[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć spojrzaÅ‚a także wkierunku mężczyzny, który tam staÅ‚, staraÅ‚a siÄ™ uniknąć jego wzroku.GwaÅ‚townie odwróciÅ‚a siÄ™ i szybko pokonaÅ‚aprzestrzeÅ„ dzielÄ…cÄ… jÄ… od schodów.Z wyższej galerii weszÅ‚a do salonu i kluczÄ…c w poÅ›piechu miÄ™dzy meblami, doszÅ‚a do swoich drzwi.WpadÅ‚a doÅ›rodka, zamknęła je za sobÄ… i dopiero teraz siÄ™ zatrzymaÅ‚a.Wzięła gÅ‚Ä™boki, uspokajajÄ…cy oddech, wolno wypuÅ›ciÅ‚apowietrze.Po chwili zmusiÅ‚a siÄ™, by podejść do umywalki.Gdy napeÅ‚niaÅ‚a wodÄ… miskÄ™, drżaÅ‚y jej rÄ™ce.LekkoskropiÅ‚a sobie twarz.SiÄ™gnÄ…wszy po obszyty frÄ™dzlami rÄ™cznik, osuszyÅ‚a policzki, spoglÄ…dajÄ…c na siebie w lustrzeszeroko otwartymi, peÅ‚nymi niepokoju oczyma.Nie! W żadnym razie! To niemożliwe, nie do pomyÅ›lenia.Przecież już wczeÅ›niej zdarzyÅ‚a siÄ™ jej taka samaniemÄ…dra pomyÅ‚ka, czyż nie? Kiedy po raz pierwszy po Å›lubie miaÅ‚a spotkać Roberta, trafiÅ‚a na moment, gdy wsalonie prowadziÅ‚ rozmowÄ™ z teÅ›ciowÄ….OdniosÅ‚a wtedy wrażenie, iż sÅ‚yszy gÅ‚os Juliana.Zatem zamartwiaÅ‚a siÄ™niepotrzebnie tylko dlatego, że obaj mieli podobnÄ… barwÄ™ gÅ‚osu.Ale czy rzeczywiÅ›cie niepotrzebnie?OdrzuciÅ‚a rÄ™cznik, odwróciÅ‚a siÄ™ i utkwiÅ‚a wzrok w drzwiach do sypialni męża.ZrobiÅ‚a krok w ich kierunku,potem drugi.Potem szybko, jakby w obawie, że może zmienić decyzjÄ™, rozsunęła je i znalazÅ‚a siÄ™ w sÄ…siednimpokoju.Ciężkie draperie przy francuskim oknie nie przepuszczaÅ‚y wiele Å›wiatÅ‚a dziennego ani porannego powietrza, wiÄ™cw pokoju byÅ‚o duszno i panowaÅ‚ półmrok.Julian leżaÅ‚ na brzuchu w poprzek łóżka, ze skÅ‚Ä™bionym wokół pasaprzeÅ›cieradÅ‚em.Nie miaÅ‚ na sobie koszuli nocnej, gdyż powyżej pasa byÅ‚ nagi, zdawaÅ‚o siÄ™ jej jednak, że dostrzegabrzeg kalesonów wystajÄ…cych spod przeÅ›cieradÅ‚a.OdgÅ‚os rozsuwanych drzwi obudziÅ‚ go, bo kiedy podeszÅ‚a bliżej,otworzyÅ‚ jedno oko.Zobaczywszy AmeliÄ™, szybko je zamknÄ…Å‚.WyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™, by pochwycić go za ramiÄ™ i lekko nim potrzÄ…snąć.- Julianie?Ponownie uniósÅ‚ powieki.WestchnÄ…Å‚.- Tak, chère?Zwilżywszy usta, zapytaÅ‚a:- O której godzinie wczoraj wróciÅ‚eÅ›?ChwilÄ™ zastanawiaÅ‚ siÄ™, potem odchrzÄ…knÄ…Å‚, podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i oparÅ‚ jÄ… na przedramieniu.W koÅ„cu powiedziaÅ‚:- Nie bardzo pamiÄ™tam.W każdym razie na pewno nie wypada zadawać mężowi tego rodzaju pytaÅ„ o takwczesnej porze i jeszcze oczekiwać odpowiedzi, nie Å‚agodzÄ…c jego skoÅ‚atanych nerwów nawet jednym Å‚ykiem caféau lait.