[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał tam, w białej koszuli z podwiniętymi rękawami, w markowych dżinsach i zkrawatem.Nawet ubrany niedbale, wyglądał jakby wrócił ze zdjęć do okładkimagazynu.Maddy zamarła w ławce.Nie mogła zrozumieć co tutaj robi.Jackson Godspeed i Szkoła Zrednia Miasta Aniołów - byli jak puzzle, które niepasowały w jej myślach do siebie.- Cześć.- powiedział Jacks, zamykając cicho drzwi za sobą.- Ty.- syknęła z niedowierzaniem Maddy.Wyszło ostrzej niż się spodziewała.Jej słowa brzmiały tak, jakby go nienawidziła.- Co tutaj robisz?- Chciałem z tobą porozmawiać.- odpowiedział, uśmiechając się.Przeszedłprzez klasę, a cały ten kurz i ciasne pomieszczenie nie pasowały do niego.Zajął miejsce w ławce obok Maddy i znów poczuła to samo co w jadłodajni.Tak, jakby jego obecność promieniowała od niego.To sprawiało, że trudno było jejmyśleć.Jacks odchrząknął.- Chciałem przeprosić za to, co stało się w jadłodajni wnocy.I, - mówił i zawahał się.- Chcę.podziękować ci za to, że mi pomogłaś.Nigdynie potrzebowałem wcześniej niczyjej pomocy.To było nowym doświadczeniem dlamnie.Maddy czuła gniew i zażenowanie przez tą całą poprzednią noc, którakotłowała się w niej, mieszając i skręcając prądem ją w tej chwili.- Masz dla mnie dzisiaj więcej historyjek? - Prawie zadrwiła z niego.- Chceszmi powiedzieć po co potrzebujesz pracy? %7łe zbierasz pieniądze na studia? O tym, jaktwój tata.- Nagle poczuła gulę w gardle, która sprawiła, że urwała.Przełknęła ją.- Otym, jak twój tata zginął?Jacks spoglądał na nią zdziwiony, jakby nie tego się spodziewał.- Spójrz, Maddy.- powiedział, a gdy wypowiedział jej imię wydało jej się toprawie okrutne.- Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.To była nietypowa sytuacja.Niewiedziałem, że sprawy się tak potoczą.tak jak to zrobiły.- Cóż, myślisz, że jest w porządku, tak? - pękła Maddy.Twarz Jacks'a wykrzywiła się we frustracji.- Ej, nikt nie jest idealny.- Cóż, ty powinieneś! - Spojrzała na niego.- Ja.jesteś niemożliwa! - Wypalił wreszcie, wstając.- To dobrze! - odpowiedziała Maddy, też wstając.- Mam nadzieję, że to twojepierwsze rozczarowanie w życiu.Jacks zatrzymał się w drodze do drzwi, jakby rozważał jej słowa i odwrócił się.-Przyszedłem tu powiedzieć ci, że mi przykro.- wyznał, walcząc o utrzymanienormalnego tonu głosu.Nawet, gdy była zła, Maddy wyglądała dla niego na ładną -był zaskoczony, że pomyślał o tym.- Cóż, mogłeś oszczędzić sobie kłopotu.- powiedziała wyzywająco Madison.-Proszę, po prostu zostaw mnie w spokoju.Zobaczyła niedowierzanie na jego twarzy.Właśnie wtedy, Maddy usłyszała jak ktoś naciska klamkę.- O mój Boże.- szepnęła.Pan Leihew musiał wrócić by sprawdzić co z nią.- Nie możesz być tutaj.- wysapała, ale było za pózno.Ktoś otworzył drzwi.Gwen wyjrzała zza drzwi.- Maddy? Jesteś sama? - szepnęła.Dziewczyna rozejrzała się.Jacks zniknął.Jej serce wciąż mocno biło, i dokładała wszelkich starań by sprawić, by jej głosbrzmiał normalnie.- T-tak.- wyjąkała.- Mogę wejść? - Maddy skinęła niepewnie.Gwen pchnęła drzwi nogą i weszłaz tacą z jedzeniem.- No cóż, wiem, że nie powinnaś mieć odwiedzających, ale to jak pozbawieniewolności, a to nie więzienie.- Dzięki.- powiedziała niepewnie Maddy.- Mówiłaś coś do kogoś? - spytała.- Mogłabym przysiądz, że słyszałam głos.Madison potarła spocone dłonie o dżinsy.- Nie.do nikogo.