[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dej mąż rnówił o Luke'uz szacunkiem, jak o kimś, kim warto się zainteresować.- Ten młody Redbourn ma głowę do interesów - mówił.-Daleko zajdzie.O dziwo, stateczny charakter Luke'a, który wtedy, gdy byłasiedemnastolatką, wydawał jej się nudny i prozaiczny, teraznabrał atrakcyjności.Mężczyzna opanowany, dobrze zarabiający, może utrzymać żonę na wysokim poziomie.NotablSimpson zostawił po cztery tysiące funtów dla ich dwóchcórek i dla Caroline, nie licząc wdowiego spadku w kwocietrzech tysięcy funtów, co razem dawało około pięciusetfuntów rocznie.Jest młodą, atrakcyjną wdową z niczegosobie majątkiem.Kiedy skończy się rok żałoby, rozejrzy się.Do tego czasu niewiele może zdziałać, ale nie zaszkodzizłożyć wizytę drogiej Hester.166%7łycie na Phoenix Street przebiegało pod znakiem intensywnej pracy.Francois, do tej pory przychodzący tylko z ranado rozpalenia pieców i wykonywania cięższych prac, terazzostał wynajęty na cały dzień.Anna i madame Bonnieux czułysię zobowiązane wytłumaczyć mu jakoś zainstalowanie nowychzamków i rygli.- Mademoiselle de Cardonnel jest ścigana przez hultajskiegobrata monsieur Redbourna - powiedziały.Francois przyrzekł mieć oczy i uszy otwarte.Wcale się teżnie zdziwił, bo już kilkakrotnie napadł na niego gang angielskichwyrostków, którzy uważali, że dokuczanie żabojadowi" todobra rozrywka.Francois nie miał budowy atlety i sprawiałwrażenie łatwego łupu, ale był zwinny i zaskakująco silny.Kiedy już rozbił kilka głów o kocie łby i wybił parę zębów,gang zostawił go w spokoju i zajął się poszukiwaniem łatwiejszego celu zaczepek.- Proszę się nie martwić, madame - pocieszał Marie.-Rozpuszczę wici.Mademoiselle Anna będzie tu bezpieczna.Czy to z powodu opieki Francois, czy też dlatego, żeLaurence stracił zainteresowanie Anną, dni mijały im spokojnie.Anna była tu zadomowiona i szczęśliwa.Nadszedł krótki liścikod Hester z podziękowaniami za życzenia powrotu do zdrowiadla brata: Prosi o wybaczenie, że nie odpisuje osobiście -pisała Hester- ale nadal jeszcze nie może się posługiwać prawądłonią.Anna uznała w duchu, że nie ma to dla niej większegoznaczenia - przede wszystkim cieszyła się, że Luke jest całyi zdrowy.Jednak nie przestała się o niego martwić.- Ciekawa jestem, jak się czuje monsieur Luke? - powiedziała pewnego wieczoru przy kolacji, kilka dni po otrzymaniuliściku.- Od czasu listu pani Redbourn nie nadeszły więcej167żadne wieści.Chciała, żeby jej głos brzmiał obojętnie, alez niezadowoleniem uświadomiła sobie, że się rumieni.- Jestem pewna, że by nas powiadomili, gdyby poważniezachorował - odparła Marie.- Podejrzewam, że odrabia zaległości w pracy.- Nie słuchała Anny uważnie.Jej nowe truskawkowe ciasteczka sprzedały się w błyskawicznym tempiei zastanawiała się, czy dorobić następną partię, jeśli tylkoFrancois zdoła kupić truskawki.- Oczywiście - zgodziła się Anna.- Musi dużo czasupoświęcać firmie.- Próbowała sama się uspokoić.Nie sypiała dobrze.Aatwo się budziła i nie potrafiła ponowniezasnąć.I te odgłosy, szmery, drapanie na dachu.Ciocia Marietwierdziła, że to myszy.Tej nocy Anna leżała z otwartymioczami i wpatrywała się w sufit.Znowu drapanie.Myszy.Naprawdę muszą wziąć do domu kota.Drapanie ustało.Anna zamknęła oczy.Skrzypienie.Szybkootworzyła oczy.W domach zawsze coś skrzypi, pomyślała.Znowu coś skrzypnęło, a potem usłyszała stuknięcie.Usiadła.Serce biło jej głośno ze strachu.Między jej pokojem a pokojemcioci Marie znajdowały się drzwiczki prowadzące na strych.Czy to możliwe.Z pewnością nie? Przecież Jeremy Jacksonzabezpieczył wyjście ze strychu na dach.Z nowego stolikapodniosła pudełko z zapałkami, drżącymi rękami zapaliłaświecę i na palcach podeszła do drzwi.Ktoś cichutko podciągał zapadnię.Anna krzyknęła.Z pokoju obok natychmiast wybiegła Marie.Rozszczekał sięśpiący w kuchni Herkules.Anna narzuciła szlafrok i zbiegła nadół.Dzwonek przy drzwiach wejściowych odzywał się za każdymrazem, kiedy klient otwierał drzwi, ale można go też byłouruchomić przez pociągnięcie małego łańcuszka, więc pociągnęła.168Nagle na dworze pojawiły się światła latarni i usłyszała ludzipytających po francusku, czy u nich wszystko w porządku.Odciągnęła rygle i otworzyła drzwi.- Ktoś jest na strychu! - krzyknęła.Zanim przyniesiono drabinę, a pulchny sąsiad wspiął się poniej na górę, ten, kto był na strychu, zdążył uciec.- Ale przecież klapa na dach jest zabezpieczona - zauważyłaMarie.Jeszcze dobrze się nie rozbudziła i miała wątpliwości,czy to wszystko nie jest przypadkiem wytworem wyobrazniAnny.Sama niczego nie słyszała.- Złodziej pozdejmował dachówki - stwierdził sąsiad.-Jest dziura.Można przez nią zobaczyć gwiazdy.Nadbiegł zbudzony hałasem Francois.- Teraz już nic nie zrobimy - powiedziała Marie po dokładnejinspekcji domu.- Wątpię, żeby dzisiaj wrócił.- Zostanę, madame - zaproponował Francois.Oczy lśniłymu z podniecenia.- Przyniosłem miecz ojca! Mogę spaćw przedpokoju.Sąsiedzi w końcu rozeszli się po domach.Anna zamknęłai zaryglowała frontowe drzwi, po czym wszyscy ułożyli się dosnu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]