[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twoi rodzice byliby z ciebie bardzo dumni, z tego, co tu stworzyłaś. Dziękuję. Moja matka jest pod wrażeniem, a uwierz mi, niełatwo zyskać jejuznanie.Ma bliską przyjaciółkę, której wnuczka niedawno się zaręczyła.Jeślimoja matka postawi na swoim, a zwykle tak się dzieje, będziecie miały kolejnąklientkę. Nic nam nie sprawia więcej radości niż życzliwe referencje.Niemal pomyliła krok, kiedy zauważyła Malcolma a skąd, u diabła, onsię tu wziął? jak, oparty o ścianę, rozmawiał z Jackiem.I patrzył na nią.144RLTZbił ją z tropu, przyznała, rozkazując sobie patrzeć na Larry'ego.To musisię skończyć.A najważniejsze, że w tej chwili absolutnie nie mogła sobiepozwolić, aby wyglądać na zbitą z tropu.Musiała pilnować czasu, dokończyćto wesele i zająć się kolejnym.Melodia się skończyła i Parker cofnęła się o krok. Dziękuję, że sprawiłaś mi tę przyjemność. Larry uścisnął jej ręce.Ty i twoje wspólniczki zorganizowałyście piękny ślub. Nawet nie wiesz, jak nas cieszą takie słowa, ale teraz muszę wracać doswoich zajęć.Dała znak DJ owi, żeby rozpoczął kolejny etap: rzucanie bukietu ipodwiązki.Pomogła jednemu z gości zlokalizować lewy but, zgubionypodczas szalonego tańca, załatwiła przyszycie odprutego rąbka sukni.Ponieważ Laurel była zajęta serwowaniem tortu i kawy, Emma zzespołem zaczęła już zmieniać dekoracje, a Mac była we wszystkich miejscachjednocześnie, fotografując uroczystość, Parker złapała Dela. Musimy zacząć przenosić prezenty. Już się robi.Emma wrobiła Jacka w jakieś dekoracje.Robią gdzieś coś.Parker wiedziała dokładnie, gdzie i co. Zmieniają dekoracje w oranżerii i wielkim holu przed następnąimprezą. Okej.Zbiegła tylnymi schodami. Gdzie jest Malcolm? Gdzieś.Dlaczego pytasz? Widziałam, że przyszedł, to wszystko. Czy to jakiś problem?145RLT Nie. Poczuła, jak sztywnieją jej ramiona, i spróbowała je rozluznić.Po prostu się go nie spodziewałam.Mamy dużo pracy. To go zagoń do roboty.Zamierzała raczej wygonić go z głowy i razem z Delem, pomocnikami ikierowcami zaczęła przenosić prezenty do limuzyny państwa młodych.Zanim skończyli, kilkoro pierwszych gości poprosiło już o podstawieniesamochodów.Parker odprowadziła kilka osób, pomogła tym, którzy dostali odpaństwa młodych kwiaty.O dokładnie wyznaczonym czasie dała znak DJ owi, żeby ogłosił ostatnitaniec.Obok niej stanęła Laurel. Posprawdzam wszystko, jeśli ty wyprowadzisz gości.Jesteś w tymlepsza. Zgoda. Torty i desery na wynos są już spakowane, więc mogę pomóc Emmie,przynajmniej dopóki Mac i Carter nie skończą.Potem będę musiała wrócić dowłasnej roboty. Emma powinna teraz pakować kwiaty, które panna młoda chce zabraćalbo rozdać gościom. Pomogę jej.Jak ci się udało namówić Mala na noszenie bukietów? Słucham? W ogóle z nim nie rozmawiałam. Parker otworzyła szerokooczy. A nosi? Wpadłam na niego, kiedy wtaszczył mały las do głównego holu.Metamorfoza od leśnych fiołków do lasu deszczowego pełnego orchidei i całejreszty.Muszę przyznać, że Emma znowu