[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale najbardziej odczuwam tę więz, kie�dy czytam o jej dzieciństwie w Burgundii.Te lata towarzyszą jejprzez całe życie.Rodzinne siedlisko i ogród pozostają realnym i me�taforycznym światem domu, surowej, namiętnej matki, panujące�go wokół wdzięku. Na mojej nieustającej przyjazni z Colette kładzie się cieniem tyl�ko jeden drobny fakt: że ona nie żyje.Znam ją do głębi.W marze�niach siaduję przy wspaniałym obiedzie w jej ukochanym aparta�mencie w Palais Royale w Paryżu.Co jemy? Cóż za rozkosznespekulacje! Ostrygi podawane na warstwie wodorostów i lodzie.Szampan wyboru Colette.Mały bażant nadziewany morelami i orze�chami, sałatkę z polnej zieleniny, którą jakimś cudem zdobywa naulicznym targu.Na deser oczywiście poziomki.O czym rozmawia�my? O stylu prozy? O sprawach publikacji? Nie.Opowiadam jej o ró�żowych ciemiernikach, które zasadziłam pod krzewem crapemyrtle1, o tym, jak mój cały kalifornijski ogród kręci się wokół tego,czego nie jadają jelenie.Rozmawiamy o polityce, psach, nudzie do�gmatu, zimowych płaszczach, flamenco.Bukiet czerwonych anemo�nów, które przyniosłam, zwabia dwie pszczoły.Zafascynowane, śle�dzimy ich ruchy na drżących płatkach.Miłe bzyczenie miesza sięz pluskiem deszczu w ogrodzie na dole.Możemy tak siedzieć w mil�czeniu i patrzeć.*Ed i ja zapaliliśmy się do wielkich średniowiecznych miast piel�grzymkowych.Katedra w Autun, wciśnięta między domy, jest trud�na do zauważenia.Szalone, powykręcane rzygacze patrzą na nas z gó�ry.Jednemu woda z dachu wypływa prosto z tyłka.Pierwszy naświecie przykład olewania? Zapalam świece w intencji ciężko cho�rych matek moich przyjaciółek Robin i Madeline, potem rozglądamsię za relikwiami Aazarza.Romański tympanon z Sądem Ostatecz�nym zatrzymuje mnie jakiś czas na zimnie - chcę się dobrze przyj�rzeć rzezbionym postaciom oczekującym na zesłanie do piekła lubniebo.Artysta uchwycił w nich wszystkie ludzkie emocje: modlą się,załamują ręce, wznoszą oczy ku niebu, kryją twarze w dłoniach, sąwyraznie przerażeni.Widać już opuszczone szczypce raka, które zachwilę wyniosą każdego z nich na wyższy poziom do osądzenia.Je�den kapitel przedstawia powieszonego Judasza z opadniętą głowąmiędzy dwoma kwiatami.Zawsze żałowałam Judasza, że zmarno�wał swoją wielką szansę.Ktoś ćwiczy na organach, ale bez wielkiejLagerstroemia indica. siły.Muzyka wydaje się przytłumiona, jakby organy z organistązamknięto w wielkim kufrze.A Aazarza nie znalazłam.Tym razem nie zamierzał wstać z grobu.*Do Vezelay pielgrzymi przyjeżdżają z powodu relikwii Marii Mag�daleny, spoczywających w bazylice jej imienia.Słowo  Vezelay" bar�dziej mi pasuje do egzotycznej kobiety niż miasta, które samo w so�bie stanowi wielkie wrota do katedry.Poniżej belkowanych domówi ulicy z rzędem małych sklepików widać potężne podziemia służą�ce dawniej tłumom, które napływały tu na początku wypraw krzy�żowych lub dla uczczenia relikwii.Sama bazylika jest nieduża,z dzwonnicą i wąską fasadą, ale z boku wyłania się długa konstruk�cja z przyporami i wieloma oknami.Wewnątrz strzelista przestrzeńwydaje się otwarta, ponieważ przez szklane okna wpada dużo świa�tła.Psychologia planu: czujesz, jak długa nawa obejmuje cię ramiona�mi, ciągnąc w stronę świetlistego ołtarza.Fascynuje mnie tympanon,w kształcie półkul nad frontowymi drzwiami.Artysta sportretowałChrystusa, zbierającego przy sobie apostołów przed ukrzyżowaniem.Dłonie ma ekspresjonalnie wyolbrzymione - płyną z nich promie�nie energii ku apostołom, którzy mają nieść Jego Słowo w świat i na�wracać pogan.Różnorodność tych wyimaginowanych pogan zadzi�wia mnie: ludzie z psimi