[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jarek, który akurat dziś miał natchnienie pedagogiczne, oszczędził go uznając, że dosyć oberwał.Poprzestał na ignorowaniu zaprosin do wspólnej zabawy,zresztą Bratki były jakieś niemrawe i spędziły popołudnie grzecznie nad książkami.Nazajutrz Stefanek powitał wracającego Jarka radosnym uśmiechem.- Popatrz! - podsunął mu pod nos nieduży kwadracik zielonkawej wełenki z wyhaftowanym na niej brązowym psem.- To będzie nasza odznaka! Na żywego nie zasługujemy.- westchnął.- Zosia narysowała, mama Sonia zrobiła resztę! Fajny, nie?- Fajny! Co on ma na łbie?- To początek hełmu pancernych, tylko mama Sonia jeszcze nie zdążyła dorobić.Dałem jej różne ilustracje wojskowe, niech się podszkoli, bo nie miała pojęcia.- Hm.widać.A co to za pies?- Nie poznałeś?! To przecież Huckelberry.- Rzeczywiście.- Każdy dostanie taką odznakę! Ta jest moja.Bo mnie wreszcie przyjęli, wiesz?- Bez próby?- Bez.bo coś im próby nie wychodzą.Ale się wykażę.Będzie akcja.Taka z telewizji.Bo my się chyba zgłosimy w sztabie, wiesz? Przyjmą nas z takim wełnianym Szari-kiem? Co? Przyjmą?- Nie wiem.Musicie najpierw napisać i spytać.- Wszystko? Dlaczego haftowany?- No, chyba.164- Ее, lepiej nie.- Musicie się naradzić.Sztab powinien znać prawdę.- A jak się nie zgodzą, to już niech będzie kanarek! -westchnął Stefanek.- Pomożesz nam ułożyć list? Taki dyplomatyczny.Bo ty masz pomysły.- Zobaczymy, zobaczymy.Sami musicie to zrobić.Dopiero jak nie dacie rady, to się włączę - rzekłłaskawie Jarosław Pedagog.Skomponowali ten list całkiem zgrabnie, Jarek poprawił jedynie dwa ortograficzne błędy.Zaadresowali kopertę „Do Sztabu Południowego Klubu Pancernych TV w Katowicach" i szeregiem udali się do najbliższej skrzynki pocztowej, już od momentu wrzucenia listu niecierpliwie oczekując odpowiedzi.Na wszelki wypadek przyzwyczajali się powoli do Sławkowego kanarka, portrety psa Huckelberry w hełmofonie trzymając na razie w kieszeniach.Kiedy wrócili, matka dla uczczenia ważnego momentu klubowego życia poczęstowała wszystkich sokiem wiśniowym i kruchymi ciasteczkami.Pożartowała chwilę z nimi, ale co jakiś czas zerkała dyskretnie na zegarek, oczekując czegoś lub kogoś.To wreszcie Jarek zauważył.- Spodziewasz się gości? - spytał.- Tak.Już powinni przyjść.Witku, czy twoi rodzice są teraz w domu sami, czy z wujkiem?- Poszli gdzieś z wizytą.A wujka chyba jeszcze nie ma.- Ach tak? - wyglądała na zmartwioną.- A jutro będą o tej porze w domu?- Chyba będą.- Czy wujek jada z wami obiady?- Jada.Zadzwonił dzwonek u drzwi.Matka sama poszła otworzyć i chwilę szeptała z kimś w przedpokoju, potem wróciła, zapytała Witka, o której zwykle mama podaje obiad, trzasnęły drzwi.Zaintrygowany Jarek ruszył się165wreszcie z wygodnego fotela i w drzwiach kuchni wpadł na Zosię.- Właśnie chcemy ci wszystko wyjaśnić -powiedziała matka.- Siadajcie tu na stołkach, mamy chwilę spokoju.Oho! Guzik!Znowu ktoś przyszedł.- Pani Soniu kochana, wpadłam pożyczyć trochę cukru.No, pani Awiejska na pewno nie wyjdzie po pięciu minutach! Matka wymieniła z Zosią wymowne spojrzenia i Zosia zaproponowała Jarkowi spacer do Groty.- Cóż to za tajemnice? - spytał zaraz za drzwiami.- Może za chwilę ci powiem.- szepnęła Zosia wskazując głową bawiące się na schodach Andulę i Krystynkę.Doszli do Groty z zachowaniem wszelkich ostrożności.- Była ze mną Beata, ale spieszyła się do domu, więc ja sama muszę się tłumaczyć.Porozmawiałam w poniedziałek z twoją mamą o tej całej sprawie, bałam się, że Beata zrobi jakieś głupstwo, a to jednak całkiem dorosła historia.Twoja mama przyznała mi rację i obiecała pomóc.I właśnie wybiera się z Beatą do tego reżysera po zdjęcia.żeby był dorosły świadek.Żeby on widział, że ktoś jest dobrze poinformowany o jego sprawkach.- trochę się zaplątała.- Rozumiesz?- Tak, ale jak.- Więc mama chce wybrać porę obiadową, żeby byli też przy tej rozmowie rodzice Witka -przerwała Zosia i tłumaczyła dalej jednym tchem: - Beata nie oskarży go wyraźnie, poprosi tylko o zwrot zdjęć, Zellerowie może się wcale nie zorientują, ale tu nie chodzi o nich, tylko o reżysera, postawi się go w głupiej sytuacji, rozumiesz? Taki łagodny szantaż, bo sprawa jest delikatna.Twoja mama pomoże Beacie przeprowadzić tę rozmowę, będzie czuwać.Twoja mama jest naprawdę wspaniała! -zakończyła z zachwytem.166- Jutro? - spytał po krótkiej chwili Jarosław Zaskoczony.- Jutro.- Hm.Potrzymamy za nie kciuki.Dlaczego zrobiłyście z tego tajemnicę?- Nikt specjalnie nie robił tajemnicy przed tobą, tak jakoś wyszło.Myślałam, że może będziesz protestował, bo ty pierwszy zająłeś się reżyserem, i nie będziesz chciał zwierzać się nikomu dorosłemu.A jednak trzeba było.- Tak.Rzeczywiście - przypomniał sobie gorzkie słowa Bola i dodał męskim tonem: - Tylko nie trzeba z nim zbyt łagodnie, rozumiesz? Musi wiedzieć, że w razie czego da się znać milicji.- Twoja mama zasugeruje mu to.- Cóż.więc do jutra!- Cześć.W drodze przez podwórko rozpatrzył jeszcze raz ten plan z różnych stron i musiał przyznać, że byłchyba najlepszym z możliwych.Oni z Bólem nie wymyśliliby takiego.przynajmniej nie tak szybko.Przy okazji pobytu w „Cichym Kąciku" - przypadkowego, oczywiście - opowie mu, jak się skończyła przygoda z reżyserem! Stop.jeszcze się nie skończyła, licho nie śpi.- Tyle nieprzewidzianych przeszkód może jutro wypłynąć, nie cieszmy się przedwcześnie! -powiedziała matka, gdy udało mu się porozmawiać z nią przed snem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]