twojego syna, panie.Już lepiej było rozmawiać o Janie lub o czymkolwiek innym, niestety,znalazłem się we własnoręcznie sporządzonym potrzasku, uznał Madoc.- Owain jest pod dobrą opieką, milady, ale nie tutaj - odparł zwięzle i zgodniez prawdą.Na szczęście właśnie zjawiła się służba, aby zabrać resztki owoców i ściągnąćobrusy przed złożeniem stołu, nie musiał więc rozwijać tematu Owaina i jego matki.- Nikt nie zna lepiej historii Walii od mojego stryja, milady, i nikt o niej lepiejnie opowiada - odezwał się po chwili Madoc.- Może chciałabyś posłuchać, jak torobi?Lord Lloyd uśmiechnął się z dumą, odsuwając się jednocześnie, aby zrobićprzejście dla służących, którzy wynosili stół.- Tak, milady, wiele jest w naszej historii wspaniałych opowieści.Odziesiątkach bitew, ludzkim sprycie i miłości.Panowie Llanpowell nie bez podstawcieszyli się opinią znawców miłości.- Czyżby? - odparła lady Roslynn, zerkając z ukosa na Madoca.- Chciałabymusłyszeć wszystko, co tylko można, o rodzinie lorda ap Gruffydda.Czy naprawdę tego chciała, czy powiedziała to jedynie, aby spełnićoczekiwania?Pan domu słyszał już setki razy opowieści stryja, więc gdy tylko służbawyniosła stoły i ustawiła ławy w krąg wokół kominka, opuścił gości, byporozmawiać z Ivorem.Tymczasem Lloyd rozpoczął historię przodków Madoca,34SRwalczących z Rzymianami i wszelkimi najezdzcami z północy, którzy ośmielili sięprzedostać w głąb wyspy.Stanęli z Ivorem za filarem.Obserwując z tego miejsca lady Roslynn, Madoczwrócił uwagę, że wydawała się szczerze zainteresowana tematem i nawet lordAlfred nieco się odprężył, choć mógł to być również efekt dobrego jadła i wyśmieni-tych napitków.Odciągnął ochmistrza na bok, żeby reszta towarzystwa nie mogłasłyszeć ich rozmowy.- Sprawdziłeś posag? - spytał cicho.- Tak, jest dokładnie tyle, ile powiedziałeś - potwierdził.- Osiemset marek wsrebrze i w towarach.Są tam między innymi wspaniałe klejnoty, jakich jeszcze niewidziałem.Ivor przekrzywił głowę, by lepiej przyjrzeć się przyjacielowi w migotliwymświetle świec.- Chyba nie zamierzasz przyjąć propozycji małżeństwa? - zapytał z ponurąminą.Madoc już chciał odpowiedzieć: nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]