[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.347 ORAZIOSpędzałam już drugą noc na pokładzie niewielkiego statku stojącegona kotwicy na redzie Calais, wśród obcych; czekaliśmy, aż mgła uniesiesie na tyle, żeby można było przebyć kanał La Manche.Słabiutkiemigotanie światła w nadbudówce pośród mrocznej szarości uświadamiałomi kruchość ludzkich dzieł.Myślałam o tym, że nie ma nic pewnego natym świecie.Owinięte całunem cienie pojawiały sie i znikały, igrając zmoją wyobraznią.Czy tam, po drugiej stronie pokładu, ten kształt tosłupek czy też przykucnięta zakonnica? Maszt i reja czy krucyfiks? Czy wtaki mglisty sposób Graziella pamiętała Rzym  nim podjęła swe nocnewędrówki? Czy kolejne bliskie jej sercu kształty zamazywały sie zczasem, zatarte odczuciem codziennej, beznadziejnej rutyny, której wkońcu nie potrafiła już znieść? Skrzypienie i kołysanie statku,postukiwanie drewnianych bloków o olinowanie składały sie rianajbardziej melancholijny koncert, jaki kiedykolwiek słyszałam.Owinęłam sie szczelniej płaszczem, ale i tak drżałam z zimna iwilgoci.Z mgły wyłonił sie jakiś mężczyzna, podszedł do mnie.Mówiąccoś w jeżyku, którego nie rozumiałam, owinął mnie swoim kocem.Czymoże było to kolejne złudzenie zrodzone we mgle? Dotkniecie wełny iciężar okrycia na mych ramionach były jak najbardziej348 rzeczywiste.Czy był to znak przypominający mi o przebaczeniu ichrześcijańskiej miłości w nadchodzącym czasie?Trzeciego dnia widoczność była już lepsza, ale zmrok zapadł takwcześnie, jakby minęło dopiero pół dnia.Jak ojciec mógł malować wporze poobiedniej? Pomimo leku przed uczuciami, jakie wzbudzić mogłowe mnie to spotkanie, czułam niewidzialną wiez krwi; dość silną, bypociągnąć statek przez wody Kanału.Następnego ranka wsiadłam do łodzi, która miała mnie przewiezćprzez szerokie, cuchnące błotem ujście rzeki.Krajobraz był płaski inieciekawy, drzewa pozbawione liści, powietrze gęste, ciężkie i zimne.Przesławna rzeka Tamiza, duma wielkiego narodu o historii pełnejchwały, była mętna, brązowoszara i ohydnie śmierdziała.Krakanieogromnych czarnych ptaków nie brzmiało jak serdeczne powitanie.Ostrywiatr przewiewał mnie na wskroś.Załoga łodzi wiosłowała miarowo wgóre rzeki, choć ląd zdawał sie na wszelkie sposoby odstręczać od siebieprzybyszów.Byłam już całkiem blisko, wiatr wiał mi prosto w twarz,płynęłam pod prąd na spotkanie narodu, który wcale na mnie nie czekał.Okręty i barki przemieszczały sie powoli, mijając ceglane magazyny istocznie.W głębi lądu widać było owce pasące sie na łąkach otaczającychwiejskie siedziby.Gdzie to wspaniałe miasto, które rządziło morzami?Widać było tylko jeden okręt wojenny zakotwiczony w pobliżu wyso-kiego, wznoszącego sie na południowym brzegu brązowego zamku omnóstwie wież.Budowla była mroczna i nieprzyjazna, bardziejprzypominała fortece niż wygodną siedzibę Greenwich, madam powiedział steward.349 Czy ojciec był tam jeszcze? Kto wie, być może przybyłam za pózno. Czy to jest Queen's House?  zapytałam w jedynym jeżyku, jakiznałam.Steward popatrzył na mnie bezmyślnie, nie zrozumiał.Pokazałam mulitery napisane reką ojca na liście:  The Queen's House, Greenwich".Wiatr o mało nie wyrwał mi listu z reki.Mężczyzna pokazał mi dłonią niewielki biały pałacyk stojący nazboczu wzgórza, jedyny biały budynek w okolicy.Kiedy moja skrzyniazostała wyładowana na pomost, zaczęło padać.Steward dzwigał mojątorbę wyładowaną słoikami oliwy, karczochami, oliwkami i butelkamiwina.Poszłam za nim po deskach pomostu; pokazał list woznicy,wyrzucając z siebie jakieś słowa, których nie zrozumiałam.Niewielki powóz wiózł mnie przez ulice wybrukowane lśniącymikamieniami, najpierw obok brązowego, kamiennego zamku, a potem podgóre, do białego budynku.Wychyliłam się przez okienko i pokazałam listjakiemuś Strażnikowi.Skinął głową i wskazał na biały pałac. Orazio Gentiieschi? Fktore kaliami?  zapytałam.Potrząsnąłgłową i skierował woznicę z powrotem kukamiennemu pałacowi nad rzeką.Przy bramie zapalono już pochodnię.Co zrobię, jeśli i tutaj mnie niewpuszczą? Znów wychyliłam się za okno. Orazio Gentiieschi? Pittore ita/iano?Tym razem jeden ze strażników powtórzył imię portierowi, którywszedł do środka.Gdzieś wewnątrz tej budowli z mokrego kamienia mój ojciecOddychał i malował, ale nie mógł wiedzieć, że tu jestem.Mogłam jeszczepowiedzieć woznicy, żeby zawrócił.Nikt by się nie dowiedział.Mogłamwrócić do domu, do cie-350 bie, do ludzi, których znałam.Do Genui.Mogłabym przeprosićCesare i Bianeę.Mogłabym zabrać Renatę do Florencji, nauczyć jąmalować, a potem polecić ją Bandinellerou, powiedzieć mu prosto woczy:  Ona dokona wielkich rzeczy" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
    Stephens Susan Harlequin Œwiatowe Życie Ekstra 205 Na francuskim zamku
    Phillips Susan Elizabeth Chicago Stars 04 Odrobina marzeń
    Tom 03 Kandydat na ojca Phillips Susan Elizabeth
    Kearney Susan Intryga i Miłoœć 12 Noc bez końca
    Susan Castillo Colonial Encounters in New Worl
    Diana Palmer (KYLE SUSAN) PRAWDZIWE KOLORY
    Susan Mac Nicol Saving Alexander(1)
    Pasje i Namiętnoœci Kyle Susan Eskapada
    Jeffries Sabrina Więzy krwi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • briefing.htw.pl