[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elizabeth szybko zdjęła z siebie szatęi weszła do kadzi.Zaczęła szorować głowę, wyładowując na niej swą złość.W końcu skóra nagłowie zgłosiła sprzeciw ostrym pieczeniem.Początkowo Elizabeth myślała, \e kąpiel ją uspokoii pomo\e uporządkować myśli, odprę\enie jednak nie nadchodziło.Belwain jeszcze nie przybył,a Elizabeth złapała się w pewnej chwili na modlitwie o straszne nieszczęście, które miałoby spaśćna niego po drodze do Montwright.Nie, stwierdziła, to jest grzeszna modlitwa, a co wa\niejszerównie\ bardzo nieodpowiednia śmierć dla Belwaina.Zemsta musi być zemstą.Na kominku płonął ogień.Elizabeth, owinięta kapą z ło\a, uklękła w jego cieple i zaczęłasuszyć włosy.Zajmowało ją ostatnio zbyt wiele spraw, zbyt wiele obowiązków, tote\ czuła się bardzowyczerpana.Lord Geoffrey zastał ją w takiej właśnie chwili osłabienia mechanizmów obronnych.Oparłsię o drzwi i z czułością w oczach zaczął się jej przyglądać.Elizabeth słyszała otwieranie drzwi,ale nie przyjęła do wiadomości wtargnięcia przyszłego mę\a.Dokładniej osłoniła ciało kapąi nadal suszyła włosy.Gdyby się odwróciła, zauwa\yłaby w spojrzeniu Geoffreya łagodność,a na twarzy uśmiech, wywołany jej zmaganiami z okryciem.Myślał w tym czasie, \e dziewczynajest wyjątkowo uroczą i czarującą nimfą.Odblask ognia padał na jej nagie ramiona i spowijał jązłoto, sztywność ruchów zdradzała jednak Geoffreyowi, \e Elizabeth jest rozstrojona.Jej lekkowyzywające spojrzenie rozgrzewało go tak samo jak uroda.Miał wra\enie, \e rozgniewana mo\emocno zalezć za skórę słabszemu mę\czyznie.W końcu Elizabeth nie mogła ju\ dłu\ej znieść milczenia. Będziesz tak stał całą noc, panie? spytała.Odwróciła się do niego i Geoffrey zobaczył, \ejej twarz nabrała kolorów od ognia, a oczy są lśniąco błękitne. Nie palisz się do tego mał\eństwa? Powiedział to cicho, odniosła wra\enie, \e kpiąco.Lwica, pomyślał Geoffrey, prawdziwa lwica od grzywy złocistych włosów po drapie\nyi czujny wyraz oczu.Siłą woli powstrzymał chęć, by ją pochwycić, dotknąć. Nie mam zdania na ten temat skłamała.Wstała uznawszy, \e klęczenie w jego obecnościmo\e podsunąć mu myśl o jej uległości.Postanowiła nie zachowywać się tchórzliwie, wszystkojedno, czy Geoffrey będzie jej panem, czy nie.Geoffrey skinieniem głowy przyjął do wiadomości jej słowa, po czym podszedł do okna.Uniósł cię\ki kawałek futra, chroniący komnatę przed wiatrem, i wyjrzał na zewnątrz.Elizabethmiała wra\enie, \e w ten sposób dostała odprawę.Zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Nie musisz się ze mną \enić, panie.Twoja opieka będzie dla mnie wystarczająca powiedziała z naciskiem. A ty mo\esz się o\enić z kim chcesz.mo\esz nawet o\enić się z miłości.Zachował się tak, jakby nie usłyszał ani słowa.Mimo to Elizabeth czekała na reakcję. Z miłości \enią się głupcy.Nie jestem głupcem.Nawet nie zadał sobie trudu, \eby się doniej odwrócić, powiedział to wyglądając przez okno.Co dziwne, jego głos był całkiembezbarwny, choć donośny.Głupiec, powtórzyła w