[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podniosła wzrok i westchnęła.- Jestem z wami bardzo szczęśliwa.Tojak spełnienie tamtych marzeń.Czuję się, jakbyście mnie adoptowały.Ale oczywiście tak niejest - dodała szybko.- Jestem już dorosła i sama będę miała dziecko.Chcę tylko powiedzieć,że to bardzo wiele dla mnie znaczy.Bardzo, bardzo wiele.Cara poczuła ściskanie w gardle.Wiedziała, ile to wyznanie kosztowało Toy.Wyciągnęła rękę i położyła dłoń na dłoni dziewczyny.Dopiero po chwili uświadomiła sobie,że imituje gest własnej matki.Na południowowschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych corocznie zakładagniazda około osiemdziesięciu tysięcy żółwic, z tego najwięcej we wschodniej części Florydy.%7łółwie morskie pokonują dalekie dystanse między obszarami, na których znajdują pokarm, amiejscami, gdzie składają jaja.Choć istnieje wiele teorii na ten temat, nikomu jeszcze nieudało się wyjaśnić, w jaki sposób żółwie znajdują drogę.ROZDZIAA CZTERNASTYPośród hałasu pił, młotków i głośnych okrzyków, Brett i jego ekipa zakończyli praceprzy werandzie oraz pergoli pod koniec czerwca.Cara wynajęła jeszcze ekipę malarzy, którzyodmalowali cały dom.Lovie była zachwycona.Odmłodniała i wyraznie przybyło jej energii.Na początkuremontu próbowała się trzymać z boku, ale Cara szybko wciągnęła ją w proces podejmowaniadecyzji.Lovie dobierała odcień farby, znajdowała najlepsze miejsce, by posadzić palmy wmiejsce tych, które huragan Hugo powyrywał z ziemi, przeglądała niezliczone katalogi ijezdziła z Toy do sklepów ogrodniczych, by wybrać odpowiednie gatunki pnących róż.Aprzede wszystkim Cara nieustannie powtarzała matce, że dom jest i na zawsze pozostanie jejwłasnością.Metody Cary okazały się skuteczne.Lovie znów poczuła, że żyje; w gruncie rzeczyjuż od wielu lat nie była równie ożywiona.Nadzorując sadzenie siedmiu nowych palemek,przypomniała sobie czasy, gdy kupiła ten domek i dopiero zaczynała go urządzać.Na wyspiebyło wówczas mnóstwo drzew i zaledwie kilka domów.W ciągu trzech tygodni trwania remontu Lovie każdego ranka po obudzeniuodmawiała modlitwę dziękczynną.Przede wszystkim cieszyła się, że dane jest jej w ogóle sięobudzić i przeżyć jeszcze jeden dzień.Cieszyły ją również drobne obowiązki, codziennarutyna i bliskość pozostałych kobiet.Pierwszego lipca, zaraz po przebudzeniu, Lovie przywołała do siebie Toy i Carę ioznajmiła z wielkim podnieceniem:- Z okazji ukończenia remontu planuję urządzić tu przyjęcie na czwartego lipca!Chciałabym, żebyśmy zebrali się tu wszyscy, cała rodzina i przyjaciele!- Mamo, ale to już za cztery dni! - przeraziła się Cara.- To mnóstwo czasu.Czyżbyś miała jakieś inne plany?- Nie, tylko myślałam, że.- Ja też nie mam żadnych innych planów - wtrąciła Toy i pod stołem kopnęła Carę wkostkę.Entuzjazm Lovie był zarazliwy i już wkrótce wszystkie trzy kobiety wertowały książkikucharskie i sporządzały długą listę zakupów.Lovie kipiała pomysłami.- Zrobię chlebek kukurydziany według przepisu ciotki Libby.I smażone kurczakimojej babci.Aha, i sos do pieczeni dziadka Claytona.Toy, czy mogłabyś przygotować tętwoją sałatkę ziemniaczaną? Była znakomita.Mam nadzieję, że to wszystko zmieści nam sięw lodówce.- Zmieści się - zapewniła ją Toy.- A jak nie, to możemy przechować część jedzenia uFlo.Lovie odłożyła ołówek i powiedziała ze smutnym uśmiechem:- Przede wszystkim chciałabym spędzić trochę czasu z Linneą i Cooperem.Prawie ichteraz nie widuję.Może poszlibyśmy wszyscy na plażę? Cara, już nie pamiętam, kiedy ostatniowidziałam cię w wodzie.Popływasz.- Oczywiście, mamo.Możemy zrobić wszystko, co tylko zechcesz.Ale muszę dzisiajskończyć malowanie pergoli, bo inaczej nie zdąży wyschnąć.- Ja ci pomogę - zaoferowała się Toy.- Dziękuję - ucieszyła się Cara.- A ja ci pomogę przygotowywać jedzenie.Lovie uśmiechnęła się serdecznie.- A ja tymczasem mam coś do załatwienia.Jest zbyt gorąco, żeby piec ciasto w domu.Wybieram się dzisiaj z Flo do miasta, więc przy okazji kupię kilka ciast, a po drodze zamówiębiałe, czerwone i niebieskie kwiaty.- Tylko nie przemęczaj się za bardzo - ostrzegła Cara.- Och, nie martw się.Czuję się wspaniale.I Flo będzie ze mną.- Lovie znów wzięłado ręki ołówek.- A teraz zastanówmy się nad listą gości.Jeszcze dzisiaj zadzwonię doPalmera i Julii.Oni zawsze są bardzo zajęci, a to już za parę dni.Mam nadzieję, że jednakbędą mogli przyjechać.- Przyjadą - mruknęła Cara z żelazną determinacją w głosie.- Dalej oczywiście Florence i Miranda.- Emmi dostanie szału, jeśli jej nie zaprosimy - dodała Cara.- Emmi, oczywiście! Czy Tom też przyjdzie?- Jeszcze go tu nie ma - odrzekła Cara i napotkała badawczy wzrok matki.- A chłopcy? Nie wybierają się tu na weekend? Może Emmi ma już jakieś inne plany?- To ich przyprowadzi - odrzekła Cara, zatrzymując wzrok na Toy.- Są w podobnymwieku co ty.Może o rok czy dwa starsi.I bardzo przystojni.- Akurat się mną zainteresują - prychnęła Toy.Lovie niepewnie obracała ołówek wpalcach.- Myślisz, że Brett zechciałby przyjść?- Na pewno tak.Jest dumny z tej werandy chyba bardziej niż ty.- To taki dobry chłopak.- Jakby tylko dlatego tu przychodził - prychnęła znów Toy.Cara rzuciła jej wymownespojrzenie.- Zdaje się, że między wami iskrzy - rzekła Lovie pogodnie.- Już od paru tygodniprzyglądałam się, jak na siebie patrzyliście na tej werandzie.Jeszcze nigdy nie widziałam,żeby dwie osoby tak często na siebie wpadały.Chyba obydwoje jesteście trochę niezręczni,no, takie dwie ofermy.- Przyjaznimy się.Matka tylko uniosła brwi.Cara poczuła irytację.- Dlaczego tak trudno ci w to uwierzyć? Mężczyzna i kobieta nie zawsze muszązmierzać do ołtarza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]