- odpowiedziała.Gwen mówiła, gdy Maddy jadła drżącymi dłońmi.Mówiła o tym, jak poszła byporozmawiać z Jordanem Richardsonem na lunchu, o tym, kiedy będzie najlepszapora wrócić do domu, i to jak zamierza dostać się na imprezę do Ethana.Maddy próbowała ją słuchać, ale w jej głowie wciąż kręciło się przezniezapowiedziane - i niepożądane - pojawienie się Jacks'a.Wciąż wyczuwała go wpomieszczeniu.***Idąc do domu czuła się dziwnie.Nagle nie mogła przestać czuć gwiazdAniołów pod jej stopami.Nie mogła przestać widzieć turystów, billboardy i twarzyAniołów.Jak bardzo się starała, tak nie mogła przestać widzieć w myślach błękitnychoczu.Była taka wściekła.Pierwszy raz cieszyła się z tego, że ma zmianę wieczorną: nie mogła się nawetjej doczekać.Cokolwiek, co pozwoliłoby jej odwrócić myśli.Minęła róg ulicy i zatrzymała się, gdy zobaczyła to.Zamrugała, nie pewna tego,czy to może dziać się naprawdę.Była kolejka na zewnątrz do Jadłodajni Kevina.Nigdy tak nie było.Nawet wniedzielę nikt nie czekał na stolik.Było może ze sto osób, ale nie bywalców.Hipsterzyz tatuażami i piercingiem, mieszkańcy dzielnicy podmiejskiej, turyści i uczniowieprywatnych szkół w Beverly Hills.Maddy popędziła chodnikiem i wsunęła się przez tylne drzwi.- Co ci mówiłem? - krzyknął Kevin zza lady, gdy weszła.- To w końcu się stało.Nasze szczęście odmieniło się! Zadzwoniłem po dodatkową pomoc.- Maddyuśmiechnęła się najbardziej przekonująco jak potrafiła, a następnie zniknęła włazience by się przebrać.Jadłodajnia była pewna rozmów o Jacksonie.Maddy biegała między stolikami,biorąc zamówienia, przynosząc jedzenie.Wszyscy chcieli wiedzieć o ostatniej nocy.Dziewczyny pytały się jaki był Jacks.Nawet ANN na Magnavoxie był zagłuszonyprzez głośne rozmowy.Kiedy Maddy próbowała odwrócić ich uwagę, było jeszczegorzej.- To tutaj siedział? - spytała dziewczyna, wskazując na boks.Jej matkawychylała się za nią.- Nie.- Maddy wskazała.- Tam.- Zwietnie! - Dziewczyna rozpromieniła się.- Nie masz nic przeciwko, jeżelizrobię sobie tam zdjęcie?Madison nie miała nic przeciwko.Gdziekolwiek spojrzała, ludzie szukaliobecności Jacks'a.Kilka godzin pózniej tłum zmniejszył się, ale Jadłodajnia wciąż byłapełna.Maddy ledwie usłyszała brzęczenie dzwonka nad drzwiami.Spojrzała w ich stronę.Ethan stał w nich ubrany w sprane dżinsy, koszulkę i japonki.Maddy niewidziała go odkąd dał jej swój numer w szkole dzień wcześniej rano.Szybko zerknąłna całe pomieszczenie, nie widząc jej, następnie wszedł dalej i usiadł przy ladzie.Nie wiedząc dlaczego to robi, Maddy spojrzała na swoje odbicie w oknie ipoprawiła kucyk, gdy zbliżyła się do niego.- Cześć.- powiedziała nieśmiało.- Cześć, Maddy! - odpowiedział, patrząc na nią z zachwytem.- Nie było ciebie tutaj dawno.Chcesz menu?- Właściwie, - zaczął, spoglądając jej w oczy.- Słyszałem co się stało.Spotykamsię z Kyle'em i Tylerem niedługo, przejeżdżałem niedaleko i postanowiłem wpaść iupewnić się czy wszystko z tobą w porządku.Maddy była zaskoczona i trochę dotknięta jego troską.- Ze mną wszystko wporządku.Dzięki za troskę.- Zwietnie, dobrze to słyszeć.Ja.Po prostu nie wiem.Martwiłem się.-Uśmiechnął się.- Nie możesz tutaj przychodzić i nic nie zamawiać.- powiedziała Maddy,wyciągając notatnik.Zrozumiała, że nie chce by poszedł.- Więc jak?- Uwielbiam jedzenie tutaj, - przyznał Ethan.- Ale naprawdę nie jestemgłodny.- Może kawa na koszt firmy?- Spoko, - Zgodził się.- Byłoby super
[ Pobierz całość w formacie PDF ]