[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy nie ma pani za groszwyczucia ani zdrowego rozsądku? Doprowadziła pani doktora Springera do ostateczności.Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby był taki wściekły.- Pia otworzyła usta, ale Bourse nie dałajej dojść do słowa.- Szybko zdobywa sobie pani opinię mąciwody, panno Grazdani, apodobne incydenty nie będą dobrze wyglądały w pani papierach.Jest pani tutaj zasadniczo naprawach gościa naszego Centrum, a goście nie zachowują się w ten sposób.A jeśli, to zwyklesię ich wyprasza.Dałam pani kilka dni wolnego, żeby się pani pozbierała po tragicznejśmierci swojego mentora, a nie po to, żeby pani tu przychodziła i znowu mieszała.- Ale czy pani nie sądzi, że te pytania wymagają odpowiedzi?- Nie, nie sądzę, jeśli on nie podziela tego zdania.- Bourse wskazała na drzwi.Pia chciała jeszcze coś powiedzieć, ale lekarka nie zamierzała z nią dłużejdyskutować.- Gorączkuje pani? - Nie.- To proszę wracać do swojego pokoju.Jeśli usłyszę, że wszczyna pani kolejneawantury w związku z tą nieszczęsną sprawą, bardzo poważnie zastanowię się nad cofnięciempani statusu naszego studenta.Co chyba byłoby dla pani prawdziwą tragedią, zważywszy nato, że tylko kilka miesięcy dzieli panią od uzyskania dyplomu.Dla nas też byłaby to tragedia,bo oznaczałoby to, że popełniliśmy błąd, w ogóle panią przyjmując.Nie sądzę, by doktorSpringer istotnie poszedł ze skargą do doktora Groekesta, ale nie można tego wykluczyć.Zatem niech się pani lepiej pilnuje, młoda damo.Stąpa pani teraz po bardzo cienkim lodzie.Być może nie wyraziłam się wystarczająco jasno podczas naszej poprzedniej rozmowy.Czyteraz mówię jasno?- Tak - zapewniła Pia.- Bardzo jasno.Rozdział 33Centrum Medyczne Uniwersytetu ColumbiaNowy Jork 24 marca 2011, 16.45Dla Pii kłopoty były czymś równie naturalnym jak oddychanie.Większość życiaspędziła pod kuratelą osób, które jej nie znały, nie chciały poznać ani zrozumieć jej sytuacji.Dawno temu zastanawiała się, jak to się dzieje, że to ona zawsze ląduje przed jakąś komisjączy sądem.Nigdy nie wszczynała awantur, zawsze tylko reagowała na próby wykorzystaniapodejmowane przez kogoś starszego i silniejszego.Jakoś fakt ten umykał w pózniejszympostępowaniu wyjaśniającym, ginął w papierach.Zwykle skrupiało się na niej i tylko ona byłakarana.Niesprawiedliwość i ból były naturalnymi elementami jej świata.Kiedy miaładwanaście lat, przestała nawet się temu dziwić.Przyjęła do wiadomości, że tak po prostu jest iinaczej nie będzie.Przez te wszystkie lata doskonale poznała sposoby działania wpływowychosób.Doktor Springer należał do dobrze znanego jej typu.Bardzo dbał o własną reputację iaby jej bronić, był zdolny posunąć się do wszystkiego, nawet kosztem prawdy i rozsądku.Aatwo się obrażał, ale był tchórzem.Kiedy Pia zapędziła go w kozi róg, po prostu uciekł.Znalazł kogoś, kto miał trochę hartu ducha - doktor Bourse - i ukrył się za jego plecami.Bourse była osobą zgoła innego pokroju.Nie bała się, Pia to widziała, i nie zamierzała pójśćpo linii najmniejszego oporu i po prostu pozbyć się problemu - czyli Pii - co mogłaby łatwozrobić.Całe popołudnie Pia roztrząsała rozmowę ze Springerem.Nie dowiedziała się z niejniczego oprócz tego, że podnoszone przez nią kwestie medyczne najwyrazniej nikogo nieinteresowały.To oczywiście tylko podsycało jej na wpół