[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie spaław hotelu, nigdy nie odwiedziła nocnego klubu.49RLTWidziała je oczywiście na filmach, przedstawiane jako słabo oświetlonepomieszczenia, gdzie tańczyli, pili i prowadzili dowcipne rozmowy ludzie wbudzących zazdrość eleganckich strojach.Chyba się zdrzemnęła, bo jakiś czas pózniej zbudził ją gwałtownie deszczkamyków uderzających w szybę.Otworzyła okno, wychyliła się i zobaczyłastojącego w ogrodzie Jema, Jem, gdzie byłeś? Kupiłem ci prezent! Uniósł dużego królika z różowego pluszu. Skąd go masz? Sprzedawał je taki gość w pubie.Mamie kupiłem trochę fajek. Wchodzisz do środka?Jem potrząsnął głową. Ten stary łajdak znów się na mnie rzuci. Więc zostań w ogrodzie zawołała cicho. Zejdę do ciebie.Romywłożyła żakiet i ostrożnie zeszła po schodach.Kiedy otwierała kuchennedrzwi, Jem syknął: Zgarnij coś do jedzenia, Romy, umieram z głodu wzięła więc zkredensu paczkę herbatników i parę jabłek.Poprowadziła brata przez kuchenny ogród, a potem drogą do kościołaparafialnego.Tam, na cmentarzu, usiedli pod osłoną solidnego, pokrytegomchem nagrobka Marii Cartwright, miejscowej starej panny.Zwiatło księżycauwydatniało profil Jema: ciemnobrązowe oczy, których wyraz tak łatwoprzechodził od rozbawienia do rozpaczy, lekko zadarty nos i pełne usta.Jemmiał już siedemnaście lat, a jego wygląd stanowił przyciągającą uwagęmieszaninę dzikości i łagodności.W Jemie Cole'u kochały się wszystkie50RLTdziewczyny ze Stratton, ale dla Romy brat wciąż był chłopczykiem, któregotrzymała za rękę, idąc do szkoły. Gdzie byłeś? ponowiła pytanie.Zrobił nieokreślony gest. Tu i tam. Jego ciemne, kędzierzawe włosy były potargane, a cały boktwarzy znaczył ciąg sińców.Ubranie, zbyt cienkie jak na zimną wiosenną noc,miał wygniecione. Zeszłej nocy spałem w stodole Scutchersów powiedział. Nie było zle.Siano jest przyjemne i ciepłe.I nikt człowieka nie strofuje aninie bije. Ale wrócisz do domu, prawda, Jem?Potrząsnął głową. Mam dość.Już nie wytrzymam.On mnie nienawidzi.Serce jej zamarło. Ale, Jem.dokąd pójdziesz?Zjadł ostatniego herbatnika ze śmietankowym nadzieniem, uśmiechnąłsię i powiedział stanowczym tonem: Zdobędę własne mieszkanie, Romy, ot co.Będziesz mogła przyjechać izamieszkać u mnie.Sandra właśnie urządziła się w Londynie.Powiedziała, żemożna dostać pokój z łóżkiem i kuchenką gazową za parę funciakówtygodniowo. A co z twoją pracą?Jem pracował w tartaku pod Stockbridge. Ten stary pierdoła mnie wyrzucił. Jem!51RLT To nie była moja wina, Romy.Brygadzista uwziął się na mnie.Przecieżnie mogłem mu na to pozwolić, prawda? Zaczął zrywać garściami trawępokrywającą grób Marii Cartwright. To nie była moja wina.Nigdy nie była.W szkole Jem zawsze wpadał w tarapaty i kiedy jąukończył w wieku piętnastu lat, Romy miała nadzieję, że ustatkuje się w pracy.Tłumaczyła samej sobie, że wielu chłopców nie chce się uczyć; Jem nie bardzolubił czytać, a jego pismo zatrzymało się na etapie mozolnego stawianiadrukowanych liter.Będzie szczęśliwszy, robiąc coś praktycznego, pracującrękami.Straciła jednak rachubę zajęć, jakich się imał po skończeniu szkoły.Każdą pracę rozpoczynał z optymizmem i obietnicami