[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pannie Sarze należy się taki wieczór.Nikki zaczęła podskakiwać.- Pojedziemy na pizzę, na pizzę!- Myślałem raczej o restauracji.tej, którą mijamy, jadącautostradą.Nie pamiętam nazwy.- Spojrzał na Sarę.- U Freddiego.- Waśnie.Co wy na to?- Czy podają tam jedzenie dla dzieci? - spytała Nikki.- Na pewno znajdzie się coś, co lubisz.Sara zawahała się.- Jedzcie sami.Ja zostaję.O, nie, pomyślał.Nie wymknie mu się teraz, tak jak uciekałaprzez cały tydzień.Postanowił wynagrodzić jej swoje złości.Chciał, żeby to zrozumiała.Poza tym miał na nią haka.- Nie da rady.Ktoś musi prowadzić.Lekarz nie pozwolił mijeszcze jezdzić samemu.Pół godziny potem wszyscy troje siedzieli w kabinie samo-chodu terenowego.Sara miała na sobie luzną błękitną sukienkę,której kolor podkreślał jej oczy, a Nikła kokardę we włosach.Zarówno podczas jazdy, jak i w restauracji, dziewczynce niezamykała się buzia.Jake cieszył się w duchu, że większość jejuwag nie wymaga odpowiedzi, bo słuchał jej z roztargnieniem,skupiony całkowicie na Sarze.Podobał mu się sposób, w jaki egzekwowała od Nikki grze-czne zachowanie przy stole, nie łając jej jednocześnie, i śmiech,jakim reagowała na jego żarty.Jej grzywka nad czołem, którejSRodruchowo dotykała, sposób jedzenia, trzymania widelca.Dolicha! Wszystko mu się w niej podobało! Zrezygnowała ze swe-go normalnego życia, żeby pomóc mu w trudnej sytuacji, a za-chował się jak ostatni niewdzięcznik.Należały jej się prze-prosiny.Okazja po temu nadarzyła się jeszcze tego samego wieczoru,gdy po położeniu Nikki wyszli razem na korytarz.Spojrzeli nasiebie i w tym samym momencie poczuł przebiegającą przezcałe jego ciało iskrę.Sara odwróciła wzrok.- Dziękuję za miły wieczór - bąknęła, nerwowo skubiącrękaw.- To ja ci dziękuję.I nie tylko za tę kolację, ale za wszystko.Uratowałaś nas.Wiem, że mam niełatwy charakter, i chciałbymcię za to przeprosić.Uśmiechnęła się do niego oczami.- Trudno być miłym, gdy coś nam dolega.Był jej wdzięczny za to, że pozwoliła mu tak łatwo wybrnąćz sytuacji.Większość kobiet, jakie znał, wypominałaby mu nie-właściwe zachowanie całymi miesiącami, wykorzystując to, żesię przyznał.- To prawda, że nie bardzo interesowałem się domem.Mia-łem sporo pracy na ranczu.jakoś to wszystko trzeba zacząć.Ale może chcesz, żebym ci w czymś pomógł? Może trzebazawiesić półki albo firanki? Przydam się?Milczała przez chwilę zaskoczona.- Owszem - przyznała z uśmiechem.- Zamówiłam tapetydo kuchni i do pokoju Nikki, ale do swojego musisz wybraćsam.Nie mam pojęcia, co by ci się mogło podobać, a sypialniato takie miejsce.- Umilkła, jakby ten temat ją żenował.-W kuchni są katalogi.Przejrzyj je, proszę.SRZwięty Boże, znowu się czerwieniła! Jest naprawdę niewin-na, pomyślał dziwnie uradowany i kiwnął głową w stronękuchni.- No, to chodzmy.Usiedli obok siebie przy dębowym stole.Wolałby co prawdaczytać w jej twarzy, niż oglądać wzory tapet, ale kiedy otwo-rzyła gruby katalog, zmusił się do uwagi.Wybór był ogromny.- Sam już nie wiem.Co proponujesz? - powiedział, od-wracając kciukiem kolejną kartkę.- Może wybierz najpierw sam kolor.- Lubię wiele kolorów.- Ale zastanów się.Jest na pewno taki, który poprawia cisamopoczucie.Kolor twoich oczu, pomyślał, ale tego nie mógł jej przecieżpowiedzieć.Wzięła jego wahanie za brak zdecydowania.- Czy jest jakiś kolor, który ci się miło kojarzy? - podsunę-ła.Tak.Milczał.Kolor twoich ust.- A może taki, który ci kogoś przypomina? Jaki był ulubio-nykolor twojej żony?Wspomnienie Clarissy podziałało na niego jak kubeł zimnejwody.Wyprostował ręce na stole.- Za diabła nie wiem.A gdybym nawet wiedział, to nigdybym go nie wybrał.W oczach Sary odbiło się zakłopotanie.- Przepraszam.Wiem, że bardzo ją kochałeś i że ci jej bra-kuje.Pomyślałam, może głupio, że jej ulubiony kolor dodałbyci otuchy.Przepraszam.- Pochyliła się i nakryła jego rękędłonią.Nagle poczuł się jak oszust.Odsunął się od stołu tak rap-townie, że aż krzesło zazgrzytało o podłogę.Przeczesał rękąwłosy i wstał.SR- Masz zupełnie niewłaściwe wyobrażenie na temat mojegomałżeństwa.- Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz.- Niechcę, żeby Nikki wiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]