[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy pokiwali głowami, ale nikt inny się nie odezwał.- Bardzo dziękuję - powiedziała Kate.- Co zrozumiałe, spośród wszystkich doniesień z Rosji szczególnie zainteresowały nasmateriały dotyczące ruchu anarchistycznego, a przede wszystkim Walentyna Karcewa.- Dunnpotaknęła.Nie było to dla niej żadnym zaskoczeniem, lecz mimo woli wzdrygnęła się nabrzmienie tego nazwiska.-Zimno pani? - spytał zdziwiony agent.- Nie - bąknęła zmieszana Kate.Mężczyzna odchrząknął.Dunn zerknęła w róg pod sufitem, ale nigdzie nie zauważyłakamery.- Chcieliśmy zadać pani kilka pytań, w większości raczej niewinnych, dotyczącychróżnych szczegółów spotkań z Karcewem, które mogą się pani wydać nieistotne.Szczerzemówiąc, chyba naprawdę są nieistotne.Ale i tak musimy je zadać, bo nigdy nie wiadomo, któreinformacje w przyszłości mogą się przydać.Czy to jasne? - Kate skinęła głową.- Większośćobecnych w tym pokoju musi wracać do swoich pilnych zajęć, dlatego na początku chciałbymod razu zapytać o podróż do syberyjskiego obozu szkoleniowego, jaką odbyła pani razem zKarcewem.- Kate znowu pokiwała głową i przełknęła ślinę.- Wszyscy widzieliśmy panireportaż z tej podróży.Interesuje nas głównie to, czy Karcew został w obozie, kiedy paniwyruszyła w drogę powrotną do Moskwy.Wszyscy wbijali w nią spojrzenia.Wzruszyła ramionami i odparła:- Nawet nie wysiadałam z samochodu.Tylko Karcew wysiadł, powiedział coś dokierowcy, a ten zawrócił i pojechaliśmy z powrotem na lotnisko.- Przepraszam - wtrącił jeden z tajniaków trzymających się na uboczu.-Czy to tensamochód? - Obszedł kanapę i podsunął Kate fotografię limuzyny.Zdjęcie było czarno-białe,przedstawiało samochód z góry.- Chyba tak.W każdym razie podobny.Agent szybko wrócił na swoje miejsce.Znowu głos zabrał ten, który siedział w fotelu.- Co robił Karcew, gdy widziała go pani po raz ostatni? Zauważyła pani, dokąd poszedłpo wyjściu z samochodu?Kate w milczeniu pokręciła głową, chyba bardziej do swoich nieprzyjemnychwspomnień z tamtej nocy niż w odpowiedzi na pytanie.Podsunięto jej kolejne zdjęcie, także zrobione z powietrza.Ukazywało kompleksbetonowych baraków częściowo ukrytych pod drzewami.- Może pani powiedzieć, gdzie stał samochód w momencie, kiedy Karcew wysiadł?Pochyliła się niżej nad zdjęciem, wypatrując jakiegokolwiek punktu orientacyjnego.Zauważyła szutrową drogę biegnącą równolegle do ostatniego baraku.Jaśniejsze punkty naterenie obozu oznaczały chyba latarnie.- Tutaj - wskazała palcem agentowi trzymającemu fotografię.- Tu się zatrzymaliśmy.- C-19 - rzucił tajniak.- Przepraszam - rzekł prowadzący przesłuchanie, wstał z fotela i podszedł do grupyagentów pochylonych w rogu nad jakimiś papierami.W ciągu kilku następnych minut wyszli wszyscy goście, żegnając się w pośpiechu.Pozostała tylko łączniczka Kate i dwóch mężczyzn bez identyfikatorów.Zaczęli jej zadawaćdalsze pytania.Kate wydało się dziwne, że rozmowa wciąż oscyluje wokół eksplozji i rozbłysków,jakie widziała zza szyb limuzyny.Agenci próbowali ustalić, jak daleko odjechała od bazy,zanim spadły bomby, a raczej ile czasu upłynęło od chwili, kiedy Karcew wysiadł z auta, dorozpoczęcia bombardowania.- Macie nadzieję, że on zginął, prawda? - zapytała w końcu.- Myślicie, że waszebomby spadły na ten barak, w którym on się właśnie znajdował?Nikt jej nie odpowiedział.FILADELFIA, PENSYLWANIA10 pazdziernika, 00.00 GMT (19.00 czasu lokalnego)Rozległo się pukanie.Piotr Andrejew wyjrzał przez wizjer.Rozpoznał jednego zczłonków straży obywatelskiej i otworzył zasuwkę.- Pete! Mamy kłopoty, a na policję się nie doczekamy! Przed drzwiami naszego garażukręci się jakichś trzech w czarnych skórach! To na pewno anarchiści!Piotr podał pistolet przerażonej Oldze, a sam sięgnął po strzelbę.- Jezu! - mruknął sąsiad, ujrzawszy krótką dwururkę dużego kalibru.Obaj zbiegli poschodach.Na górnym poziomie trzypiętrowego podziemnego garażu panował spokój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]