głowami, wielkimi uszami, ryjami, karły.Antyczni kartografowie też wyobrażali sobie, że tam, gdzie zaczyna�ją się nieznane ziemie, muszą być potwory.Tutaj owe potwory ma�ją konkretne kształty.Nagle doznałam olśnienia.Jak wszechogarnia�jące było średniowieczne chrześcijaństwo! Nawet takie przerażającepsie pyski powinny się nawrócić.Niektórzy z apostołów wyglądająna szczególnie zmartwionych.Romańska wyobraznia wymaga stu�diów.Wszystkie te groteskowe wymyślne monstra wzięły się z płod�nych krzyżówek pogan z chrześcijanami.Manifestują pomruki zbio�rowego nieuświadomienia, troskę o to, gdzie te potwory są.Jednaz tych maszkar wygląda jak skrzydlata krowa z walizką.Rzezbione kapitele kolumn są mistrzowskie.Najbardziej podo�ba mi się ta z winogronami miażdżonymi przez prasę - ani chybimetafora krwi Chrystusowej.W jednym ze sklepików kupuję książ�kę o tych rzezbach - pózniej będę się nimi napawać. Ed natyka się na pałisserie.Francuskie cukiernie, niebieskie al�bo różowe ze złotymi literami wyglądają jak ich własne wyroby.Przydrzwiach odzywa się dzwonek i już jesteś w czyściutkim wnętrzu,gdzie z kuchni dobiegają zapachy ciepłego, maślanego ciasta.Ciast�ka są dobre zarówno pod względem kształtu, jak smaku.Różne pu�szyste pianki, przekładance, kolorowe, apetyczne kąski cieszą tak�że i oko.Ed wybiera dwie czy trzy pyszności dziennie: delikatnebabeczki cytrynowe i truskawkowe, napoleonki, karbowane babecz�ki z ciemnej czekolady, rustykalny placek ze śliwkami, ociekającysokiem.Po każdym wznosi okrzyk:  Viva la France!".Wiejskie domy wyglądają na odizolowane i zamknięte.We wszyst�kich oknach wiszą koronkowe firanki - nie tradycyjne, ręcznie ro�bione, tylko maszynowe z motywami koni w galopie, kotków z pi�łeczką czy wiatraków.Bez wątpienia pochodzenia chińskiego.Koronkowe firanki istnieją tylko dla ręki, która je rozdziela, żebymóc dyskretnie wyjrzeć na ulicę.Co się dzieje za tymi innymi? Szcze�gólnie u Marii Magdaleny.*W typowym winnym mieście Beaune wybieramy archetypową ka�wiarenkę na chodniku i lenimy się przez jakiś czas pod platanami.Henry James w  A Little Tour of France" opisuje Beaune jako  sen�ne burgundzkie miasteczko, bardzo stare i dojrzałe, z krętymi ulicz�kami, widokami zawsze ukośnymi i stromymi, z omszałymi dacha�mi".Teraz nie jest już senne - bulgocze wprost energią - zachęcającesklepy, sobotni targ, różne lokale, które można odwiedzać z przy�jaciółmi.Mam ochotę fotografować wszystkie wiatrowskazy.Znaj�dujemy ciężki miedziany garnek dla Giusi, która z nami gotuje.Prawdopodobnie powinniśmy pójść do Marche aux Vins, który - jakwynika z mojego notesu - mieści się przy rue Nicolas Rolin, na�zwanej na cześć założyciela tutejszego słynnego średniowiecznegoszpitala.Kupuje się tam łaste-vin, kubeczek do degustacji, a potemprzy świeczce próbuje się do osiemnastu regionalnych win.Brzmito przytłaczająco; mogę spróbować trzech, potem pączki mojej ak�tywności się zamykają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Jarosław Bzoma Krajobrazy Mojej Duszy cz.I KSIĘGA O PODRÓŻY NOCNEJ
    Niffenegger Audrey Żona podróżnika w czasie (Miłoœć ponad czasem)
    Mather Anne Œwiatowe Życie Duo 344 Podróż do Rio
    Masterton Graham Saga historyczna Dziewicza podróż
    Moen Bruce Podroze Do Zycia Po Smierci(2)
    Stille Sven Jonas Podróż do Polski
    skrypt podręcznika do administracji Jan Zimmermann
    Masterton Graham Ciało i krew
    MacDonald John D. Travis McGee 03 Purpurowe miejsce zgonu
    wywieranie%252Bwp%2525C5%252582ywu%252Bna%252Bludzi%252B %252Bpsychologia%252Bspo%2525C5%252582eczna%2525283%252529
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninue.xlx.pl