[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednegopodał Helenie.Ta się zawahała, łan z uśmiechem na twarzy rzekł:-Smacznego.Tu tak rzadko pojawia się jakakolwiek mem-sahib, żeludzie jakoś to zniosą, jeśli zobaczą, jak jesz publicznie.Helena ugryzła kęs racucha i aż jęknęła z rozkoszy.Cienka, posypanacukrem skórka była gorąca i chrupka, a spod niej wypłynął słodkokwaśnysmak różnych owoców, ledwo ciepły, prawie jeszcze chłodny.- Phaler bora z Bengalu -wyjaśnił łan i dodał z uśmiechem: -Wiedziałem, że będzie ci smakować.-Dokąd idziemy? -zapytała Helena między dwoma kęsami.-Do mojego chińskiego krawca.Prawie wszyscy Anglicy zamawiajągarderobę przy mail, ale mnie nie odpowiadają ani wykonanie, animateriały.Nie cenię za bardzo angielskiej twarzy Darjeeling.To miastoma duszę jedynie tu, w dzielnicy azjatyckiej.Zostawiając za sobą gwar bazaru, skierowali się ku całkiemniepozornemu, wysokiemu i wąskiemu budynkowi, którego dach pokrytybył gontem.Ledwie zdążyli przejść przez próg, gdy niski, chudyChińczyk wyszedł energicznie z sąsiedniego pomieszczenia, serdecznieuścisnął dłoń lana i pozdrowił go wysokim, śpiewnym i monotonnymgłosem.Helena nie zwróciła na niego większej uwagi; przyglądała sięzafascynowana belom materiału, które leżały dookoła, umieszczone nadrewnianych rusztowaniach sięgających aż po sufit albo zwinięte wstosach na podłodze, lub też rozłożone na dużym stole pośrodkupomieszczenia.Nie mo-gła się napatrzyć na ten pozorny rozgardiasz kolorów i wzorów,połyskujących tkanin i ich nadruków.Materiały tutaj były całkiem inneniż te, które jej prezentowano w Londynie.Tu tkaniny były jaśniejsze,lżejsze, bardziej kolorowe, jakby odzwierciedlały lekkość górskiegopowietrza.Chińczyk zawołał kogoś przez ramię.Do środka wpadła natychmiastniska Chinka, która przedstawiła się jako pani Wang, z zachwytemuścisnęła Helenie dłoń, a potem szybko pchnęła ją do maleńkiegopokoiku obok, niewiele większego niż komórka, i ustawiła zaparawanem.Nim Helena się spostrzegła, zdjęto jej z głowy kapelusz,zabrano parasolkę, porozpinano haftki i zdjęto z niej suknię.Helenazaczerwieniła się, gdy stanęła w samej bieliznie przed obcą kobietą.DlaChinki było to jednak czymś najbardziej naturalnym na świecie.Przezmoment przyglądała się Helenie, potem przyjaznie klasnęła w dłonie izawołała ze swym przyjemnym dla ucha akcentem:-Jaka piękna lady!-Tak pani uważa?Helena spojrzała niepewnie w dół, na koszulkę i gorset, który mocnościągał jej talię, i na pantalony, które kończyły się w połowie łydki, nadbiałymi pończoszkami obszytymi koronkową falbanką.-Oczywiście -potwierdziła krawcowa, przykładając do różnych częściciała Heleny miarkę, którą wyciągnęła z kieszeni niezgrabnego fartucha.Na pomiętym kawałku papieru zanotowała ołówkiem liczby, dalejmierzyła i znowu notowała.-Kobieta musi być jak klepsydra, nie jakdeska! -stwierdziła.Helena nie miała okazji zastanowić się głębiej nad tą uwagą, ponieważzostała przynaglona, żeby z powrotem włożyć suknię.Chinka pozapinałajej haftki gorsetu i zaprowadziła do głównego pomieszczenia.Tam kazaładwóm dryblasowatym młodym Hindusom prezentować bele różnychmateriałów.Musieli się wspinać po chybotliwych drabinach po sam sufit,aż po ostatni rógpomieszczenia, a ona chwytała za każdym razem belę materiału, którą jejpodali, i rozwijała ją z podrzutem na blacie stołu, tak że materiał opadał zszelestem jak wodospad.Chinka nie przestawała przy tym żywo mówić.Tu zachwalała cenę, tam kolor lub wzór, rozwijała wstążki i koronkinawinięte na drewniane ramki i kładła na tkaninach.Helena zrobiła z wrażenia wielkie oczy.Ostrożnie wyciągnęła rękę wkierunku połyskującej białej tkaniny w niebieskie i turkusowe paski, alenie miała odwagi jej dotknąć, materiał wydał jej się niezwyklekosztowny.Poczuła, że podszedł do niej łan.Podniosła wzrok.-Zmiało -zachęcił ją kiwnięciem głową.-Wybierz, co ci się podoba.-Najchętniej wzięłabym wszystko -zażartowała szeptem, łan wzruszyłramionami i rozbawiony pogładził się po brodzie.-Dobrze, w takim razie wez wszystko! -Roześmiał się, widząc jejreakcję.-Nie patrz na mnie takim wzrokiem! Wybierz po prostu, co ci siępodoba, i kupimy to.Nie zastanawiaj się nad ceną, tylko nad tym, czegonaprawdę potrzebujesz.Helena stała przez moment oszołomiona, a potem zaczerpnęła głębokopowietrza i zaczęła grzebać wśród bel materiału, oglądała tkaninyprezentowane przez panią Wang, dyskutowała z nią o kroju, okoronkowych obszyciach, o kształcie dekoltu bądz kołnierzyka, od czasudo czasu przykładała sobie materiał do figury i spoglądała na lana zpytaniem w oczach, łan w tym czasie prowadził podobne rozmowy zpanem Wangiem i odpowiadał Helenie przytakiwaniem lub kręceniemgłową, by następnie z uśmiechem zadowolenia zagłębić się znowu wszare i brązowe materiały o wybornej jakości, przeznaczone dla panów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]