[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprosiłem specjalnie o An-tonia, bo znakomicie poradził sobie wtedy w szpitalu.To był bystrychłopak.- Był.Z całą pewnością był bystry.- Vito zwiesza głowę.- Udałomu się coś znalezć?- Nie.A w każdym razie nie zdążył nam niczego zgłosić.Obaj milkną na minutę.Vito wie, o czym myśli jego przyjaciel - oValentinie.Pogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby w wypadku trwabardzo długo Z morderstwem często nie da się pogodzić nigdy.- Najlepiej będzie, jak pójdę i jej to powiem - mówi w końcu Vito,podnosząc się z krzesła.Castelli nie odpowiada, tylko klepie go pocieszająco w ramię,kiedy Vito przechodzi obok niego.CAPITOLO XXXIX27 grudnia 1777 rokuIsola di San Giorgio MaggioreBrat Tommaso Frascoli spędza resztę dnia na obsesyjnych roz-myślaniach o człowieku, który wyrzucił do laguny dwa worki.Podczas lectio divina nie potrafi skupić się na świętych tekstach.Najbardziej zastanawia go to, skąd mógł przybyć tajemniczy wio-ślarz.Tommaso płynął na południe, a tamten człowiek wynurzył się zmgły od północy.W tamtych okolicach były jednak tylko dwie wy-spy, do których dało się dopłynąć na wiosłach, i o ile sobie przypo-minał, obie były niezamieszkane.Tommaso przez chwilę rozważa, czy wioślarz mógł być zjawą.Jakimś demonem albo widmem zesłanym, by przetestować jegowiarę.Szybko jednak odrzuca ten pomysł, uznając - zgodnie z nau-kami wbijanymi mu do głowy przez opata - że nie powinien zaprzątaćsobie myśli egocentrycznymi fantazjami.Jako nieślubne dziecko kurtyzany Tommaso wie o swojej rodzinietylko tyle, ile powiedział mu opat.Wraz z siostrą wkrótce po uro-dzeniu zostali oddani na wychowanie duchownym.Powiedziano mu,że jego siostra uciekła z klasztoru, kiedy była jeszcze nowicjuszką.Tommaso nie zna nazwiska swojego ojca.Jego matka, CarmelaFrancesca Frascoli, nie udzieliła mnichom żadnego wyjaśnienia.Wręczyła im tylko garść soldów i denarów oraz list i skrzynkę, którena jej prośbę miały zostać oddane jej synowi, kiedy ten stanie sięmężczyzną.Obie pamiątki po matce spoczywają pod łóżkiem Tom-maso.Nigdy żadnej nie otworzył.280To jego sposób na radzenie sobie z porzuceniem.Nie myśli o nichi dzięki temu udaje mu się oszukiwać samego siebie, że nieobecnośćrodziców go nie boli.Ojcem i matką był mu zawsze Bóg.Tyle tylko, że od pewnego czasu nawiedzają go wątpliwości.Czasami, kiedy stają się nie do zniesienia, znajduje ulgę w wiosło-waniu.To wiosła, a nie modlitwa, przynoszą mu ukojenie.Wiosłujemocno.Wiosłuje, dopóki jego płuca nie zaczynają płonąć, a łódz niefrunie po ciemnej wodzie jak celnie rzucony płaski kamień.W samotności swojej celi przed wieczorną modlitwą Tommasoczuje, że serce bije mu niemal tak mocno, jak wtedy, gdy jest na łodzi.Ma zresztą powód.Dziś jest bowiem wyjątkowy dzień.Jego urodzi-ny.Dwudzieste pierwsze.Najwyższy czas, żeby zmierzyć się zeswoimi demonami.Odwiązuje ciasno zapleciony sznurek.Aamie pieczęć.Otwieraskrzynkę pozostawioną mu przez matkę i nie może uwierzyć własnymoczom.ROZDZIAA 41Czasy współczesnePałac Dożów, WenecjaChłodny, poranny wiatr wieje od Laguny Weneckiej, obszernegoakwenu uformowanego przed około siedmioma tysiącami lat, gdy poustąpieniu zlodowacenia nastąpiło zalanie równin u północnych281wybrzeży Adriatyku.Vito Carvalho stoi przy przystani gondolieróww cieniu Pałacu Dożów i wpatruje się w szare fale.Rozmyśla nadtym, co usłyszał od Umberto Castellego.Morderstwo.Antonio Pavarotti nie zginął w wypadku.Przedoczami staje mu twarz młodego porucznika.Zawsze przystojny iuśmiechnięty.Ciepłe, uprzejme oczy, takie, jakie podobają się ko-bietom.Co za strata.Co za cholerna, bezsensowna strata.Vito dopala papierosa, już drugiego dzisiaj, i idzie do gabinetu.Powoli.Potrzebuje czasu, żeby to wszystko przemyśleć.Na jegobiurku piętrzą się dokumenty z trzech morderstw - Moniki Vidic idwóch anonimowych mężczyzn, których ciała wyłowiono z laguny.Teraz pojawiło się czwarte - Antonio.Niewielką pociechą jest fakt, żeprzynajmniej w tej ostatniej sprawie jest jakiś trop, choć niewyrazny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]