[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętam to, rozumiesz!Nawet do szkoły tata mnieodprowadzał.Tata był.i memu synowi naglezadrżała bródka.Jego kochana bródka.Trudno.Najwyrazniej zdjęcia w albumie120dotknęłygo do żywego.Zburzyły tak mozolnie, z taką miłością budowany obraz idealnegotaty.Taty, który go nie chciał,przepędzał,nie pieścił, nie brał na kolana.Którymówił o nim"ten bachor".Bachor ma swój pokój.Wykładam co miesiąckasę na jego utrzymanie i zaspakajanie zachcianek, niechsiedzi wswoimpokoju.Gdy błagałam, żeby chociażodrobinęstarał siępokochać Szymka, odpowiadał: "Pokochać?Postawiłaś naswoim, więc go sobie kochaj.Uprzedzałem, że niecierpię dzieci".- Nie chcę być z tobą.Chcębyć z tatą.Napiszę, żeby pomnie przyjechał.%7łądam jego adresu.- Przykro mi.Nie mam adresu.- Kłamiesz!Kłamiesz!Szymek nie wytrzymał i rozpłakał się.Szlochając,powtarzał,żeżąda adresu, bo musi, musikoniecznie do swego taty.Jezu, synu, kocham cię tak bardzo, że dałabym ci ten adres,zawiozłabym nawet osobiście.Synku,nie mogę patrzeć,jak cierpisz.- Przykromi powtórzyłam.Dam ci adres do Ambasady Polskiej w Londynie.Napisztam.Mnie odpowiedzieli,że podługich poszukiwaniach nie znalezli nikogo o takimnazwisku.- Kłamiesz, kłamiesz.płakał coraz ciszej, coraz beznadziejniej.Wiedział, biedak, żenie kłamię.Przeszukiwał moje notesy, moje szuflady.Znalazłam w szufladzie biurkalist z ambasady przedarty na pół.Nie ja goprzedarłam w akcie rozpa121. czy.Po tym liście agresja Szymka wzrosła.To chyba wówczaspo raz pierwszy powiedział: "Nienawidzę cię, mamo".A możewcześniej?Boże, tyle razy okazywał mi swoją nienawiść, żenawet dobrze nie pamiętam od kiedy?Trudno.Każdy z nas pozostanie przyswoim zdaniu.Poczekaj, zdążysz schować się w swoim pokoju przede mną,perfidną oszustką, obrzydliwą idiotką.Chciałamci tylkopowiedzieć, żedostałam pracę.Gówno mnieto obchodzi wyszlochał.Gówno.Przykro mi, gówno czynie gówno, moja nowa pracarównież dotyczy ciebie.Mam do niejdaleko.Nieliczę nanocne tramwaje, lubią sięspózniać.Będę wychodzić zdomuo piątej rano.Zniadanie wstawię ci do mikrofalówki.Umiesz ją obsługiwać.Podgrzejesz i zjesz.Drugie śniadanie zostawięci na stole.Czystegatki, skarpetki, koszule, spodnie w łazience.Klucze od mieszkania zawieszę natasiemce.Zamknieszdom, zawiesisz tasiemkę z kluczamina szyi, schowasz pod ubranie.Aha, obiad też ci przygotuję do odgrzania.Kończę pracę o czternastej.Pokonanie drogi z pracy dodomu zajmie mi godzinę.Jakbyś miał z czymś kłopoty, zadzwoń na komórkę.Mój synspojrzał z wrogim zaciekawieniem.Jeszcze nie słyszałem, żeby w redakcji ktoś zaczynałpracę o szóstej rano oświadczył.Chyba że jakaś tamsprzątaczka.122Zabolałomnie pogardliwe stwierdzenie o "jakiejś tamsprzątaczce".- Właśnie nią będę.-Co? Zwariowałaś?Ty?Sprzątaczką?- Dokładniej wozną w szkole wyjaśniłam.Syn spurpurowiał.- Oczywiście, ściemniasz?Zciemniasz, żeby mnie upokorzyć?- Upokorzyć?-Moja matka wozną?Nie chcę takiej matki!- Jednak jeść chcesz?Pić jogurty również?Pochłaniać podwie pomarańcze dziennie?Chodzić przyzwoicie ubrany?Dostawaćkieszonkowe?I na kino?Miećopłaconą kartę doswojej komórki?Kupować płyty z najnowszymihitami swoichulubionych zespołów?Jak również płyty z nowymi filmami?Sądzisz, że kasa jakmanna spadnie nam z nieba?