[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Postawmy sobie proste z pozoru pytanie.Kto mógłzabić Charles’a Mignona? Zakładając dopuszczalną,kilkunastominutową tolerancję w czasie między zgonem aupadkiem zwłok ze schodów — każdy.Nie było wśród nasosoby, która by nie mogła wejść do jego sypialni i zacisnąćfrędzle od czepka na szyi starca.Do tego nie było potrzebasiły.Drugie pytanie jest o wiele trudniejsze.Kto zepchnąłstarego Mignona, a właściwie jego trupa, ze schodów?Przecież wszyscy byliśmy w tym czasie w jadalni.— Nie wszyscy — powiedziałem nie swoim głosem.— Niebyło Cyryla Stupefaita.Rozwiązanie było tak dziecinnie proste i narzucało się z takoczywistą siłą, że należało się tylko dziwić, dlaczego tyle czasupoświęciliśmy na zbędne domysły.Diabelska muzyka na górzenie traciła na intensywności, a nawet zdawała się rozbrzmiewaćjeszcze głośniej, gdyż między nami zaległa zupełna cisza.Przerwał ją Amoureux.— To niemożliwe.Znam dobrze stan zdrowia Cyryla ijego schorzenie.W żaden sposób nie mógł zadusić legostarca.Cierpi na pewnego rodzaju porażenie nerwówkończyn, jego palce nie są na tyle sprawne, aby uchwycićfrędzle i pociągnąć za nie z siłą, która w efekciespowodowała pęknięcie krtani.Mówiąc, że każda zezgromadzonych w tym domu osób mogła dokonaćmorderstwa Charles’a, nie miałem na myśli Cyryla.On stoipoza nawiasem normalnych ludzi.Choć jednak.— A jednak?— Cyryl mógł zepchnąć wózek ze schodów.Na tyle jestsprawny fizycznie.— W takim razie niewątpliwie miał wspólnika albo.,albo był narzędziem w rękach zbrodniarza.Uważam, żepowinniśmy bezzwłocznie z nim porozmawiać, jeżeli mamyzamiar nadal sami prowadzić śledztwo.Gdzie on jestteraz? Myślałem, że jego stałym miejscem pobytu jestbiblioteka.— Prawdopodobnie w drugim skrzydle budynku, wmiejscu specjalnie dla niego wydzielonym, w starejzbrojowni, gdzie zainstalowano mu hamaki do spania.Dziadek Jean nie lubił jego widoku na co dzień, wolał goodseparować i usunąć ze swego pola widzenia.Jednakurządził dom tak, żeby ten biedak mógł się poruszać bezniczyjej pomocy, czepiając się wbitych w sufity i ścianyhaków.Ja znam dobrze zarówno jego stan fizyczny, jak iumysłowy, i wydaje mi się wprost niepodobieństwem, abymógł nawiązać ścisły kontakt z innym człowiekiem i wpewnym sensie zdecydować się na współudział w zbrodni.Moim zdaniem, to znacznie przekracza jego zdolnośćpercepcji pojęć i zjawisk.— Jeżeli nie zrobił tego Cyryl, to oznacza, że w tym domuznajduje się ktoś obcy, kto sprytnie ukrywa się w jakimśzakamarku i może, bez najmniejszych trudności, wybić naswszystkich co do nogi.Wobec tego czeka nas miła perspektywaspędzenia reszty tej nocy z zakonspirowanym opryszkiem!Paul Amoureux widocznie po tych słowach.poczuł sięnieswojo, gdyż pożeglował niespokojnym spojrzeniem wgłąb korytarza, jakby z jego czeluści miał natychmiastwychynąć bliżej niezidentyfikowany osobnik ztomahawkiem w ręku, ale w okamgnieniu twarz jegoprzybrała z powrotem bezosobowy i kamienny wyraz.— Zaczynamy bardzo szybko dochodzić do absurdalnychwniosków, a w ten sposób nie osiągniemy niczego.Trudnoprzypuścić, że zorganizowana szajka sprzysięgła się, abydokonać zagłady rodu Mignon, należałoby raczej sądzić.Ale cóż to? Co się dzieje? Dlaczego zgasło światło?W bibliotece zaległa nieprzenikniona ciemność, związana zjakąś niespodziewaną, fizycznie odczuwalną ulgą.Tojednocześnie umilkła, a właściwie urwała się, piekielna muzykanad naszymi głowami.Amoureux po omacku, roztrącając sprzęty, podszedł dokontaktu i przekręcił go kilkakrotnie, ale bez rezultatu.— Psiakrew! — zaklął, co wskazywało na zupełnezakłócenie jego równowagi.— To chyba większa awaria.Wydaje mi się, że coś trzasnęło na górze.Czy kuzyn teżsłyszał?Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, gdyż na schodach rozległysię kroki i na korytarzu odezwały się liczne głosy.Pierwszy ukazał się major Dalentin z wielką latarką w dłoni.— Dlaczego nie ma światła? — zadudnił, jak gdybym jado spółki z doktorem Amoureux był za ten karygodny faktosobiście odpowiedzialny.— Podawałem właśnieJacqueline lekarstwo, kiedy nagle zgasło.— Co się stało? Trzeba sprawdzić korki w mufie — ciotkaEliza w aksamitnym turbanie na głowie wystąpiła zciemności, dzierżąc w dłoni okazałą świecę, niewielemniejszą od gromnicy.W jej migotliwym blasku Ewa, spływająca z góry w różowympeniuarze, wydała mi się zjawą nie z tego świata.Serce zabiłomi żywiej i poczułem niewysłowioną ulgę, że widzę ją w takdobrej formie.Marie-Louise, powiewająca niezmiennie lisami,w wieczorowej sukni, której widać ani na chwilę niezdejmowała, wyłoniła się z mroku z bladą, marmurową twarzą.Niespodziewanie podeszła do Ewy i objęła ją wpół, przytulającgłowę do jej ramienia.W tym ułamku sekundy, w niesamowitejscenerii ciemności i grozy, te dwie piękne, lecz jakże różne w typie i urodzie kobiety, mogły stanowić zapewne znakomitestudium portretowe dla niejednego malarza.Nie było jednakczasu na kontynuowanie estetycznych wzruszeń, gdyż Dalentinzagrzmiał znowu, wymachując latarką.— No cóż do diabła! Czy nikt nie wie, gdzie są teprzeklęte korki? Przecież zostawiłem Jacqueline samą! Ktosię wreszcie ruszy?!— Yvette — zawołała Eliza de Biencourt.— Zejdź na dółdo mufy!Dziewczyna, dotychczas niewidoczna w mroku, ukazała się wkręgu światła latarki.Przystanęła na środku korytarza, jakbyczegoś nasłuchując [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Allen Louise Sprawy wyższych sfer 01 Pamiętna noc
    Kalifornijska noc 03 Zaczęło się w Monte Carlo Adler Elizabeth(1)
    Campbell Alan Kodeks Deepgate. Tom 1 Noc Blizn
    Kearney Susan Intryga i Miłoœć 12 Noc bez końca
    Kalifornijska noc 04 Pocałunki z Barcelony Adler Elizabeth
    144 Noc bliskiego księżyca Helena Sekuła
    Noc bliskiego księżyca Helena Sekuła
    Nora Roberts Noc na bagnach Luizjany
    Ciemno, prawie noc Joanna Bator
    Bator Joanna Ciemno, prawie noc
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sspmechnica.xlx.pl