[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawetdwieście lat nie potrafiło zatrzeć dziwnych śladów na potę\nych dłoniach i stopach mumii.Inna rzecz - pomyślał McAuliff -\e ów bo\ek, ów człowiek mozolił się o wiele bardziej ni\zwyczajni ludzie.Słysząc przytłumione stąpanie, geolog rozejrzał się po niecce amfiteatru.Przez ukryte wciemnościach wejście zstępowała po schodach procesja mę\czyzn i kobiet, stopniowo roz-dzielając się i wypełniając kamienne ławy.Wszyscy milczeli.Ci, którzy nieśli pochodnie, rozstawili się w równych odstępach na kolejnych pozio-mach pod przeciwległymi ścianami.Wszystkie oczy skupiły się na zwłokach pod złotą siatką.Skupienie tłumu sięgało apogeum, jak gdyby obecni czerpali z ciała Akaby witalną siłę.Milczeli.Naraz bez najmniejszego ostrze\enia ciszę rozdarł podobny do eksplozji zew, pioruno-wy dzwięk.Zawodzący lament zdawał się wydobywać ze skalnych trzewi ziemi, uderzał faląw kamień i wyrywał się w przestwór z niecki, która była grobowcem Akaby.McAuliff poczuł, jak oddech zamiera mu w gardle, a w głowie zaczyna pulsować krew.Wtulił twarz między kolana i dr\ąc na całym ciele przycisnął dłonie do uszu.Zew dosięgnął crescendo, zmieniając się w straszliwy, zawodzący strumień powietrza,który sięgał gorączkowego zenitu.Alex pomyślał z dr\eniem, \e nie jest mo\liwe, by ludzkieucho wytrzymało takie natę\enie krzyku.Nigdy jeszcze nie trząsł się tak mocno jak w tejchwili.Potem zew ucichł i nad amfiteatrem zaległa znów cisza.McAuliff wyprostował się zwolna, opuścił ręce i mocno chwycił się kamiennego siedziska, próbując zapanować nadgwałtownym spazmem, który wcią\ wstrząsał jego ciałem.W oczach ciemniało mu od krwi,jaka napłynęła do skroni.Stopniowo, krok po kroku, odzyskiwał zdolność widzenia i spojrzałna rzędy ludzi Halidonu, wybrańców plemienia Akaby.Wszyscy oni, wszyscy co do jednego, nadał po\erali wzrokiem pradawną, wyschniętąmumię pod splotami złotej nici.Alex domyślił się, \e w tej samej pozycji trwali i wtedy, gdydzwiękowe szaleństwo jego samego omal nie przyprawiło o utratę zmysłów.Odwrócił się do Daniela i zanim pomyślał, zachłysnął się z wra\enia.Minister rady tak-\e siedział pogrą\ony W transie, z szeroko rozwartymi oczami, znieruchomiałą twarzą i zaci-śniętymi zębami.Od pozostałych odró\niał go tylko jeden szczegół: po policzkach Danielaspływały łzy.- Powariowaliście.Zwariowaliście wszyscy - szepnął Alex.- To jakiś obłęd.Daniel nie odpowiedział.Nie słyszał go i nie mógł usłyszeć.Był w hipnotycznym tran-sie.Hipnoza była zbiorowa: w trans wpadli wszyscy, którzy zasiedli w skalnej niecce wyku-tej w ziemi.Prawie setka mę\czyzn i kobiet trwała w transie, posłuszna mocy, której McAu-liff nie umiał sobie nawet wyobrazić.Autosugestia.Autohipnoza.Zbiorowa halucynacja.Niezale\nie od tego, jaką nazwąpodsuwała Alexowi nauka, tłum zebrany wokół niego w amfiteatrze zapadł w trans, z któregonikt nie mógł się wyrwać, jak gdyby wszyscy ci ludzie przeszli w inny wymiar, znalezli się winnym, nieznanym miejscu i czasie.222 Alex poczuł, \e jest tu jedynym intruzem.Rytuał, który oglądał, nie był przeznaczonydla jego oczu.Lecz przecie\ nie prosił, by go tu zaprowadzono.Zmuszono go do tego, wyrwano zotoczenia i siłą uczyniono z niego świadka.Có\ z tego, skoro świadectwo napełniało go tak ogromnym \alem.Nie pojmował tejsceny.Mógł się jej tylko przyglądać, jak przyglądał się teraz wyschłym zwłokom olbrzymie-go niegdyś Akaby.Zapatrzył się w pergaminową skórę twarzy, która przed wiekami musiała być czarna.Przymknięte powieki, ich pośmiertny spokój.Potę\ne dłonie, jak\e mocarne, zło\one naczerwonej i czarnej szacie.Alex znów spojrzał na twarz mumii.Jej oczy.jej oczy.Bo\e! Jezu miłosierny!Nie, to tylko gra cieni.Straszne, przera\ające złudzenie.Ciało Akaby drgnęło.Oczy rozwarły się, mocarne dłonie rozczapierzyły palce, nadgarstki obróciły się, a ręcepodniosły do góry.Niewiele, centymetry ponad zetlałą szatę.W geście błagania.I tylko tyle.Przed Alexem le\ała ju\ tylko wyschnięta mumia, okryta złotą siecią.Geolog przycisnął plecy do kamiennej ściany, ze wszystkich sił próbując nie odejść odzmysłów.Zamknął oczy i kilka razy odetchnął głęboko, trzymając się kurczowo skalnegosiedziska.Nie wiedział, jak długo trwał w tym stanie - minutę, godzinę czy dziesięć przera\ają-cych lat.Otworzył oczy, dopiero gdy usłyszał głos Daniela.- A więc widziałeś - brzmiało jego łagodne stwierdzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    eBooks.PL.Prawda O Kielcach 1946 R Jerzy Robert Nowak. Historia.Żydzi.Polityka.Polska.Rzeczpospolita.Państwo.Ojczyzna.Patriotyzm.Honor.NKWD.Prowokacja.Kielce.Spisek.Biznes.Sex.Książka.Książki
    Roberts Nora Więzy krwi (Prawo krwi)(1)
    Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
    Roberts Nora Na wagę złota (Serce pełne złota)
    Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor] (2)
    Robert K Leœniakiewicz Miloš Jesenský Wiktoria Leœniakiewicz Z Archiwum H&X (2002)
    011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
    Władysław Stanisław Reymont ziemia obiecana
    Fred Saberhagen Lost Swords 3 Stonecutters story
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kasiulenka.htw.pl