[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gość za tydzieńwyjeżdża, a w tym czasie niestety nie będzie więcej pikników.NaKastylii książę znowu powróci do białych koszul, ciemnychgarniturów i konserwatywnych krawatów.Kiedy przyszedł czas na bieg parami, który miejscowi zabawnienazywali Biegiem Trzech Nóg, Stephan z niemałymzainteresowaniem obserwował przygotowania, popijając mrożonąherbatę.Najwidoczniej nabrał przekonania do tego napoju.- Powiedziałaś Carol, że pobiegnę ze Stacy - odezwał się do Mandy.- Spójrz tylko, twoja siostra woli chyba kogoś innego.Mandy spojrzała we wskazanym kierunku.Stacy właśnieprzywiązywała swoją nogę do nogi Kyle'a.Rumieńce i uśmiechy natwarzach obojga świadczyły, że nie dbają o wygraną - liczyło się dlanich tylko to, że biegną razem.Poza sobą nie widzieli innychzawodników.Szesnaście lat - najwyższy czas na pierwszą młodzieńczą miłość,pomyślała Mandy.I gdy tak patrzyła na tę parę, nagle poczuła jakiśdrobny żal, jakieś lekkie ukłucie zazdrości, że jej młodośćprzeminęła o wiele za szybko, że nie zdążyła zadurzyć się w jakimśchłopcu, a już jest dorosłą kobietą i na dodatek matką.- Nie mamy chyba wyjścia - mówił dalej Stephan.- Musisz biec zemną.Co takiego? Pozwolić sobie przywiązać nogę do nogi Stephana? Biecprzyciśnięta do jego ciała? Rumienić się tak samo, jak jej młodszasiostra?Całe jej ciało krzyczało tak", lecz umysł wyraznie się temusprzeciwiał.- Muszę pilnować Josha - powiedziała.- Zresztą, gdy mówiłam otobie i Stacy, chciałam tylko pozbyć się Carol.Wcale nie musiszbiec.- Rozumiem, że to była improwizacja na poczekaniu.- Naglespojrzał w dół ścieżki.- Czy to nie Carol idzie w tę stronę? Myślisz,że uwierzy w mój chory kręgosłup?Mandy aż dech zaparło na samą myśl, że Carol mogłaby paradowaćwzdłuż trasy wyścigu, pokazując swoją zgrabną nogę przywiązanądo nogi Stephana i na oczach wszystkich ocierać się o niego swoimikształtnymi biodrami.Stephan był jej gościem i musiała dbać, by nie był narażony natowarzystwo kogoś, kogo nie darzył sympatią.- Zaraz wracam - wymamrotała.- Zaprowadzę tylko Josha do babci.Nana ucieszyła się, że może przydać się na coś wnuczce, a Josh byłjuż tak śpiący, że nie protestował.Wyciągnął się na kocurozłożonym koło krzesła babci, a Książę położył się koło niego,szczęśliwy, że wrócił jego mały towarzysz zabaw.Starsza kobieta,mały chłopczyk i pies tworzyli razem naprawdę śliczny obrazek.Mandy, znalazłszy nylonowy sznurek, wróciła do Stephana.Stankablisko niego.blisko, lecz go nie dotykając.i wstrzymała oddech.Otaczający ich zgiełk wydał się jej jakiś stłumiony, jedyną osobą,którą widziała, był teraz Stephan.Przysunął się do niej o krok idotknął swoją lewą nogą jej prawej nogi.Mandy usłyszała szybki,głośny oddech - nie była pewna, czy swój, czy Stephana.Przezmoment spotkały się ich spojrzenia.Aż nie mogła uwierzyć, żekiedykolwiek jego oczy wydawały jej się lodowato zimne.Terazbardziej przypomina niebieskie promienie.Były jak teksańskie,sierpniowe niebo, żarzące się nad głowami, bez śladu chmurki.- Może to nie jest najlepszy pomysł.- powiedziała łagodnie, dającmu ostatnią szansę, by się wycofał.Chyba jednak byłoby jej przykro, gdyby zrezygnował z biegu.