paranoiczne przekonanie, że wszpitalu nie zajęto się Rothmanem i Yamamoto z należytą starannością.A skąd w ogóle byłowiadomo, że ktoś z personelu nie maczał palców w tym, co spotkało obu naukowców? Piazaczynała się nawet zastanawiać, czy doktor Springer nie próbuje przypadkiem zatuszowaćfaktów.No i dalej targały nią sprzeczne uczucia względem Rothmana.Gdyby nie pozwoliła,żeby zaczął odgrywać taką istotną rolę w jej życiu, zaoszczędziłaby sobie masę bólu.Jeślidopuszcza się innych blisko do siebie, myślała, prędzej czy pózniej zbiera się właśnie takieżniwo.Pukanie do drzwi przerwało jej te niespokojne rozmyślania.To był George.Któż byinny.- Jak poszło ze Springerem? Przez cały dzień nie mogłem się skupić, tak siędenerwowałem.- To była katastrofa.- Przykro mi.I przepraszam, że nie poszedłem z tobą, naprawdę.Nie powinnaś samasię z tym zmagać.- George, błagam, przestań przepraszać.Poza tym w ogóle nie liczyłam, że ze mnąpójdziesz.Nawet mi to do głowy nie przyszło.A po tym, co się stało, cieszę się, że nieposzedłeś.Springer zezłościł się znacznie bardziej niż poprzednim razem.Wyobraz sobie,zadzwonił po dziekan Bourse, żeby mi kazała przestać się wtrącać i mącić.I zagroził, żepoleci z językiem do Groekesta, jeśli nie posłucham.- No i zamierzasz to zrobić?- Co zrobić?- Posłuchać?- %7łartujesz?! To oni mącą i kluczą.Głowę daję, że coś ukrywają.- Nie obraz się, ale to trochę trąci paranoją.- Niech trąci.Pamiętaj, że nawet paranoicy mają prawdziwych wrogów.- Czyli znowu wylądowałaś na dywaniku u dziekan Bourse?- Niestety.- I co zrobiła?- Objechała mnie na perłowo.Zaserwowała wykład o tym, jakie to niby sprawiamkłopoty.Zagroziła, że mnie wyrzuci z uczelni.- Cholera! - zaklął George.Pia zerknęła na zegarek.- Po prawdzie to właśnie się wybieram do pracowni Rothmana.Czekam tylko, żebysię zrobiło wystarczająco pózno.Wolałabym nie napatoczyć się tam na nikogo, zwłaszcza naBourse.- Pia, o ile wiem, dziekan nie zajmuje się na tej uczelni ochroną.Mają od tego sztabludzi i ostatnim razem złapali nas po pięciu minutach.Bourse bardzo wyraznie zapowiedziała,że masz się nie pokazywać w pracowni.Teraz rozmawiała z tobą po raz drugi.Może mająrację.Ty chyba naprawdę masz niedobrze w głowie.- Myślę, że przede wszystkim mam predyspozycje do pracy naukowej.A tu są fakty idowody, które nie trzymają się kupy.%7ładen naukowiec nie przejdzie nad czymś takim doporządku dziennego.- A dokąd przejdziesz, jeśli wylecisz ze studiów? Wtedy będziesz byłym naukowcem.Nawet nie.Raczej byłym o mały włos naukowcem.Nie wydaje mi się, żeby na rynku byłowielkie zapotrzebowanie na takich.Przy odrobinie szczęścia za kilka miesięcy dostanieszdyplom.Owszem, śmierć Rothmana to na pewno dla ciebie straszliwy wstrząs, ale możeszjeszcze pogorszyć sytuację, narażając na szwank swoją karierę, zanim nawet na dobre sięzaczęła.- Karierę? W chwili obecnej nie widzę przed sobą żadnej kariery.I nigdy bym sobienie wybaczyła, gdybym teraz udawała, że nic się nie stało.Wiesz może, czy pracowniaRothmana jest nadal oficjalnie zamknięta?- A niby skąd? Ale wiem na pewno, że jest zamknięta przed tobą.- Ci epidemiolodzy i inspektorzy sanitarni musieli już skończyć - powiedziała Pia,puszczając mimo uszu uwagę George a.- A jeśli sprawdzili miejsce, to nie ma żadnegopowodu, bym tam nie poszła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]