[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Olaf chwycił kuszę.Wsuwając stopę w kabłąk i napinając cięciwędopiero zauważył, że jego ciało jest stężałe ze zmęczenia.Raz jeszcze skupili się uciekający chłopi na polach, by stawić opór,i raz jeszcze natarł nieprzyjaciel.W tej chwili Olaf został trafiony wprawą nausznicę.W głowie mu zazgrzytało, na mgnienie oka zawirowałowszystko przed oczyma, zachwiał się i upadł w tył w ramiona Ivara.Kiedysię znów wyprostował i sięgnął po kuszę, poczuł, że usta ma pełne krwi ilepkiego mięsa.Wypluł krew i odłamki zębów i dalej strzelał.Ludzi z Lir odepchnięto tymczasem na taką odległość, że Szwedzimogli ich już razić z miotaczy kul: kamienie i pociski padały raz po razw ich zwartą gromadę.Pierwsi uciekinierzy usiłowali przedostać się zpowrotem na most lub w górę, pod osłonę lasu.Olaf przestał strzelać stał bez ruchu i w napięciu oczekiwał końca walki, przez cały czasmacając bezmyślnie językiem ostry odłamek, który mu utkwił w policzkui zdruzgotał ząb w górnej szczęce.Ale język wnet obrzękł i zesztywniał,a rana wypełniła mu usta niby nasiąkła krwią gąbka.Chwilowo nie czułtego wpatrzony w kończącą się na przedpolu walkę.Róg rycerza z Valdres niezmordowanie zwoływał na zbiórkę;większość ludzi z zachodu wracała pod przyczółek mostu.Chłopówz Raumarike na wieżach zluzowali ludzie nie utrudzeni jeszcze bitwą,których wory i sajdaki pełne były strzał i pocisków.Olaf chciał mówić z nimi weszli na wieżę i otoczyli go kręgiem.Lecz krew zalewająca mu usta dławiła każde słowo z gardła wychodziłtylko słaby bełkot.Zaledwie śmiał wierzyć własnym oczom Szwedzinie następowali, nie podchodzili pod most.Wyglądało tak, jak gdybyzebrali się i cofnęli do lasu czyżby mieli dość tej zabawy?Po pewnym czasie Olaf szedł mostem jakby we śnie, tak okropnieciążyła mu głowa.Szedł w tłumie obcych mężczyzn wracających na Aker.Pamiętał tylko o tym, by zabrać swój topór, nim opuści wieżę; jak przezsen przypominał sobie, że omijał martwe ciała leżące w głębi wieży wokółschodów i jakby przez sen słyszał wołania ludzi na górze w kasztelach przygotowywali się znów do obrony, gdyby zaszła tego potrzeba.Potemwyminął dwóch ludzi dzwigających trzeciego zauważył obojętnie, żedeski mostu są ciemne i śliskie od krwi, i dostał lekkiego zawrotu głowyujrzawszy czarny, spieniony nurt pod mostem, spadający z hukiem wgłębinę.Uszedłszy kawałek pod górę w stronę kościoła, zatrzymał się i odłożyłtopór; chciał zdjąć hełm, gdyż okropnie bolała go głowa, poza tymdokuczał mu żelazny odłamek tkwiący w zranionej jamie ustnej.Jakiśczłowiek przystanął, aby mu pomóc pot zalał ciało Olafa i łzy pociekły zoczu, kiedy tamten zdejmował mu hełm; policzek został przy tym jeszczebardziej rozdarty.Nieznajomy wykonał ruch, jakby chciał wziąć go podramię, lecz Olaf potrząsnął głową.Chciał się roześmiać, nie potrafiłjednak, bo twarz była zdrętwiała i jakby olbrzymia.Tamten podniósł więcsiekierę i hełm i podał je rannemu, powiedział coś z uśmiechem i poszedłdalej.Olaf próbował otrzeć krew cieknącą po szyi był nieznośnie mokry.Słońce stanęło już wysoko na niebie tyle zauważył.Południe minęło,jaśniał najpiękniejszy dzień zimowy.Korony drzew wokół kościołabłyszczały na tle błękitnego przestworza, jak gdyby miała nadejść wiosna,lecz blask kłuł Olaf a w oczy i oślepiał.Zawlókł się do jakiegoś dworu na wzniesieniu i wszedł.W izbie byłotłoczno, nie dostrzegł jednak nikogo znajomego.Kilku ludzi [przemówiłodo niego, widząc jego rozerwaną twarz; Olaf nie mógł jednak słowawykrztusić.Kilku mężów usunęło się i zrobiło mu miejsce, mógł więcusiąść na podłodze przed ławą; jeden z siedzących na ławie chłopów oparłjego głowę o swoje kolana i tak zmorzyło go okrutne zmęczenie.Niebył to właściwie sen, ataki bólu powracały co chwilę ze wzmożoną siłą,szalały jak gdyby we wnętrzu czaszki, prócz tego czuł, że marznie doszpiku kości, gdy od czasu do czasu zapadał w gorączkową drzemkę&Potem obudzono go jakaś starsza tęga kobieta ujęła go za ramię;obok stało młode dziewczę o poważnych oczach i trzymało dymiącąmisę.Kobieta zanurzyła w niej brązowy od częstego użycia gałgan iciepłą wodą obmyła Olafowi twarz i szyję.Oszołomiony i bezwładnyz bólu i znużenia pozwolił się podnieść i posadzić na ławie, cały czaspatrząc tęsknie w stronę wielkiego ognia na palenisku, marzł bowiemprzerazliwie.Potem kobieta i jeden z mężczyzn ściągnęli z niego łosiowypancerz, zdjęli kubrak i koszulę, która przylgnęła do ciała; był nagi dopasa i marzł jeszcze bardziej, podczas gdy go myli i opatrywali ranę cięcie sięgające do lewej brodawki piersiowej.Wreszcie włożyli mu zpowrotem przemoczoną już zupełnie odzież.Wstał i zatoczył się.Chciał podejść do ognia i usiąść przy nim, alejakaś niewiasta podobna do Torhildy wzięła go pod ramię i zaprowadziłado posłania przygotowanego na podłodze.Dobrze było wyciągnąć się,oprzeć plecy i kark o napchane sianem wory; kobieta, która przypominałaTorhildę, nakryła go skórą i podała mu ciepły napój.Nie mógł jednakwiele wypić, bo połykanie sprawiało mu straszliwy ból
[ Pobierz całość w formacie PDF ]