[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni są postaciami.Pamiętaj o tym.Westchnęłam.Moja matka też była prawdziwym człowiekiemi pewnie umierała z niepokoju.Troy był prawdziwymczłowiekiem i musiał czym prędzej iść do lekarza.A ja musiałamrozwiązać swoje problemy.Być może miał rację.Ale mógł jej teżnie mieć.- Jeśli ci ludzie nie istnieją naprawdę, jak to możliwe, żejednemu z nich udało się zranić cię w nogę? - spytałam.-Odnoszę wrażenie, że są tak samo prawdziwi jak my.- Jesteś strasznie uparta, Mimi - jego piękne oczy pociemniałyjak niebo przed burzą.- Znasz tę sztukę równiedobrze, jak ja.Romeo i Julia popełniają samobójstwo.Takmusi być.- Ale dlaczego? Dlaczego nie może być inaczej?- Dlatego że tak, a nie inaczej, napisał tę sztukę Szekspir -powiedział Troy, zaplatając ramiona.- Los Julii jest przesądzony.- Ale ona nie mogła wybrać swojego losu.- Co takiego?- Dlaczego inni wybierają dla nas los, którego nie pragniemy?Chciałabym to wiedzieć.Zagotowały się we mnie emocje, o których sądziłam, żepotrafię je kontrolować.Tym razem stało się to tak szybko, żewydobyły się na powierzchnię niczym wrzątek z gorącegozródła.Zacisnęłam pięści.- Dlaczego innym się wydaje, że mogąnam dyktować, co mamy robić? Skąd mają wiedzieć, co jest dlanas najlepsze? - Wzięłam głęboki oddech i wycelowałam palcemw Troya.- Szekspir wymyślił tę historię, ale to nie znaczy, że onzdecyduje o losie Julii!- Już zdecydował - odparł Troy z ironią.- A ja się na to nie zgadzam - czułam, jak ogarnia mniewściekłość.- Ona ma swoje własne pragnienia i marzenia.Ktośpowinien pomóc jej uciec od tego straszliwego życia.I od tej okropnej matki.I od tego przeklętego nazwiska.Słyszysz? Ona musi pozbyć się tego nazwiska!Przeżyliście kiedyś taką chwilę nagłej jasności, jakbyściewyciągnęli rękę i natrafili na włącznik światła? Zdarza się toczasem w momentach wściekłości.To siła, która zmiata szlamnaszych wyobrażeń i odsłania prawdziwe uczucia.Jechałyśmy natym samym wózku, Julia i ja.Albo inaczej, płynęłyśmy po tejsamej wzburzonej rzece, a u ste-rów stały nasze matki.Do nas należy decyzja, czy zostać napokładzie, czy wywrócić łódkę do góry dnem!Julia mogła jeszcze odmienić swój los.Zamierzałamdotrzymać obietnicy, bo czułam w głębi serca, że moją misją byłoprzyjść jej z pomocą.%7łe jestem tu po to, żeby ją uratować.Naszelosy były splecione ze sobą w jakimś niepojętym, kosmicznymwymiarze.- Zamierzam pomóc Julii znalezć rozwiązanie.Zamierzamznalezć naszą drogę powrotną do domu.Chcę zrobić i jedno, idrugie.Nie odpowiedział, nie dałam mu szansy.Wróciłam do izby, w której zostawiliśmy mnicha z Julią.- Julio - powiedziałam.- Zmierć jest dla ciebie jedynymwybawieniem.Wyprostowała się.Chciała wyglądać na dzielną dziewczynę.- Jestem na nią gotowa.- Ale nie będzie musiała umrzeć, prawda, ojcze? Jest przecieżsposób, żeby zainscenizować śmierć?Czekałam na jego odpowiedz.Na pewno wiedział, o czymmówię, bo od bardzo długiej chwili wpatrywał się w blat stołu.Wsztuce Szekspira mnich chce pomóc Julii uniknąć śmierci, ale niewiadomo, co postanowi w tej zmienionej wersji.Julia siedziała na podłodze u jego stóp, uczepiona rąbkabrązowego habitu.