dokonała cudu.146RLTParker nie wiedziała, co myśleć o Malcolmie i orchideach, i tak nie miałana to czasu.Wyprowadzając gości, musiała zadbać, żeby sprawnie przeszliprzez dom, zamiast się po nim włóczyć, i aby para młoda bezpiecznie dotarłado limuzyny i odjechała.Gdy wszyscy pojechali, westchnęła z satysfakcją. Niezła robota.Obróciła się gwałtownie i zobaczyła Mala, stojącego w drzwiach ztalerzem w ręku. To prawda, ale to dopiero połowa na dzisiaj. Tak słyszałem.Proszę.Zmarszczyła brwi, patrząc na talerz, który w jej stronę wyciągnął. Nie chcę tego.Nie mam czasu na jedzenie. Jestem tylko posłańcem.Pani Grady kazała mi to przynieść ipowtórzyć, że masz usiąść na pięć minut i zjeść.Zmusiła mnie też, abymobiecał, że zdam jej raport. Przekrzywił głowę. Nie wiem jak ty, ale ja bymza bardzo się nie stawiał. Dobrze. Parker wzięła talerz pełen sałatki z makaronem i warzywami,usiadła na ławce i zabrała się do jedzenia.Malcolm podał jej małą butelkę wody. Dzięki.Wybrałeś zły dzień na spotkanie z Delem, Jackiem alboCarterem.Soboty są zwykle najbardziej zajęte i zagoniłyśmy do robotywszystkich, którzy tylko byli pod ręką. Nie przyszedłem do nich. Opadł na ławkę obok niej. Przyszedłempo moją stówę od Jacka i żeby zobaczyć ciebie. Jestem zbyt zajęta, żebyś mógł mnie oglądać. Właśnie na ciebie patrzę.147RLT Doceniamy twoją pomoc, ale nie musisz. %7ładen problem.Dostałem za to jedzenie, piwo i cholernie dobry tort.Spróbowałaś choć trochę? Nie, nie miałam. Czasu dokończył i uśmiechnął się. Słyszałem, że pózniej będziekolacja z wielką pompą i jeszcze więcej tortu.Noszenie w zamian za tokwiatów, krzeseł i czego tam potrzeba to niezły interes.Parker nadziała na widelec trochę makaronu.Zauważyła, że Mal ogoliłsię dziś rano, a jego dżinsy nie miały dziur ani plam z oleju.Pomimo chłoduubrany był jedynie w czarną koszulkę. Twój warsztat jest otwarty w soboty.Dlaczego nie pracujesz? Pracowałem do pierwszej. Usiadł wygodnie i zamknął oczy.Wczoraj harowałem do pózna. Do jak pózna? Gdzieś do drugiej.Jeden dzieciak wgniótł maskę i rozbił światło wjaguarze tatusia, a jak sprytnie wydedukowałem, nie wolno mu było ruszaćauta, kiedy tatuś wyjeżdża ze swoją dziewczyną.Dzieciak był zdesperowany,chciał to naprawić, zanim stary wróci i zanim służba coś zauważy i podkablujeojcu.Zapłacił mi za ekspresową robotę. To oszustwo.Mal otworzył oczy. To nie mój dzieciak i nie moja sprawa.Gdyby była moja,powiedziałbym pewnie, że gdyby stary poświęcał tyle uwagi swojemu synowi,ile poświęca dziewczynie, chłopak w ogóle nie brałby jaguara.Tak czy inaczej,dzieciak niezle pędził. Może być wyjątkowym ojcem, który zrobił sobie kilka dni wolnego.148RLT Matka chłopaka jest na rocznym pobycie, takiego słowa użył, wTybecie, gdzie szuka swojej duchowej istoty czy czegoś tam, żeby odnalezćprawdziwe ja" po trzecim rozwodzie.Dlatego podrzuciła dzieciaka do ojca,który zostawia go w domu pełnym służby, a sam siedzi w pracy i ugania się zakobietami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]