[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli jest z tobą ktoś jeszcze, może cię przecież osłaniać. Poczekaj chwilę powiedział Tanner i otworzył drzwi.Stary człowiek wyciągnął rękę.Tanner przywitał się z nim, a potem z jego synami. Czy jest w pobliżu jakiś lekarz? spytał. W osadzie, trzydzieści mil na północ. Mój partner jest ranny. Tanner wskazał na tył samochodu. Chybapotrzebuje lekarza.Sam zajrzał do środka. Dlaczego jest skrępowany? Stracił rozum, więc dla swojego bezpieczeństwa musiałem go związać.Niewygląda jednak zbyt dobrze. Zrobimy nosze i zabierzemy go.Zamkniesz samochód, a moi chłopcy zaniosąchorego do domu.Potem poślemy kogoś po doktora.Ty też nie wyglądasz dobrze.Założę się, że chciałbyś się wykąpać, ogolić i położyć do czystego łóżka. To prawda.Nie czuję się dobrze.Przysiadł na zderzaku i zapalił papierosa.W tym czasie synowie Pottera ścinaligałęzie i ociosywali je z kory.Tannera naszła fala zmęczenia i z trudem mógł utrzymaćotwarte oczy.Nie czuł stóp, a ramiona pulsowały bólem.Oparł się o maskę, a papieroswypadł mu z ręki.Ktoś klepnął go w plecy.Zmusił się, żeby otworzyć oczy i spojrzał w dół. W porządku odezwał się Potter. Rozwiązaliśmy twojego partnera ipołożyliśmy go na noszach.Zamknij samochód i ruszamy.Tanner kiwnął głową i wyskoczył z kabiny.Zapadł się w błoto prawie po końcecholewek, zamknął samochód i podszedł chwiejnym krokiem do starego człowieka wspodniach z kozlej skóry.Samuel Potter, z przewieszoną przez ramię strzelbą, paplał przez całą drogę.Możedlatego, żeby nie dać zasnąć Tannerowi, który szedł zupełnie mechanicznie. Już niedaleko, synu.Niedługo zacznie się łatwiejsza droga.Mówiłeś, że jak sięnazywasz? Hell odparł Tanner. Słucham? Hell.Mam na imię Hell.Hell Tanner.Sam Potter zachichotał. To całkiem diabelskie imię, człowieku.Jeśli ci to nie będzie przeszkadzać,przedstawię cię żonie i dzieciom jako pana Tannera.W porządku? Jasne westchnął ciężko Tanner, wyciągając z błota swoje buty. Brakowałoby nam kupców z Bostonu.Mam nadzieję, że zdążysz. Co oni tu robią? Prowadzą sklepy w Albany, a dwa razy do roku urządzają targi wiosną izimą.Przywożą mnóstwo rzeczy, które są nam potrzebne: igły, nici, papier, czajniki,patelnie, nasiona, broń, amunicję i wszystko inne.A targi to dla nas bardzo dobraimpreza.Większość ludzi między Albany a Bostonem ci pomoże.Mam nadzieję, że cisię uda.Będziesz miał tutaj dobry start.Znajdowali się teraz wyżej, na suchym terenie. Masz na myśli to, że dalej jedzie się już bez żadnych przeszkód? Cóż, nie.Ale dam ci mapę i powiem, na co masz uważać. Ja też mam mapę powiedział Tanner, gdy wspinali się na wzgórze.W oddalizobaczył farmę. To twój dom? Zgadza się.Już niedaleko.Teraz już pójdzie łatwo.Możesz się oprzeć na moimramieniu, jeśli jesteś zmęczony. Poradzę sobie.To wszystko przez to, że wziąłem mnóstwo tych pigułek, któretrzymały mnie na nogach.Teraz wychodzi brak snu.Nic mi nie będzie. Już niedługo się położysz.Gdy się obudzisz, popracujemy nad twoją mapą.Zaznaczysz sobie wszystkie miejsca, o których ci powiem. Piękna perspektywa westchnął Tanner. Piękna perspektywa.Położył rękę na ramieniu Sama i szedł chwiejnie przy jego boku, czując się prawiejak pijany.Zresztą życzył sobie, żeby tak było.Minęła wieczność, zanim zobaczył przed sobą mglisty obraz domu.Potem drzwiotworzyły się, a on zwalił się do środka.To było wszystko, co zapamiętał.XIISen.Ciemność, dalekie głosy i znowu ciemność.Gdziekolwiek leżał, było miękko iwygodnie.Obrócił się na drugi bok i odpłynął w sen.Gdy wszystko stało się na powrót całością, otworzył oczy i ujrzał strumień światławpadający przez okno i rzucający jasne smugi na kolorową kołdrę, którą byłprzykryty.Westchnął, przeciągnął się, przetarł oczy i podrapał po brodzie.Potem zbadał uważnie pokój: lśniąca czystością drewniana podłoga z ręcznietkanymi dywanami w kolorach błękitu, czerwieni i szarości, kredens z białąemaliowaną miednicą poobijaną w kilku miejscach, lustro na ścianie; w pobliżu oknawisiał wrzecionowaty hamak, a na nim haftowana poduszka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]