- Ojcze, proszę, powiedz, czy znasz jakieś wyjście? Dotknąłswojego srebrnego krzyża i kiwnął głową.Każda zwloka niebezpieczna(Henryk VI, część I, akt III, scena 2)Ojciec Laurenty, Julia i ja staliśmy w pokoju, w którymsuszyły się zioła, a Troy leżał na pryczy, obrażony.Zwieżypowiew wiatru wpadał przez uchylone okno, przynoszącszaleńczo słodki zapach jaśminu.Nie mieliśmy wiele czasu, żebyzrealizować plan, bo ślub miał się odbyć jutro wieczorem.Mnich przygotowywał z ziół napój nasenny.- Jesteśmy w podobnej sytuacji - powiedział do Julii.- Ja też chciałbym opuścić Weronę.- Naprawdę?- Tak.Chciałbym podróżować po wsiach i miasteczkach ileczyć biednych.Moi obecni pacjenci są ludzmi zamożnymi.Mogą płacić aptekarzom i chirurgom.Moje umiejętnościpowinny służyć tym, którzy nie mają pieniędzy.Przelał brązowy wywar do szklanej fiolki.- Ale jestem przykuty do tego miejsca.Nie mogę się ruszyć,dopóki władze kościelne nie udzielą mi pozwolenia- zakorkował fiolkę i obwiązał ją sznurkiem.- Ten naparpotrafi stworzyć wrażenie śmierci.Skóra staje się po nim zimna,a oddech prawie zanika.Po wypiciu wywaru będziesz przytomnajuż tylko przez dziesięć minut.Julia powiesiła fiolkę na szyi i ukryła ją pod bielizną.- Przybędę do pałacu trzy godziny przed uroczystością.Dowiesz się o tym od służby.Wypij wtedy te zioła.Kiedywejdziemy do twojego pokoju, ogłoszę, że nie żyjesz.- Czy to na pewno bezpieczne? - spytałam.- Tak - powiedział i potarł podbródek.- Nikomu jeszcze niepodałem tego leku.Ale stosowali go inni przede mną.- A co potem? - chciała wiedzieć Julia.- Piastunka przebierze cię do trumny.A ja odprowadzę cię dorodzinnego grobowca - odparł mnich.- Jak długo będzie spała? - spytałam.- Pół dnia, nie dłużej.Przygotuję inny napar, który ją obudzi,gdy będzie trzeba.Julia skrzywiła się, jakby coś ją nagle zabolało.- To się nie uda - powiedziała.- W rodzinie Kapu-letichtrzyma się zwłoki na marach przez wiele dni.Nie będę mogłaudawać martwej tak długo.Nic z tego.Ramiona jej opadły i odrzuciła głowę do tyłu.- Po co ma leżeć na marach całymi dniami, zamknięta wtrumnie? - zdziwiłam się.- Trumna będzie otwarta.Tak każe tradycja.To przeszkoda wnaszych planach - wyjaśnił mnich i zaczął spacerować po pokoju.- Gdyby ciało zniknęło, rodzina zacznie podejrzewać, że tosprawka Montekich.I dojdzie do nasilenia przemocy.- Mogą nawet odgadnąć prawdę: że udawałam martwą -powiedziała Julia, nerwowo zakręcając'na palcach kosmykwłosów.- Zaczną mnie szukać.I zgadną, że miałeś z tym cośwspólnego, ojcze.- Niezmierzone jest miłosierdzie boskie.- Musieliby być pewni, że nikt nie przyjdzie oglądać zwłok.Co możemy zrobić, żeby nikt nie przyszedł? - spytałam, bębniącpalcami po stole.Mnich myślał nad tym z taką intensywnością, żewyglądał, jakby go bolał brzuch.Julia też zaczęła spacerować odściany do ściany.Jej włosy, przedtem przypłaszczone podkapturem, odzyskały już swoją zwykłą sprężystość ipodskakiwały przy każdym kroku.Przez drzwi zajrzał Troy.Kiedy układaliśmy plan,zachowywał się tak cicho, że zupełnie o nim zapomniałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]