[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ziemia odsłoniła się na pokaznym obszarze, a ślady dziewczynki odbitew zdradliwej bieli rozpłynęły się w wodzie.Zaraz potem zza zakrętu truchtem wyłoniły się dwiepękate damy najwidoczniej świta niesfornej Janael.Obie przytłoczone stertami tkanin, futer, szalii kokardek, a do tego uzbrojone w koszyczki, woreczki i owe niedorzeczne wachlarze na długichtrzonkach.Promień spokojnie przebierał strzały.Sytuacja była patowa: zasapane dworki usiłowały ignoro-wać jego obecność z wzajemnością.Potrzeba odnalezienia podopiecznej musiała być jednak natyle silna, że zdecydowały się do niego odezwać. Czy była tutaj królewna? Istotnie była odparł obojętnie. A gdzie jest teraz?302 No cóż, nie widać jej, prawda?Dama zasznurowała wąskie usta, ze złością trzepnęła wachlarzem o żebrowaną spódnicę, poczym obie kobiety odpłynęły w dal, ostrożnie unosząc suknie nad śniegową breją.Jana odczeka-ła przezornie kilka minut, zanim wyplątała się spomiędzy kłujących gałązek.Pożerała wzrokiemPromienia, aż zaczął czuć się nieswojo i odwrócił głowę, by ukryć siniak.Krucze włosy związanew zawadiacką kitę, czarne linie pod oczyma, łuk, rzemienne pasy na przegubach i kontrastowo naj-droższe futro srebrnego larga narzucone niedbale na sfatygowaną kurtkę.i jeszcze owa błękitnaszarfa, oznajmiająca o magicznej potędze właściciela wszystko to sprawiało, że w oczach dziew-czynki rósł do rangi postaci wielce malowniczej oraz bohaterskiej, choć sam o tym nie wiedział. Pozdrowienie, królewno odezwał się Iskra. Wzajemnie, panie czarodzieju uśmiechnęła się, produkując dołeczki w policzkach. Znów uciekłaś.Niegrzeczna dziewczynka. Dziękuję, że nie powiedziałeś im, gdzie jestem. Drobiazg.Cenię umiłowanie wolności.Ale te dwie kwoki będą cię szukać do upadłego. Niech szukają.Są okropnie nudne.Na nic mi nie pozwalają i ciągle powtarzają, że mam sięzachowywać odpowiednio.303Promień zabrał strzały, odmierzył trzydzieści kroków od tarczy.Jana cały czas dreptała za nim. Igła okazała się istotnie znakomitym wynalazkiem.Strzała trafiła o grubość palca od zamierzone-go punktu.Ustalił poprawkę i następna utkwiła dokładnie w plamce farby. Pięknie! pochwaliła go królewna. Ja też chcę! Tylko mi nie mów, że to nie dladziewczynek! dodała surowo.Promień wzruszył ramionami.W Bukowinie łuki dostawali zarówno chłopcy, jak dziewczynki,i to młodsze od Janael.Nie wspominając o tym, że Rijen mężczyzna tylko z nadania dorów-nywała.a nawet przewyższała go w sztuce łuczniczej. Ten łuk jest dla ciebie za duży, Jana.Nie naciągniesz go.Oczywiście upierała się, że da radę i oczywiście omal nie naderwała sobie ścięgna.Z tym więk-szym podziwem przyglądała się, jak Promień z łatwością dokonuje tej sztuki. A ja umiem pisać pochwaliła się nagle, chcąc zaimponować Iskrze przynajmniej takąumiejętnością. Umiem napisać wszystkie swoje imiona jednym ciągiem.Popatrz.304Drzewcem strzały zaczęła kreślić na śniegu kunsztowny ciąg znaków, istotnie nie odrywającnarzędzia od podłoża. Umiesz tak?Promień bez słowa odebrał jej strzałę i obok powstało: I to jest całe twoje imię: Promień? spytała Janael Kariawis Seni Toho, przypatrując sięideogramowi krytycznie. Tak. Oszczędne orzekła trafnie dziewczynka.Podniosła na niego oczy, po czym zadała następne pytanie, znów zmieniając temat.305 To mój brat zrobił? Dotknęła palcem własnej twarzy. Bardzo boli? Trochę.Kiedy jem albo rozmawiam. To nie rozmawiaj, tylko słuchaj poradziła gładko i zażądała: Pochyl się!Posłuchał, nie podejrzewając niczego, a wtedy raptem złapała go za szyję i cmoknęła w poszko-dowany policzek.Puściła natychmiast, zanim zaczął się wyrywać. Mama zawsze tak robi.Mówi, że wtedy mniej boli i prędzej się zagoi. Dzięki, ale obędę się bez takich leków burknął Promień, wycierając twarz wierzchem dło-ni.Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś go oskarżył o napastowanie smarkatej królewianki.Nieznośnybachor!Gdzieś z oddali znów napłynęło rozpaczliwe nawoływanie: Ja-naeeel! Panieeenkooo! Jaaana-aaeel!..Dwoje przypadkowych spiskowców spojrzało po sobie porozumiewawczo.Jana pierwszarzuciła się w przejście między żywopłotami, a Promień za nią.Znalezli się wewnątrz labiryntu, gdzie ściany z iglastych gałązek sięgały wysoko nad głowę, tłu-miąc dzwięki.Dawały jednocześnie wrażenie przytulności i tajemnicy, gdyż za każdym zakrętemmogły czaić się niespodzianki.Promień uznał, że latem musi być tu wprost rozkosznie.W zielonychniszach stały marmurowe ławki, terakotowe wazy gdzie wiosną sadzono kwiaty i nieczyn-ne małe wodotryski, nad którymi w oczekiwaniu końca zimy dumały statuetki jednorożców, żab306i pulchnych dzieci.Jana doskonale znała wszelkie zakamarki, więc pod jej przewodnictwem prędkodotarli do samego serca labiryntu.Od małego placyku odchodziło promieniście sześć ścieżek wio-dących do roślinnych korytarzy, pośrodku znajdowała się studnia z kołowrotem, nakryta kopulastymdaszkiem.Dokoła cembrowiny biegła kamienna ławka.Płaskorzezby na jej podporach przedstawiałykarykaturalnych ludzików z narzędziami ogrodniczymi.Jana wspięła się na cembrowinę i pochyliłanad ciemną gardzielą studni. Na dnie mieszka wodnik oznajmiła. Jest bardzo stary, cały pomarszczony.Ma zieloną,plamistą skórę jak żaba, a włosy i brodę jak zbutwiała trzcina.Owija się tą brodą jak kołdrą i śpipo całych dniach.Trzeba ostrożnie opuszczać wiadro, bo jak spadnie na wodnika, to on się złości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]