- KawÄ™ otrzymasz na pewno, jak tylko mi powiesz, jak dÅ‚ugo po naszym wyjezdzie pozostaÅ‚eÅ› w mieÅ›cie i corobiÅ‚eÅ› po swoim powrocie.- To jakiÅ› test, ma chère? - zapytaÅ‚, spoglÄ…dajÄ…c uważniej na jej twarz, a potem na rÄ™ce, które zacisnęła przedsobÄ….- Czy ostatniej nocy zrobiÅ‚em coÅ› niemÄ…drego?OpuÅ›ciÅ‚a wzrok, potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…,UniósÅ‚ siÄ™, sadowiÄ…c wygodniej na łóżku.Jego gÅ‚os przybraÅ‚ bardziej surowy ton.- UraziÅ‚em ciÄ™ w jakikolwiek sposób?- Nie, nie - odparÅ‚a pospiesznie.- Zatem może powiedziaÅ‚em coÅ›, czego nie powinienem? Jeżeli tak, spróbuj mnie wytÅ‚umaczyć.Obawiam siÄ™, żewczoraj może nieco za dużo wypiÅ‚em.PodniosÅ‚a oczy, aby napotkać jego skupione spojrzenie.- Wcale nie wydajesz siÄ™ odurzony.- Schlebiasz mi, chère.Czasami jestem po prostu nieporadny.Jeżeli rozczarowaÅ‚em ciÄ™ pod jakimÅ› wzglÄ™dem,proszÄ™ o wybaczenie, ponieważ, zapewniam, na pewno nie byÅ‚o to zamierzone.MówiÅ‚ cichym, spokojnym gÅ‚osem, który brzmiaÅ‚ szczerze.Czy byÅ‚ to ten gÅ‚os? Nie byÅ‚a pewna.Ale też w żadensposób nie mogÅ‚a zaprzeczyć.Odetchnęła gÅ‚Ä™boko.- Czy pamiÄ™tasz cokolwiek z wydarzeÅ„ ostatniej nocy?- CoÅ› niecoÅ› - powiedziaÅ‚, wytrzymujÄ…c spojrzenie jej piwnych oczu, by w koÅ„cu rozchylić w uÅ›miechu delikatniezarysowane usta.Jakże to byÅ‚o dla niego charakterystyczne! SkÄ…d mogÅ‚a wiedzieć, co miaÅ‚ na myÅ›li? W odpowiedzi uÅ›miechnęłasiÄ™ niepewnie.ZapytaÅ‚a szybko, żeby nie rozmyÅ›lić siÄ™ w ostatniej chwili:44- Dlaczego wiÄ™c opuÅ›ciÅ‚eÅ› mnie?ZmarszczyÅ‚ brwi, ale wydawaÅ‚o siÄ™, że w jego zmrużonych oczach nie byÅ‚o cienia wÄ…tpliwoÅ›ci.- Potem, gdy.?- Tak.ZrobiÅ‚ peÅ‚nÄ… dezaprobaty minÄ™, poczym potarÅ‚ dÅ‚oniÄ… o zarost, który ocieniaÅ‚ mu twarz.- PragnÄ…Å‚em zaoszczÄ™dzić ci tego widoku w Å›wietle poranka.Poza tym, taka jest prawda, za bardzo przywykÅ‚emdo sypiania samotnie.Ostatnia uwaga zabrzmiaÅ‚a dość nonszalancko.JeÅ›li upiÅ‚ siÄ™ poprzedniej nocy - pomyÅ›laÅ‚a - to skutki niezasÅ‚ugiwaÅ‚y na szczególnÄ… naganÄ™.OdsunÄ…wszy od siebie tÄ™ myÅ›l, powiedziaÅ‚a:- Przykro mi, że ciÄ™ obudziÅ‚am.GdybyÅ› chciaÅ‚ zejść na dół, to jest tam Robert.Zamierzamy wÅ‚aÅ›nie usiąść dokawy.- MyÅ›lÄ™ - powiedziaÅ‚ wolno - że jakoÅ› zdoÅ‚am przeżyć ten dzieÅ„ bez widoku mojego drogiego kuzyna.WypijÄ™kawÄ™ tutaj.- Jak chcesz - odrzekÅ‚a i ruszyÅ‚a w stronÄ™ drzwi.- Amelio?OdwróciÅ‚a siÄ™.- SÅ‚ucham.- Już nic - rzekÅ‚ i opadÅ‚ na poduszki; przymknÄ…Å‚ powieki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]