dobrego zachowania, pokilku tygodniach jednak zawsze coś szło nie tak.I nigdy nie była to wina Jema.Spóznił się autobus i dlatego Jem nie mógł stawić się na czas.Koledzy zmówilisię przeciwko niemu.Brygadzista zawsze dawał mu trudne zadania. Nie gniewaj się na mnie, Romy odezwał się Jem, ściskając ją za rękę. Proszę cię, nie gniewaj się.Nie chciałem.Tak po prostu wyszło.Patrzył na nią błagalnym, szczerym wzrokiem i jak zawsze rozdrażnienieprzeszło jej natychmiast.Oparła mu głowę na ramieniu i powiedziała: Nigdy nie zgadniesz, co dzisiaj zrobiłam.Wróciłam do domu.Wróciłam do Middlemere. Uśmiechnęła się. Pamiętasz, jak udawaliśmyduchy, a mama się złościła, bo pobrudziliśmy wszystkie prześcieradła? Albo jak wrzuciłem but do studni? I łódki, które robiliśmy z kory. Powiedziałaś, że ta kłoda w stawie to krokodyl.Byłem przerażony.Zamilkli, wspominając.Po chwili Jem się odezwał:52RLT Nie podobała mi się ta praca w tartaku, Romy.Nie podobał mi sięhałas. Znajdzie się coś innego odrzekła pocieszająco. Coś lepszego. Oczywiście.Tylko. Co? Skończyła mi się forsa.Miała w kieszeni portmonetkę.Dała bratu banknot dziesięcioszylingowy.Jem wstał i wyciągnął do niej rękę. Chodz. Dokąd idziemy? Zobaczysz.Weszli do kościoła.Jem otworzył drewniane drzwiczki prowadzące nawieżę i Romy ruszyła za nim po wąskich, kręconych kamiennych schodach.Liny od dzwonu skrzypiały na wietrze, a w wysokim, pustym wnętrzunajmniejszy dzwięk rozchodził się echem. Spójrz odezwał się Jem.Stał przy otworze strzelniczym.Romy popatrzyła tam, gdzie on.Oświetlone księżycem lasy, pola i domy były skąpane w magicznym blasku.Wąska, srebrzysta wstążka drogi wyprowadzała wzrok daleko poza ciasnegranice Stratton, ku nowym miejscom i widokom.Ku czemuś innemu,pomyślała Romy, czemuś lepszemu.53RLTRozdział 3Dom państwa Daubenych, Swanton Lacy, leżał w odległości kilku mil odwiosek Swanton St Michael i Swanton le Marsh.Caleb zawsze uważał go zadość ponury i brzydki i nigdy nie zazdrościł właścicielom licznych pokoi czyścian wyłożonych boazerią.Swanton Lacy słynął niegdyś ze swego ogrodu,który był starszy od póznowiktoriańskiego budynku o ponad sto lat.Projektantogrodu wykorzystał pobliską rzekę, za pomocą kanałów i przepustów, tam ijazów, wymuszając na niej utworzenie sztucznego jeziora.Za nim ku szczy-towi wzgórza rozciągał się park usiany sędziwymi dębami i bukami osrebrzystych pniach.Caleb był przekonany, że przed wojną ogród musiał byćwspaniały.A mimo to po ośmiu latach od zakończenia wojny w Swanton Lacyunosiła się atmosfera zaniedbania, a nawet zbezczeszczenia.Od początku 1943roku teren otaczający dom służył jako parking ciężarówek.Chociaż wojskoweblaszane baraki zostały dawno rozebrane, spod cienkiej warstwy trawy ichwastów wciąż wystawały ich prostokątne betonowe fundamenty, popękane iupstrzone kałużami.Pojazdy wojskowe zostawiły na gładkich trawnikachgłębokie koleiny, naruszając stare warstwy gleby, przewracając młodedrzewka, niszcząc krzewy i klomby.Mury i mostki były obtłuczone i zwalone,a żeliwne bramy i ogrodzenia zostały przetopione dla wspomożenia wysiłkuwojennego i nigdy ich nie odtworzono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]