[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BraciaPendarvis mieli dużo wspólnego ze sobą.Zegar na wieży katedry wybił szóstą.Obskurna kancelaria McDougala196SR znajdowała się w podwórzu za Magdalene New Road.Rozciągał się stąd widok napiękną katedrę, lecz duchem biuro to bliższe było więzieniu dla kobiet i cmentarzom,unitariańskiemu i żydowskiemu, położonym o kilka domów dalej.Connor mieszkał wpokoju nad biurem, do którego wchodziło się po drewnianych, rozklekotanychschodach, znajdujących się z tyłu budynku.Nienawidził swojego pokoju.Swojej pracy.Swojego życia.Zastanawiał się, czy nie pójść na spacer do miasta lub wzdłuż rzekiExe, lecz zimny deszcz i ciemniejące niebo zniechęciły go.Pogłębiająca się depresjasprawiała, że najmniejszy wysiłek kosztował go wiele sił i był wyczerpujący.Zamknąłdrzwi kancelarii kluczem McDougala i poszedł do swojego pokoju.Oświetlał go łojowymi świeczkami, gdyż tylko na nie mógł sobie pozwolić.Niecierpiał ich zapachu i tego, że musiał wytężać wzrok, gdy czytał przy ich świetle.Załóżko służyła mu ciężka, poobijana leżanka.Drewnianego stołu z nierównymi nogamiużywał do pisania, czytania i jedzenia.Nie było biurka ani komody.Ubrania trzymał wpudełku pod łóżkiem lub wieszał na gwozdziu koło drzwi.Jedyne, brudne okno nieotwierało się, a widok na inne budynki, otaczające nędzne podwórko, nie był budujący.Przynajmniej dziś w sąsiedztwie było spokojnie.Nikt się nie awanturował, psy niewalczyły ze sobą.Umył w miednicy poplamione atramentem dłonie, zdjął surdut ikrawat i rozpiął kamizelkę.Przez dłuższy czas przyglądał się swemu odbiciu wpoplamionym lustrze.Miał niewesołe myśli.Kim był? Kiedyś wiedział lubprzynajmniej tak mu się zdawało.Był poważnym człowiekiem z zasadami,określonymi przekonaniami, celami, które coś dla niego znaczyły.Tak często mupowtarzano, iż jest nadzieją rodziny i dumą całej wioski, że stopniowo w to uwierzył.Adwokat lub dziennikarz: te dwa wspaniałe zawody miały mu umożliwić osiągnięcieostatecznego celu, czyli przeprowadzenie reform i popieranie sprawiedliwościspołecznej dla wszystkich pracujących ludzi.Lustro odbijało jego usta Wykrzywione wokropnym uśmiechu.Co za patetyczny żart! Gdyby cel uświęcał środki, mógłbypowiedzieć, że mu się udało, na małą skalę.Ale tak nie było.Zamiast walczyć dla197SR sprawy popełnił najgorszy, etyczny błąd swego życia.Czuł się na wskroś winny.Niepotrafił usprawiedliwić tego, co zrobił Sophie sześć tygodni temu.Wszystkoskończone - powtarzał sobie bezustannie.Gdyby tak mógł sobie wybaczyć lubprzynajmniej zapomnieć o tym nikczemnym incydencie! Było to jednak niemożliwe.Dziwne, lecz wciąż był na nią zły.Całą winę ponosił on, ale wciąż nawspomnienie słów, które wypowiedziała w czasie ich ostatniego spotkania, robiło musię gorąco.Aż kipiał z wściekłości i upokorzenia, tak jak gdyby kłótnia zdarzyła sięwczoraj lub przed godziną. Pokazałeś mi, jak nisko można upaść.Do końca życiabędę żałować tego, co zrobiłam z tobą".Może i na to zasłużył, niech będzie, że tak, alejej bezwzględna odraza doprowadzała go do wściekłości.Sophie była snobką.W głębiduszy wierzył, że w każdym momencie ich letniej znajomości, nawet w tę noc, gdykochali się w jej wąskim łóżku, zawsze uważała go za kogoś stojącego niżej whierarchii społecznej.Jemu też można wiele zarzucić, lecz to nie usprawiedliwiało jejzachowania.Na obiad miał kawałek pieroga z baraniną, kupionego dwa dni temu w