[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uzmysłowiwszy sobie, że jej piersi są widoczne pod cienkąbawełnianą tkaniną, Kelly się zaczerwieniła.- Lepiej tak? - spytał Jake, przenosząc spojrzenie na jej rozgrzanątwarz.RSZ ponurą miną skinęła głową.- Wiesz, musisz się bardziej postarać, jeśli chcesz, aby Benson ciuwierzył, że nadal jesteśmy kochankami.Nie wytrzymała.Jego beztroski ton i rozbawiona mina podziałały nanią jak płachta na byka.- Nie prosiłam cię, żebyś mi tu towarzyszył - warknęła.- Sam sięwprosiłeś! Zaszantażowałeś mnie.Diabli wiedzą po co.Chociaż.chociażchyba zaczynam się domyślać.- Czyżby? - Zmrużył oczy.78Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że z trudem oddychała.Przeszkadzała jej ciasnota panująca w samochodzie, przeszkadzała bliskośćJake'a, przeszkadzały emocje, jakie w niej wzbudzał.- Więc oświeć mnie.Zobaczymy, czy masz rację.Wciąż się uśmiechał, wciąż przyglądał się jej z błyskiem zadowoleniaw oczach.Był jak dzikie zwierzę, które zabawia się ofiarą, zanim przegryziejej krtań.Kelly aż zagotowała się z wściekłości; nie była w stanie dłużej jejpohamować.- Powiem ci jedno.Jeżeli myślisz, że zostaniesz moim utrzymankiem,to się grubo mylisz.Bezczelnie wprosiłeś się na ten wyjazd, ale to niczegonie zmieni.Nie mam najmniejszego zamiaru.- Poczekaj! Zamknij się na moment! - przerwał jej ostrym tonem.Kelly zadrżała.- Czy ja dobrze rozumiem? Uważasz, że zależy mi wyłącznie natwoich pieniądzach?- A tak nie jest? - Uniosła dumnie głowę.- Przecież widzę, że lubiszRSdrogie rzeczy.- Zerknęła lekceważąco na zegarek marki Rollex na jegoręku, po czym szybko odwróciła wzrok.- Wiesz co? Szczerze mi ciebie żal.- Powiedział to takim tonem, żewbrew sobie popatrzyła ponownie na jego twarz.- Naprawdę masz nie pokolei w głowie.Dlaczego sądzisz, że możesz mnie kupić? Bo jestem, kimjestem, czy dlatego, że masz pieniądze? - Nie pozwolił jej dojść do słowa.- Zaczekaj, jeszcze nie skończyłem.Więc dlaczego, Kelly? Niebierzesz pod uwagę, że możesz się komuś spodobać? Ty jako kobieta? Cości zdradzę - dodał nonszalancko.- Nie stać by cię było na mnie.Za żadneskarby świata nie ożeniłbym się z tobą i nie został twoim utrzymankiem.Czy to jasne? - Roześmiał się.- Boże, ty słyszysz i nie grzmisz?79W jego głosie pobrzmiewał nie tylko ironiczny ton, ale i oburzenie.Wystraszyła się.Co go tak zezłościło? Nie powinien go dziwić jej tok rozu-mowania.Miała prawo uważać, że.- To dlaczego chciałeś lecieć z nami na Korfu?- Dlaczego? - Skrzywił się, jakby poczuł w ustach gorycz.- Gdybym cipowiedział, i tak byś mi nie uwierzyła.A gdybym miał odrobinę rozumu wgłowie, to powinienem zawrócić na lotnisko i odlecieć pierwszymsamolotem do Anglii.- Więc na co czekasz? Nie chcę twojego towarzystwa.- Wolisz towarzystwo Jeremy'ego? To mi usiłujesz powiedzieć?Jesteście siebie warci, ty i on! Gdyby nie Sue, rzeczywiście bym wyjechał,ale ona nie zasługuje na to, żeby znów cierpieć, i dla jej dobra zostanę.Dla dobra Sue? Kelly poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej nóż w serce iwolno go obracał.Miała ochotę wyć z bólu.Nie rozumiała, co się z niądzieje.W końcu co ją obchodzi jakiś Jake Fielding? Powinna gonienawidzić, pogardzać nim, lecz to on patrzy na nią z pogardą!RS- Powiedz, Kelly, co cię spotkało, że jesteś taka podejrzliwa? - spytał,przekręcając kluczyk w stacyjce.- Wiem, że straciłaś męża, ale to niepowód, aby wszystkich traktować jak wrogów.Ciekawe, jak by zareagował, gdyby mu powiedziała, że to właśnieprzez Colina stała się taka podejrzliwa i nieufna? Wzdrygnęła się.Nie po-znawała samej siebie.Nigdy nikomu nie zdradziła prawdy o Colinie.Odczasu okropnej nocy poślubnej nie zbliżyła się do żadnego mężczyzny natyle, aby opowiedzieć mu o sobie.Jake był pierwszy, z którym czuła dziwnąbliskość.Czy właśnie z powodu tej bliskości usiłuje zniechęcić go do siebie?Czy pod płaszczykiem wrogości skrywa lęk?80Zdawała sobie sprawę, że gdyby Jake był jej zupełnie obojętny, nietargałyby nią tak silne emocje.Bała się: jego, siebie, własnych reakcji.Jakezburzył mur, za którym długo się chowała, wyważył drzwi, które od lattrzymała zamknięte.Na samo wspomnienie jego dotyku jej ciałemwstrząsały dreszcze.Przypomniała sobie, co czuła, gdy ją pieścił, i oblała sięrumieńcem.Serce zabiło jej mocniej.Co jak co, ale mylą się ci, którzytwierdzą, że jest zimna.Jechali w milczeniu, nieświadomi mijających kilometrów i minut.Kelly siedziała sztywno wyprostowana, kątem oka przyglądając sięJake'owi, który prowadził z zaciętą miną.Po pewnym czasie skręcili zgłównej szosy; droga prowadziła w dół przez gęsto zalesione tereny.Niekiedy pomiędzy drzewami ukazywał się skrawek szmaragdowego morza.Gdzieniegdzie wzdłuż drogi ciągnęły się wysokie ogrodzenia, za którymiwznosiły się bajeczne rezydencje.Dotarłszy do otwartej bramy, wjechali na teren pięknej posiadłości.Sue z Jeremym właśnie wysiadali z zaparkowanego przed domemRSsamochodu.- Już się bałam, że się zgubiliście - powiedziała Sue, kierując się w ichstronę.- Dałaś bardzo dokładne wskazówki.- Jake uśmiechnął się do niejciepło i zgasił silnik.Kelly skuliła się z bólu, łzy zapiekły ją w oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]