- Może i nie, ale spróbujmy.Schylił się i zaczął wiązać sznurek wokół ich złączonych nóg.Lekkomusnął palcami jej skórę.Jednak zbyt dbał o zasady, by wykorzystaćsytuację i dotykać dłużej, chociaż właśnie jego dotyku Mandypragnęła teraz najbardziej.Gdy skończył i wyprostował się, Mandy dostrzegła, że miałrumieńce na twarzy, a na czoło wystąpiły mu kropelki potu.Jejrównież zdawało się, że temperatura podskoczyła nagle o kilkastopni.Czuła jego twarde jak stal mięśnie i ciemne, łaskoczącewłoski.Otoczył ją ramieniem, by złapać równowagę, więc ona go takżeobjęła.Czuła ciepło jego mocnej i zarazem delikatnej dłoni, a podswoimi palcami wyczuwała jego muskularne ciało.- Jesteś gotowa? - zapytał.Przytaknęła, choć dałaby głowę, że ani trochę nie była gotowa nataki obrót sprawy.Sędzia wystrzelił na start.- Naprzód! - krzyknął Stephan i od razu nadał tempo.- Raz, dwa, raz,dwa.To zdumiewające, ale udało im się manewrować bez upadku.Wielepar miało mniej szczęścia i ku uciesze widowni gramoliły się,usiłując wstać z ziemi.- Hej, Steve, trzeba było biec ze mną!Właśnie wyprzedziła ich Carol, biegnąca z Bertem Fentonem.Wgłowie Mandy pojawiła się przelotna myśl.Czy Carol rzeczywiścieszła do nich parę minut temu? A może Stephan wymyślił to jakopretekst, by mógł biec z Mandy? Biec, dotykać, trzymać ją wobjęciach.Stephan przyspieszył kroku.Niewytrzymująca tempa Mandywybuchła śmiechem.- Ty chyba naprawdę chcesz wygrać?- Raz.a kto.dwa.by nie chciał - wysapał, nie przestając liczyć.Mimo ich szczerych chęci, w drodze powrotnej nie zdołali ominąćinnej pary.Zderzyli się i stracili równowagę.Pierwsza para,przewróciwszy się, szybko powróciła do pionu i kontynuowała bieg.Stephan złapał Mandy i przez chwilę balansując, runął jak długi naziemię.Przy wiązana do niego Mandy upadła, przykrywając goswoim ciałem.Przez moment leżeli, obejmując się, i nie mogli opanować śmiechu.Stephan nie przejawiał najmniejszej chęci, aby wstać.- Przykro mi - wydusiła z siebie Mandy.- A mnie nie.Uniosła głowę, aby przyjrzeć mu się uważnie.- Przegraliśmy wyścig - szepnęła.- Sama mówiłaś, że ten wygrywa, kto dobrze się bawi.Koniuszkami palców delikatnie pogładził jej ramię.Czuła, że całe jejciało rytmicznie pulsuje w odpowiedzi na bicie serca Stephana, którewaliło jak oszalałe.118- Ja bawię się świetnie, a ty? - Jego głos stawał się coraz bardziejochrypły.- Ja też - wyszeptała.Trawa, na której leżeli, była skoszona dzień wcześniej, więc czuła jejświeży aromat pomieszany z męską wonią Stephana.Zapach tenprzenikał ją na wskroś, pobudzając zmysły.Pod biodrem, którymopierała się o niego, wyczuła rosnące podniecenie mężczyzny, którez każdą chwilą ogarniało i jej ciało.- Chodzmy już.- jęknęła z wysiłkiem.Stephan położył obie ręce na jej plecach i przesunął je aż do talii.- Musimy iść? Dlaczego nie możemy tu zostać dzień lub dwa?W jego oczach płonęło pożądanie.Mandy jak zahipnotyzowanawpatrywała się w iskierki tańczące w jego zrenicach.StephanReynard, książę Kastylii, który przybył do nich w garniturze, białejkoszuli i krawacie, leżał teraz na ziemi, a ona na nim! Zachichotała.Pewnie w tym momencie przypominała swoją młodszą siostrę.Czułasię tak jak Stacy.ożywiona i zupełnie opanowana przez te noweuczucia.- Jeśli zaraz się nie podniesiemy, to ktoś pomyśli, że coś nam sięstało i przyjdzie nam pomóc - ostrzegła go Mandy.- No, to wstajemy.Na razie.Obietnica zawarta w jego słowach tylko wzmogła jej podniecenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]