[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Także i jego współmieszkańcy dzwonili do mnie, kiedy nie mogli sobie z nim dać rady.Istniała obawa, że Łukasz w panicznym lęku nie rozpozna rzeczywistości i weźmie swoich współlokatorów za oprawców.W nocy zawsze miał przywiązany do ręki nóż, żeby być w każdym momencie gotowym do obrony.W każdej chwili mogło dojść do morderstwa. Stało się dla mnie jasne, że Łukasz musi się dostać na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.Tylko tam nie będzie prześladowany, odpręży się i uspokoi.Wraz z jego wychowawcami pracowaliśmy nad tym ciężko, żeby go przekonać.Po wielogodzinnych rozmowach, ordynator szpitala, który już nieraz pomógł mi w krytycznych sytuacjach z pacjentami, zgodził się przyjąć Łukasza na oddział psychiatryczny. Nasze rozmowy, w porozumieniu z lekarzami, mogą się dalej odbywać podczas jego stacjonarnego pobytu w szpitalu.Z upływem czasu dowiadywaliśmy się kawałek po kawałku o pobycie w sekcie.Teraz najważniejsze było to, żeby jakoś "przerobić" te przeżycia.Do tego dochodziły zmartwienia, jakie sprawiało Łukaszowi jego zachowanie, którego nauczył się w okresie kultu szatana, tak jak na przykład brutalność.Nie chcąc tego, stawał się coraz bardziej niedelikatny.Znęcał się psychicznie i fizycznie nawet nad ludźmi, których lubił.W końcu latami uczył się, że miłość należy zamienić w nienawiść. A Łukasz dziś? Stał się świadomym swojej wartości młodym człowiekiem.Zrozumiał, że życie, jeśli się je tylko weźmie we własne ręce, może się udać, mimo niesprzyjających warunków i wielu trudnych do pokonania przeszkód.Zdaje sobie sprawę, że proces radzenia sobie z przeżyciami jeszcze się nie skończył.Wie też jednak, że ma "dobre podstawy" i duży zasób sił, który może rozwinąć.Odwiedza mnie od czasu do czasu i opowiada o swojej pracy, planach, dziewczynie, wakacjach.Coraz rzadziej prosi o rozmowę. Ale czasami ja muszę go prosić o szybkie przyjście.Mianowicie wtedy, gdy znów zjawia się u mnie ktoś, kto nie wierzy, że odejście od kultu jest możliwe.Łukasz staje się wtedy bardzo dobrze wszystko rozumiejącym "współterapeutą".Tylko on, czego ja nigdy nie będę mogła, może udowodnić - mnie się udało, ty też sobie poradzisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]