myślach.Geoffrey uwa\ał miłość za sprawę głupców.Nie wyraziłasprzeciwu.Potrafiła zdobyć się na realizm, tak samo jak on.Zresztą miał rację.Nie słyszało się o mał\eństwach z miłości.Nie było to praktyczne.A jednak \arzyła sięw niej romantyczna iskra, która podsycała nadzieję, \e Geoffrey ją pokocha, a ona jego.Ech, coza głupota.Czy nie wystarcza, \e Geoffrey ją pociąga? śe interesuje ją fizycznie? Nie,stwierdziła.Piękno fizyczne nie powinno mieć znaczenia w trwałym związku.Nauczyła ją tego matka.Dla udanego mał\eństwa wa\ne jest to, co kryje się pod powierzchnią.Zresztą Elizabethodrobinę bała się Geoffreya, a to było całkiem niewłaściwe.Nie cierpiała czegoś się bać.Wcześniej dostrzegła w jego naturze rys uporu, znacznie silniejszy ni\ u niej.Ich mał\eństwo bezwątpienia będzie więc burzliwe, a po ostatnich cię\kich przejściach wydawało jej się to tak samozachęcające jak chory ząb.Lord Geoffrey wiedział o niej bardzo niewiele.W istocie nie miał pojęcia, kogo bierze za\onę.Co pomyśli, kiedy się dowie, \e jego kobieta o wiele lepiej radzi sobie z polowaniemi odzieraniem królika ze skóry ni\ z szyciem i sprzątaniem? Ile to razy, gdy popełniła jakiśwybryk, ojciec utyskiwał na saską domieszkę w jej krwi? Ile razy zarzucał dziadkowi, Sasowi odwielu pokoleń, \e podsuwa wnuczce dziwaczne pomysły? To właśnie dziadek, przy okazjicorocznych wizyt w Montwright podarował Elizabeth sokoła, a potem wilczarze.A wszystko poto, by zirytować zięcia.Ci dwaj bez przerwy się prowokowali.A Elizabeth na tym korzystała.Dziadek chełpił się, \e wnuczka jest pełnoprawną dziedziczką cech wikingów, czego dowodziłpowołując się na jej blond włosy, niebieskie oczy i dumną postawę.Ale ojca mo\na było winić za jej buntowniczego ducha w równym stopniu jak dziadka.Czy\przez te wszystkie lata nie traktował jej jak syna?Zastanowiło ją, jak dziadek znalazłby wspólny język z Geoffreyem, gdyby przyszło im sięspotkać.Czy olbrzymi Sas toczyłby z baronem podobne pojedynki, jak z jej ojcem? Myślo chaosie, jaki mógłby przez to zapanować, wywołała uśmiech na twarzy Elizabeth.Akurat w tejchwili Geoffrey odwrócił się od okna.Zmarszczywszy czoło, zaczął się domyślać, skąd wziął sięten uśmiech.Elizabeth wytrzymała jego spojrzenie.Znów czekała, co się stanie.Wkrótce zauwa\yła, \erównie\ Geoffrey wziął kąpiel, bo włosy miał wilgotne, a przy kołnierzu lekko zakręcone.Przebrał się te\ w czarną jak noc tunikę ze złotym krzy\em wyszytym na prawej piersi.Tkaninaobciskała się na jego ciele.Elizabeth pomyślała, \e ilekroć widzi barona, tylekroć wydaje jej siępotę\niej zbudowany.Nie mogła dłu\ej znieść jego po\ądliwego spojrzenia.Obawiała się, \e Geoffrey wkrótce dostrze\e u niej lęk, który usilnie starała się ukryć. Ksiądz czeka oznajmił niespodzianie zaskakująco łagodnym tonem. Nie rozmyśliłeś się, panie? spytała, nie mogąc jednak zdobyć się na więcej ni\ szept. Nie rozmyśliłem.Bierzemy ślub stwierdził Geoffrey. Ubierz się.Jak będziesz gotowa,wartownicy zaprowadzą cię na miejsce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]