garkuchniprzy sąsiedniej ulicy.Zjadł go na zimno, bo w pomieszczeniu nie było pieca, a nawetgdyby był, to i tak nie stać byłoby go na węgiel.Po posiłku zajął się artykułem, który usiłował napisać od sześciu wieczorów.Materiał ten dotyczył pracy dzieci i miał być opublikowany w dziennikuLiverpoolskiego Związku Robotników.Słowa rozmazały mu się przed oczami.Byłzmęczony, głowa go bolała, oczy piekły.Ale było coś jeszcze.Stracił swą drapieżnośći gniewną energię, które pozwoliły mu skończyć uniwersytet i studia prawnicze iprzetrwać ponurą, przytłaczającą biedę.Sprawozdanie dla Towarzystwa Rhadamanthuspowinno go podtrzymać na duchu.Z wielu zródeł słyszał, że osiągnęło swój cel.Jeżeliustawa Shaversa przejdzie w następnej sesji, będzie mógł uczciwie przyznać, że się dotego przyczynił.Także do uratowania ludzkich istnień.Na razie odczuwał tylko jakiśprzygnębiający, abstrakcyjny rodzaj przyjemności.Czuł się żałośnie w pustym pokoju,198SR jak obłudny mnich oderwany od życia.Udawał, że czeka, aż coś się wydarzy.Oszczędzał każdego pensa, by spełniło się jego marzenie, aby mógł pewnego dniapowrócić na studia prawnicze.Czuł do siebie obrzydzenie.Powinien pójść z wdową.Lepiej pić, zadawać się z kobietami, hulać, czuć, że się wciąż żyje.Wszystko byłolepsze od tej smętnej, przyziemnej, żenującej egzystencji, jaką prowadził.Wziął pióro, przysunął bliżej świeczkę.Zaczął pracować, przyzwyczajenie jestdrugą naturą człowieka.Musiał się zdrzemnąć.Znił, że Irene pukała do drzwi, weszła, pocałował ją wprogu i wziął na ręce.We śnie musiała ważyć tonę.Zachwiał się pod jej ciężarem i topomogło mu się obudzić.Zdezorientowany, potrzebował kilku sekund, aby zrozumieć,że przerywany dzwięk jest naprawdę pukaniem do drzwi. Ho, Ho" - pomyślał. Anichybi, wdowa.Tym razem przystanie na wszystkie jej zachcianki".Krzesłozaskrzypiało na gołej podłodze, gdy odsuwał je w pośpiechu.Rzucił się do drzwi, bynie zdążyła odejść, pochwycił gałkę i otworzył je.Czy to następny sen?Nie, to była Sophie.Początkowo był zbyt oszołomiony, by się odezwać, stał więc tylko i wpatrywałsię w nią w ciemnym korytarzu.Poczuł, jak ciepło rozchodzi się w nim powoli, jak w zmarzniętym człowiekupodchodzącym do płonącego ognia.Prawie nie widział jej twarzy.Nosiła długą, czarnąpelerynę z kapturem, głęboko nasuniętym na oczy.Widok jej miękkich ust bezuśmiechu przywołał zakazane, troskliwie pochowane wspomnienia.Wyszeptał jejimię.Była tu, widział ją znowu, już nic się nie liczyło.- Sophie.- Czy mogę wejść?Jej lodowaty, wrogo brzmiący głos w jednej chwili zniweczył wszystkie jegogłupie, kiełkujące nadzieje.Skłonił się w żartobliwym geście powitania i otworzył199SR szerzej drzwi.Nie mógł ścierpieć, że zobaczy, w jakich warunkach mieszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Lumley.Brian. .[Psychomech.03]. .Psychoamok
    Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
    03 Propozycja dżentelmena ( Kuszšca propozycja ) Quinn Julia
    Ortolon Julie Prawie idealnie 03 Zbyt idealnie
    Vinge Joan D Królowe 03 Królowa Lata Powrót
    Vaughn Carrie Kitty Norville 03 Wakacyjne noce Kitty
    Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
    Lynn Hagen [Zeus's Pack 03] Knox [Siren Menage Everlasting ManLove] (pdf)
    Weis Margaret, Hickman Tracy Kroniki Smoczej Lancy 03 Smoki wiosennego œwitu
    Emperor of Ansalon
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl
  • "menu4/16.php") ?>