- Gdybyśniewyrzuciła taty. -Dość tego!Bo rzeczywiście miałam dość.W tej chwilinawet swegosyna.-Piszszybko list do ambasady!Bez zmrużenia oka przekażę cię tacie.Z nim ci po drodze.Zadbao ciebie.A mniewystarczy zasiłek bezrobotnej.Opłacę czynszi starczy na chleb z margaryną, cholera!I tak go żrę od dwóch miesięcy!Więc tak!Spadaj do swegotaty!Szukajprzez Interpol!Wszystko mijedno jak, tylko niechwreszcie nie słyszę,jak bardzo mnie nienawidzisz!123. - No i dobra!Napiszę!I to będzie najszczęśliwszy dzieńw moim życiu, kiedy przestanę oglądać twoją wredną gębę!-wrzasnął Szymek, po czym wybuchnął głośnym płaczem i potrącając krzesło, wypadł z kuchni.Boże, za co?Dlaczego?Jak długo to wytrzymam?11.Z obawy, że zaśpię i nie usłyszę budzika, przewracałamsięz boku na bok bezsennie.Okazałosięrównież, że posiadamciągle spory zapas łez.Wypłakałam ich tejnocy wiele.Głupichi bezsensownych.Babciu Polu, szkoda, że nie możesz mnieprzytulić.BabciuPolu, chyba się jednak spózniłam.Mój syndziś.Nie, tego się nawet nie da opowiedzieć, babciu Polu,jakimisłowami wyzywał mnie Szymek.Czy może być coś bardziej okrutnego dlamatki, która wie,że za ścianą śpi jej syn, który jąnienawidzi?Wstałam o czwartej.Wzięłam prysznic.Umyłam zęby.Wyprasowałam Szymkowi koszulkę.Wyczyściłamjego buty.W międzyczasie zapiekłam kartofle zostatnim kotletem mielonym.Na obiad, dlaSzymka.Pomidory umyłam.Cebulę obrałam.Napisałam na kartce:Cebula i pomidory na sałatkę.Uważaj,nóż jest bardzo ostry.Jakbyś się skaleczył, wapteczce znajdziesz wodę utlenioną.Przemyj nią skaleczenie.Zaklej plastrem z opatrunkiem (plastry leżą na półce, obok pudełka ztermometrem).125. Po namyśle, na wszelki wypadek, wodę utlenioną oraz plastry zabrałam z apteczki,położyłam przy pomidorach i cebuli.Potem doszłamdo wniosku, że nic sięnie stanie, jeżelisama je posiekam.Posiekałam.Ugotowałam na mleku kaszęmannę,ubiłam wraz z jajkiem trzepaczką.Szymek przepadał zatak przyrządzoną kaszą,nazywał ją"kremikiem".Niebyło bułek.Trudno.Na drugie śniadanie zrobię mu kanapkiposmarowane dżemem.Szymek nie przepadaza dżemem.Trudno.Najwyżej nie zje.Klucze nażółtej tasiemce ułożyłam przy talerzu z kaszą.Przemogłam nieprzepartą wręcz ochotę, aby wejść do pokoju syna i wykorzystując jegomocny,zdrowy sen nastolatka,ucałować lekko spocone policzki.Trudno nie ucałuję.Założyłam włoskie szpilki.Na kostium narzuciłam zamszową marynarę.Włosów niezwiązałam.Wyszłam z domu w noc.Całą drogęrozmyślałam o Szymku.Nietyle o jegowczorajszym napadzie buntu i złych słowachskierowanychpod moim adresem, ile otym, żemój syn po raz pierwszyw swoim jedenastoletnim życiu obudzi się sam, wśródciszyczteropokojowego mieszkania.Zawsze budząc się, słyszałmoją poranną krzątaninę.Napominania wrodzaju: "Szymuś,pamiętajo ząbkach!Szymuś, na koszu z bielizną położyłamciświeże gatki i skarpetki.Szymuś,pospiesz się, twój kremik ci ostygnie!".Szymuś to, Szymuś tamto.Więc teraz targał mną niepokój oSzymka.A jeśli zaśpi?Pogna do szkoły126bez śniadania?Jak dobrze, że posiekałam mu cebulę!Boże,moje dziecko z kluczem na szyi!I co ja sobie wyobrażałam:żesynbędzie dumny z matki woznej?Na dodatekuniosłamsię, dałam mu do zrozumienia, że mina nim nic a nic niezależy!Spadaj do swego taty\ Naprawdę jestem wyrodnąmatką.Wrednąmatką z wredną gębą!Dobrze to, Szymuś,ująłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]