[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Claire wyczuwała życie miasta, nieustanną wibrację ulic, wieczny ruch powietrza, które zdawało się wirować tużnad ziemią.Wychowana pośród lasów i pól Connecticut, czuła się tu jak intruz, choć coś ciągnęło ją do huczącejintensywności tego miasta.Po raz pierwszy wydało jej się, że mogłaby polubić życie w Nowym Jorku.Alex zerkał na nią co jakiś czas, ale się nie odzywał.Jechali w milczeniu, zatopieni w myślach.Była zadowolona, żeAlex nie próbuje wypełnić ciszy głosami, nawet jeżeli mieli sobie w tej chwili347coś do powiedzenia.Zawsze mieli sobie coś do powiedzenia.Wróciła pamięcią do ostatnich tygodni, do godzinspędzonych wspólnie w studiu, kiedy odkładali pracę i siadali nad herbatą, żeby rozmawiać o sobie i życiu.Tylkoz Giną i Hannah potrafiła mówić tak swobodnie, nigdy nie miała przyjaciela mężczyzny. Nie chcę robić z tobą interesów".Alex skręcił z West End Avenue w cichą uliczkę i uderzyła ją nagła zmiana atmosfery.Zniknęły wysokie budynkimieszkalne i worki ze śmieciami.Dorodne drzewa otulały eleganckie kamienice zwrócone ku sobie ze statecznymwdziękiem.Głosy wielkiego miasta umilkły, zdawało się, że zajechali do zakątka z ubiegłego wieku.Nie zdziwiłabysię, gdyby ujrzała lakierowane fiakry i gazeciarzy gromkim krzykiem zachwalających towar za pensa.Alex zatrzymał się przed kwadratowym budynkiem na końcu uliczki i wcisnął samochód między dwa inne wozy. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś świadkiem cudu.Wolne miejsce parkingowe na Sto Piątej ulicy.Poprowadził Gaire do drzwi i otworzył je własnym kluczem. Zrezygnowaliśmy z odzwiernego.Za droga impreza.Mamy gospodarza, który wydaje się w permanentnejśpiączce.Od czasu do czasu godzi się wykonać jakąś niemęczącą robotę, na przykład wynieść śmieci.Hol był ogromny, słabo oświetlony i całkowicie pozbawiony mebli.Na końcu biało-czarnej szachownicy podłogiznajdowały się odrapane windy. Chodzi o to, by nasze domy różniły się od kamienic z Piątej Alei i zniechęcały każdego, kto uznałby, że warto tucoś ukraść.Prawdę mówiąc, nic takiego nie mam, ale moi sąsiedzi chyba tak.Mieszkania są dobre.Zaraz zobaczysz.Wjechali windą na jedenaste piętro i stanęli przed kolejnymi odrapanymi drzwiami.Podczas gdy Alex wieszał jejpłaszcz, Gaire przeszła dalej, do dużego pokoju.Okazał się połączeniem salonu, jadalni i biura, z wnęką kuchenną zjednej strony i sypialnią z drugiej.Umeblowanie było spartańskie: kanapa, fotel, szklany stolik do kawy,kwadratowy stół, cztery krzesła, dwa biurka pod komputer i drukarkę, kilka segregatorów, ale Alex złagodziłsurowość wnętrza ciemnoczerwonym dywanem, lampami z czerwonymi abażurami, plakatem Toulouse-Lautreca ipółkami książek.348 Okna wychodzą na Hudson wyjaśnił. Musisz przyjść za dnia, żeby to zobaczyć.Mamy tu równieżwyjątkowe zachody słońca.Czy zadowoli cię stilton, świeże gruszki i bordeaux? Jak najbardziej. Gaire była już przy oknie i spoglądała na światła nadrzecznego bulwaru. Miasto wydaje sięstąd tak odległe. To złudzenie, ale bardzo miłe.Polubiłem miasto, teraz, kiedy mam w nim swój kąt.Postawił na stole kieliszki i talerzyki, po czym usiadł na kanapie.Patrzył, jak Gaire odwraca się i dokonuje wyborumiędzy fotelem a drugim końcem kanapy.Wybrała kanapę.Pochylił się, by napełnić kieliszki. W ciągu tych czterech lat, odkąd tu mieszkam, nie zaprosiłem jeszcze nikogo rzucił mimochodem.Gairespojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie chodzi o to, że prowadzę życie mnicha, daleki jestem od tego.Ale to mieszkanie zdawało się częścią mnie,ukrytą przed wzrokiem obcych, jak dom, który sprzedałem, i ludzie, którzy w nim żyli.Zapadła cisza. Cieszę się, że tu jestem powiedziała Gaire.Alex skinął wolno głową, wpatrzony w zawartość swojego kieliszka. To zadziwiające! Zawsze mówisz to, co chciałbym usłyszeć. Pochylił się ponownie i nałożył sera na jejtalerzyk. Nie sądzę, żebym świadomie unikał zaangażowania.Po prostu nie umiałem związać się na dłużej zżadną ze znanych mi kobiet, a już absolutnie nie potrafiłem wyobrazić sobie wspólnego życia z nikim, nawet zwłasnym synem.Przez pierwszy rok pragnąłem jedynie samotności, jakbym mógł istnieć tylko w ciszy.Potemszukałem ludzi, potrzebowałem ich, ale nie w sferze intymności i nie na stałe.Tak było, dopóki nie zacząłempracować w twoim studiu.Za trzecim-czwartym razem nie chciało mi się stamtąd wyjść.A skoro już musiałem jeopuścić, pragnąłem zabrać cię ze sobą, bo nie wyobrażałem już sobie tego mieszkania bez ciebie.Gaire siedziała zupełnie nieruchomo, pozwalając, by te słowa zapadły jej w duszę.Ogarnęło ją słodkie uczucieoczekiwania, jakby była dzieckiem marzącym o gwiazdce.Nie przypominało dreszczu podniecenia, który wzbudzałw niej świat Quentina i jego przyjaciół.357Było jakieś powolniejsze i głębsze.Cząsteczki jej życia układały się w całość, odnajdując porządek i harmonię.Miała wrażenie, że przybyła do miejsca, do którego przynależy.Alex czekał w milczeniu.Mogła go powstrzymać, lecz oboje wiedzieli, że tego nie zrobi.Ich myśli biegły tymsamym torem, tak jak w teatrze. Zastanawiałam się kiedyś nad tym odezwała się jak wolno toczyło się życie, zanim świat nabrał rozpędu,jak powoli poznawali się ludzie.Był jakiś rytm w rozwoju ich uczuć.Przechodzili stopniowo i z wdziękiem odjednego etapu przyjazni do następnego, zamiast wskakiwać do łóżka po pierwszym drinku.Patrzyła na niego przez długą chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]